Colin Kahl, który do lipca był podsekretarzem obrony w Pentagonie, powiedział w rozmowie z "New Yorkerem", że choć Elon Musk nie jest dyplomatą, to odkąd udostępnił Ukrainie system satelitarny Starlink, ma realny wpływ na działania operacyjne. Przykładem tego może być opisana przez "Financial Times" sytuacja z października ubiegłego roku, gdy wspominany system przestał działać. Zatrzymało to ukraińską kontrofensywę na wschodzie - Charkowie, Doniecku i Ługańsku.
Z relacji Kahla wynika, że Elon Musk wielokrotnie wyrażał obawy czy system Starlink nie jest wykorzystywany przez Ukrainę do celów ofensywnych. Miliarder widzi bowiem na swoim laptopie aktywności Starlink, dzięki czemu może śledzić przebieg wojny. Były podsekretarz powiedział, że o takich obawach Musk zaczął mówić zaraz po odbyciu - jak to określił miliarder - "świetnej rozmowie z Władimirem Putinem". Miliarder miał nawet pod jej wpływem rozważać wycofanie swojego systemu z Ukrainy. Kahl wyjaśnił mu jednak, że taki ruch wcale nie zakończy wojny.
Elon Musk miał się także obawiać tego, że wspomaganie w ten sposób Ukrainy może być w Rosji postrzegane jako wzmacnianie ukraińskiego wysiłku wojennego, a on sam będzie postrzegany jako "podżegacz wojny".
Konsekwencje wycofania systemu Starlink byłyby katastrofalne. Wspominany system przydaje się bowiem do koordynowania uderzeń dronów i transmisji w czasie rzeczywistym obrazu z pola walki. Amerykanie - jak informuje "New Yorker" - mieli wpaść w panikę, gdy pojawiło się zagrożenie, że Musk wycofa system. Colin Kahl zadzwonił do miliardera, aby zawrzeć z nim układ, który uniemożliwi mu wycofanie tego systemu. W czerwcu poinformowano o osiągnięciu porozumienie ze SpaceX, dzięki któremu odcięcie Ukrainy od systemy jest chronione. Szczegóły umowy nie są znane.