- Zapomnijcie o OceanGate. Zapomnijcie o TItanie. Zapomnijcie o Stocktonie. Ludzkość może być na skraju wielkiego przełomu i nie skorzystać z niego, ponieważ jako gatunek zostaniemy zamknięci i zepchnięci z powrotem do status quo - mówił Guillermo Söhnlein, współzałożyciel firmy OceanGate (odszedł z niej 2013 roku, ale pozostał udziałowcem), w rozmowie z serwisem Insider.
We wspomnianym batyskafie Titan w czerwcu br. podczas wyprawy do wraku Titanica w wyniku implozji zginęło pięć osób. Pomimo tej tragedii Söhnlein uważa, że ludzkość powinna "przekraczać granice innowacji". Jego celem jest teraz komos.
Odkąd skończyłem 11 lat, czuję się naznaczony, żeby pomóc uczynić ludzkość gatunkiem wieloplanetarnym. Miałem powtarzający się sen o byciu dowódcą pierwszej marsjańskiej kolonii
- opowiadał w wywiadzie. Ten sen chce zrealizować za pomocą firmy Human2Venus, która pracuje nad wysłaniem 1000 ludzi na Wenus do 2050 roku. Kierunek wydaje się dosyć ambitny, biorąc pod uwagę warunki panujące na tej planecie.
Wenus jest bowiem najcieplejszą planetą w Układzie Słonecznym, a jej atmosferę wypełnia dwutlenek węgla. Temperatura panująca na powierzchni może stopić ołów, a z chmur spada deszcz kwasu siarkowego. Ciśnienie atmosferyczne jest ponad 90 razy większe niż na Ziemi.
Guillermo Söhnlein nie widzi jednak w tym problemu, ponieważ na planecie ma znajdować się skrawek powierzchni, gdzie przetrwanie teoretycznie byłoby możliwe. Co więcej, współzałożyciel OceanGate uważa, że może być łatwiej osiedlić się na Wenus niż na Marsie.
- Myślę, że ten cel jest bardzo realny - przekonywał w rozmowie z Insiderem. Dlaczego akurat Wenus? W wywiadzie to pytanie nie padło, jednak na stronie firmy Human2Venus znajdziemy odpowiedź. Stanowisko firmy brzmi następująco: "Być może lepszym pytaniem byłoby: Dlaczego nie?". Co więcej, Human2Venus wskazuje, że nie warto pytać "dlaczego", a "kiedy".