Swoje zamiary przywódca Korei Północnej zdradził miesiąc temu podczas odwiedzin w Północnokoreańskiej Agencji Kosmicznej. Kim Dzong Un zapowiedział wtedy, że jego kraj umieści na orbicie sieć satelitów szpiegowskich, które wzmocnią możliwości wywiadowcze Pjongjangu, a pierwsze urządzenie z serii jest już niemal gotowe do startu. Teraz wydaje się, że dyktator jest blisko swojego celu lub przynajmniej chce, abyśmy odnieśli takie wrażenie.
Teraz KCNA (Koreańska Centralna Agencja Prasowa, a właściwie propagandowa tuba KRLD) donosi, że przywódca kraju udał się we wtorek wraz z córką do bliżej nieokreślonego laboratorium podziwiać efekty pracy północnokoreańskich naukowców. Na udostępnionych przez KCNA zdjęciach widzimy Kima w towarzystwie badaczy oraz pokrytego złotym materiałem urządzenia, które stanowi zapewne główną część satelity. Przedmiot na fotografiach zamazano, ale przypomina on satelitę, który przed miesiącem prezentowano dyktatorowi w Północnokoreańskiej Agencji Kosmicznej. Północnokoreańska agencja prasowa twierdzi, że Kim Dzong Un spotkał się podczas wtorkowej inspekcji placówki z "komitetem przygotowawczym do wystrzelenia satelity". Miał też zatwierdzić "plan działania" tegoż komitetu.
Niestety na temat samego satelity, jak i szczegółów dotyczących jego wystrzelenia nie wiadomo prawie nic. Pjongjang twierdzi, że jest to pierwszy z całej serii satelitów rozpoznawczych, które wspomogą koreański wywiad. Nie podaje jednak, w jaki sposób Koreańczycy z północnej części półwyspu mają wynieść pojazd na orbitę i kiedy zamierzają to zrobić. Przywódca KRLD nie zdradził daty startu, a potwierdził jedynie w kwietniu, że satelita poleci w kosmos bez opóźnień "w planowanym terminie". Od grudnia do kwietnia kraj miał prowadzić testy prototypów satelity. Opublikowano wtedy bardzo niskiej jakości czarno-białe zdjęcia Seulu, jednak eksperci z południa mieli wątpliwości co do ich autentyczności, pisze "The Guardian".
Brytyjska gazeta dodaje, że obecność satelitów szpiegowskich na niebie to element niezwykle ważny w razie ewentualnego uderzenia atomowego. Korea Północna ogłosiła się w zeszłym roku "mocarstwem nuklearnym" i nie chce prowadzić rozmów na temat denuklearyzacji, do której dążyły przede wszystkim Stany Zjednoczone i Korea Południowa. Kim Dzong Un wykorzystał też wizytę w laboratorium, aby oskarżyć oba kraje o podsycanie konfliktu. Nazwał działania swojego sąsiada oraz USA "ruchami konfrontacyjnymi" i zapowiedział skorzystanie "z prawa do samoobrony".