Zaskakujące ustalenia ws. chińskiego balonu strąconego nad USA. Chodzi o technologię

Stany Zjednoczone na początku roku wykryły nad swoim terytorium tajemniczy balon. Obiekt błyskawicznie zestrzelono, równie szybko oskarżono Chiny o szpiegostwo. "Wall Street Journal" publikuje nowe, zaskakujące doniesienia na temat tego, co było na pokładzie balonu.

Na początku roku władze USA zestrzeliły chiński balon szpiegowski, które zauważyły nad swoim terytorium. Dziś więcej już wiadomo o technologii, jakiej użyły Chiny do zbierania informacji na temat Sanów Zjednoczonych - choć na razie nieoficjalnie. "Wall Sreet Journal" twierdzi, że była to technologia... amerykańska. 

Zobacz wideo Andrzej Duda w Kijowie. Powodem m.in. sytuacja w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej

Stany Zjednoczone informują, co było na pokładzie zestrzelonego balonu

Taki ma być wynik analizy kilku agencji wywiadu i obrony. "Na pokładzie" balonu był komercyjnie dostępny sprzęt, do którego dołączono wyspecjalizowane chińskie czujniki i inny sprzęt służący do robienia zdjęć i wykonywania nagrań. Wiadomo też, że zebrane informacje audiowizualne miały zostać wysyłane do Chin. 

Ustalenia amerykańskich służb przeczą wyjaśnieniom Pekinu. Wynika z nich, że balon nie służył do monitorowania pogody, był urządzeniem szpiegowskim. Agencja Reutera twierdzi, że pomimo niezwykle długiego, trwającego osiem tygodni przelotu nad Alaską, innymi stanami USA i Kanadą, nie ma pewności, że zebrane dane udało się przesłać. 

Na początku lutego Stany Zjednoczone podjęły decyzję o zestrzeleniu obiektu. Fragmenty chińskiego balonu wydobyto u wybrzeży miasta Myrtle Beach w stanie Karolina Południowa. Generał Glen VanHerck, szef Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej (NORAD) wyjawił wówczas, że balon miał ok. 60 metrów wysokości, a jego część ładunkowa była porównywalna wielkością do regionalnych samolotów pasażerskich.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin stwierdził, iż obiekt był używany przez Chiny "w celu obserwacji strategicznych miejsc w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych". - Obecność chińskiego balonu szpiegowskiego w amerykańskiej przestrzeni powietrznej jest oczywistym naruszeniem suwerenności USA i złamaniem prawa międzynarodowego - komentował wówczas sekretarz Antony Blinken. 

Chiny znów się tłumaczą: To nie był balon szpiegowski, a komercyjny. "Zboczył z kursu"

Blinken niedawno spotkał się z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, co świadczy, że relacje między oboma państwami nie są mocno zamrożone. Republikańscy senatorowie domagają się jednak od sekretarza pełnych informacji na temat tego, jakie dane zebrał chiński balon i dlaczego tak długo nie został zauważony. Pekin wciąż sprawę balonu stara się bagatelizować.

Najnowsza "wersja zeznań" mówi o tym, że balon był komercyjnym narzędziem, które znalazło się nad USA na skutek zboczenia z kursu. - Prezydent Xi Jinping bardzo się zdenerwował, kiedy zestrzeliliśmy ten balon, bo nie wiedział, że tam był - stwierdził Antony Blinken. Stwierdził też, że chiński prezydent był "bardzo zażenowany" całą sytuacją. 

Więcej o: