W piątek 23 czerwca pięć minut po północy na zachodzie Polski pojawił się obiekt, który przecinał niebo i zostawiał za sobą wyraźny, bardzo długi ogon. Obiekt podążał w kierunku północnym. "Długi i powolny przelot (kilkadziesiąt sekund), wyjątkowo długi ślad po spalaniu ciągnący się przez całe niebo, wyraźna fragmentacja - to wszystko bardzo mocno wskazuje na spalanie się sztucznego satelity" - pisał Karol Wójcicki, który prowadzi popularny blog "Z głową w gwiazdach". Dopiero z czasem okazało się, że to nie satelita, a chińska rakieta.
W piątek inny pasjonat astronomii Adam Hurcewicz, który prowadzi profil "O kosmosie i astronautyce" poinformował, że tajemniczy spadający obiekt to chińska rakieta. O godzinie 00:03 zaczęła spektakularna deorbitację nad Polską, w trakcie której rozszczepiła się na dwie części.
"Obiekt przemieszczał się z południa na północ i zidentyfikowałem go jako 2018-002C = 43101 czyli chiński drugi stopień rakiety Chang Zheng 2D. Wyniosła ona 9 stycznia 2018 roku dwa satelity SUPERVIEW-1 03 i SUPERVIEW-1 04" - poinformował Hurcewicz. W komentarzach do postu dodaje, że to zdeorbitowała górna, krótsza część rakiety o wymiarach 10.9 x 3.35 metra.
"Sprawdźcie nagrania przydomowych kamer, szczególnie jeśli mieszkacie we wschodniej lub zachodniej Polsce, skąd obiekt mógł być widoczny niżej nad horyzontem" - zachęca Wójcicki.
Deorbitacje są celowym działaniem, które ma na celu sprowadzenie obiektów z orbity na Ziemię. Takie akcje, jak i trajektorie lotów satelitów, w tym Starlinków, można śledzić m.in. na stronie Satflare. Pod TYM adresem znajdziecie trasę rzeczonej rakiety