"Za kilka miesięcy zostanie zbudowany ostatni samochód Volvo z silnikiem wysokoprężnym, co czyni Volvo Cars jednym z pierwszych producentów samochodów starszego typu, który zdecydował się na ten krok" - poinformowała w komunikacie szwedzka firma. Przedsiębiorstwo Volvo Cars potwierdziło, że koniec produkcji diesli planuje na początku 2024. To duża zmiana, zwłaszcza że zaledwie cztery lata temu większość samochodów sprzedawanych w Europie była właśnie napędzana takim silnikiem. Głównie za sprawną znanego ze swojej bezawaryjności silnika D5, którego Volvo montowało w swoich pojazdach od 2000 roku.
- Elektryczne układy napędowe to nasza przyszłość. Takie napędy przewyższają silniki spalinowe: generują mniej hałasu, mniej wibracji, mniejsze koszty serwisowania dla naszych klientów i mają zerową emisję gazów spalinowych - mówi Jim Rowan, CEO Volvo Cars, cytowany w komunikacie prasowym. - Nadszedł czas, aby przywódcy przemysłowi i polityczni byli silni i zdecydowani oraz zapewnili znaczące polityki i działania mające na celu walkę ze zmianami klimatycznymi. Jesteśmy zaangażowani w wykonanie naszej części i zachęcamy naszych odpowiedników, a także przywódców politycznych na całym świecie, aby robili to samo - apelował.
Plany klimatyczne marki są jeszcze bardziej ambitne. Volvo postawiło sobie dwa cele. Do 2030 roku chce sprzedawać wyłącznie samochody w pełni elektryczne, a do 2040 roku chce być firmą neutralną klimatycznie. "Ten jasny plan działania w kierunku całkowitej elektryfikacji stanowi jeden z najbardziej ambitnych planów transformacji wśród producentów aut z długimi tradycjami" - chwali się firma w komunikacie prasowym. I rzeczywiście, chociażby koalicja A2Z dąży do tego by do 2040 roku wszystkie sprzedawane na całym świecie nowe auta osobowe i dostawcze były bezemisyjne, czyli o 10 lat później niż planuje Volvo.