"'Mój donos' to aplikacja, która pomaga obywatelom w składaniu nieanonimowych lub anonimowych doniesień o naruszeniu prawa i czynach nielegalnych" - czytamy w opisie aplikacji, którą można pobrać ze sklepu Google Play. Twórcy apki tłumaczą, że "ułatwia ona życie obywatelom" i "pomaga w tworzeniu bezpiecznego środowiska publicznego". Pomimo informacji, że program nie jest powiązany z rosyjskimi władzami, część Rosjan postanowiła skorzystać z oferty, aby donieść na rodaków.
Sprawę opisano w rosyjskiej gazecie "Poligon" i na telegramowym kanale Mozhem Obyasnit. Twórcą apki jest Vladimir, informatyk z Rosji, który opuścił kraj zaraz po ataku rosyjskiej armii na Ukrainę. Na początku br. dla zabawy stworzył aplikację, która miała służyć do tworzenia żartobliwych donosów na znajomych. Sprawa wymknęła się jednak spod kontroli. Być może ze względu na logotyp podobny do tego, stosowanego przez rosyjskie urzędy, część Rosjan wzięła program na poważnie.
Aplikacja nie odniosła może spektakularnego sukcesu, ale pobrało ją przynajmniej 10 tys. osób. Połowa z nich postanowiła też skorzystać z oferowanych usług i złożyć donos. Większość zgłoszeń była oczywiście żartobliwa, ale wyliczono, że ok. tysiąca użytkowników donosi na swoich znajomych lub sąsiadów zupełnie poważnie. Część osób prosiła nawet w aplikacji, aby służby zajęły się obywatelami, którzy nie popierają ataku na Ukrainę.
"Proszę o wysłanie Aleksieja na służbę w specjalnej operacji wojskowej [propagandowe określenie wojny - red.]. Były dwie próby wręczenia mu wezwań wojskowych, ale je zignorował. Polecam wysłanie mu elektronicznego wezwania za pośrednictwem służb. Ta osoba ma doświadczenie bojowe z Czeczenii" - napisał jeden ze zgłaszających. "Taki młody człowiek, ale już wbrew polityce Putina. Wzywa wszystkich Rosjan do złożenia broni na Ukrainie i pójścia do niewoli!" - burzył się inny Rosjanin. Co więcej, twórca apki zauważył, że liczba prawdziwych donosów najczęściej rosła w momencie, gdy media informowały o wydarzeniach, takich jak ataki dronów lub zamieszki. Część z nich zawierała nawet dokładne dane osobowe osób zgłaszanych oraz faktyczne dowody na popełnione czyny. Spora część użytkowników nie zadała sobie zatem najwyraźniej trudu, aby przeczytać opis programu przed pobraniem z Google Play.