Znany ze swoich często kontrowersyjnych (a czasem nawet oburzających) wypowiedzi, miliarder znów zabrał głos na temat Tajwanu. I ponownie podpadł władzom w Tajpej. Miliarder tłumaczył w wywiadzie politykę Chin i porównał Tajwan do Hawajów. Winą za konflikt obarczył z kolei... amerykańską armię.
Musk wypowiedział się na temat konfliktu chińsko-tajwańskiego w jednym z nagrań, które pojawiło się w tym tygodniu na YouTube. Miliarder postanowił wytłumaczyć w nim chiński punkt widzenia na sytuację. Jego zdaniem Chiny (kontynentalne) dążą do "zjednoczenia", bo uznają Tajwan za integralną część swojego terytorium, podobnie jak USA za takie uznają Hawaje.
Myślę, że całkiem dobrze rozumiem Chiny. (...) Ich polityka polegała na ponownym zjednoczeniu Tajwanu z Chinami. Z ich punktu widzenia to może być analogiczne do Hawajów [i USA - red.] lub czegoś w tym stylu. To jak integralna część Chin, która nie stała się faktycznie częścią Chin, głównie dlatego, że amerykańska flota na Pacyfiku siłą zatrzymała wszelkie wysiłki dążące zjednoczenia
- powiedział Elon Musk.
Gwoli wyjaśnienia, zarówno Republika Chińska (na wyspie Tajwan), jak i Chińska Republika Ludowa (ta na kontynencie) uznają się za jedynego prawnego kontynuatora Chin. Chiny podzieliły się na dwie części po tym, jak w 1949 roku siły komunistyczne (dziś ChRL właśnie) zajęły terytorium Chin. Dawne władze uciekły na Tajwan, gdzie chciały kontynuować istnienie Republiki Chińskiej. Pomimo starań, Chińskiej Republice Ludowej nie udało się zająć Tajwanu, m.in. właśnie z powodu pomocy amerykańskiej armii skierowanej do Tajwanu.
Słowa Elona Muska oczywiście wywołały oburzenie w Tajwanie. Tamtejszy minister spraw zagranicznych oświadczył (cytowany przez "The Guardian"), że wbrew twierdzeniom miliardera "Tajwan nie jest na sprzedaż". Ministerstwo spraw zagranicznych Tajwanu napisało z kolei na platformie X, że Elon Musk powinien raczej poprosić Chiny o odblokowanie X na terytorium tego kraju, chyba że uważa cenzurowanie mediów społecznościowych za dobrą praktykę. X - podobnie jak większość zachodnich mediów społecznościowych (m.in. Facebook, YouTube, Instagram itp.) oraz anglojęzycznych gazet - jest w Chinach zablokowany przez chińskich cenzorów.
Mamy nadzieję, że Elon Musk może także poprosić Chiny o udostępnienie X swoim obywatelom. Chyba że uważa zbanowanie go (X) za dobrą politykę, podobnie jak wyłączenie Starlinków Ukrainie, w celu udaremnienia kontrataku przeciwko Rosji. Posłuchaj, Taiwan nie jest częścią Chińskiej Republiki Ludowej i na pewno nie jest na sprzedaż!
- napisało ministerstwo spraw zagranicznych Tajwanu.
Jak zauważa "The Guardian", wypowiedź Muska zbiegła się w czasie z kolejnymi prowokacjami Chin. W tym tygodniu Tajwan musiał poderwać swoje myśliwce, po tym, jak w strefę identyfikacji obrony powietrznej tego kraju wleciało niespodziewanie 28 chińskich samolotów bojowych. Maszyny były namierzane przez systemy obrony przeciwlotniczej, ale same opuściły przestrzeń Tajwanu. Na morzu wykryto też 20 okrętów chińskich przygotowujących się do ćwiczeń akurat w tym regionie. Podobne sytuacje w ostatnich miesiącach zdarzały się wielokrotnie. Pekin cały czas utrzymuje, że Tajwan jest "zbuntowaną prowincją" i zostanie "zjednoczony" z Chinami. Napięcia na linii Pekin-Tajpej nasiliły się po napaści Rosji na Ukrainę.
Warto przypomnieć też, że to nie pierwsza wypowiedź Elona Muska zgodna z chińską narracją i irracjonalna z punktu widzenia świata demokratycznego. W październiku 2022 roku najbogatszy człowiek świata zaproponował, aby oddać Republikę Chińską pod częściową kontrolę Chińskiej Republiki Ludowej (na podobnej zasadzie jak Hongkong). Niedługo wcześniej Musk chciał przekazać Krym Rosji, zorganizować referenda w Donbasie i zapewnić neutralny status Ukrainie.