"Silicon Valley" to przede wszystkim portret codziennych absurdów, wynikających ze specyficznych warunków pracy panujących w technologicznych gigantach. Jest to świat który świetnie znamy z takich produkcji jak "Jobs" czy "Social Network".
Stworzona przez Mike’a Judge’a "Dolina Krzemowa" wchodzi jednak głębiej w biznesową rzeczywistość, koncentrując się na młodym programiście Richardzie Hendricksie, pracującym dla branżowego giganta Hooli (nieprzypadkowe podobieństwa do Google), który w wolnej chwili przypadkiem opracowuje algorytm pozwalający na szybką i bezstratną kompresję danych. Założony przez niego startup Pied Peiper zalicza wzloty i upadki, z jednej strony nękany pozwami ze strony potężniejszej konkurencji, z drugiej narażony na dybiących na jego dorobek intelektualny grantodawców.
Silicon Valley Fot: materiały prasowe / kadr z serialu
Niczym Hewlett Packard czy Microsoft, Pied Peiper rodzi się w garażu, by wzorem współczesnych startupów rozwinąć skrzydła w inkubatorze oferującym wsparcie kreatywnym twórcom i rokującym biznesom. Takie inkubatory, jak np. Y Combinator, od lat w Dolinie Krzemowej oferują młodym programistom środki finansowe i miejsce pracy w zamian za procentowy udział w zyskach (w Y Combinator jest to 7 proc.). To tam narodziły się takie giganty jak Dropbox, Reddit czy Airbnb.
Silicon Valley Fot: materiały prasowe / kadr z serialu
W opisywanej w serialu polityce kadrowej konkurujących ze sobą korporacji nie ma miejsca na błędy. Kiedy jeden z pracowników Pied Piper zostaje zwolniony za niską efektywność, błyskawicznie zatrudnia go próbujące wykraść pomysł na konwersję danych Hooli. Mimo że nowy pracownik okazuje się kompletnie bezużyteczny, dostaje podwyżkę i zostaje przesunięty na tzw. ławkę rezerwowych. Z wysoką pensją, nie musi robić nic, byle by tylko nie współpracował z potencjalną konkurencją. Z podobnych praktyk słynie ponoć Google.
Dolina Krzemowa Fot: Coolcaesar / Wikimedia Commons
Palo Alto ma też swoje ciemne strony, jak np. masowe zatrudnianie pracowników na wizach tymczasowych H-1b, których żywotność wygasa wraz z utratą miejsca zatrudnienia. Dla tysięcy ściągniętych przez korporacje zdolnych fachowców z całego świata oznacza to dwie rzeczy: przymusowy wyjazd albo desperackie szukanie kolejnego pracodawcy.
Niepewność jutra to zresztą spory problem, a spektakularne sukcesy w jedną noc łatwo zmieniają się w nie mniej spektakularne porażki. Niczym ostateczny efekt ciężkiej pracy programistów serialowe Pied Piper, który okazuje się być nieczytelny dla zwykłego użytkownika. Po świetnym debiucie, dynamicznie traci userów, a co za tym idzie szanse na dalsze finansowanie. Na krótką metę ratuje się zakupem ruchu z tzw. "click farmy”.
Silicon Valley Fot: materiały prasowe / kadr z serialu
Analogiczna sytuacja spotkała twórców aplikacji społecznościowej Path, która wystartowała w 2010 roku, w zaledwie 2,5 tygodnia notując 1,5 miliona pobrań. Do roku 2012 liczba aktywnych użytkowników spadła do 500 tysięcy dziennie, a w końcu zaledwie 10 milionów miesięcznie, co oznaczało jej koniec.
I choć Elon Musk narzeka, że "Dolina Krzemowa” nie odzwierciedla nawet w 10 procentach jego zawodowej rzeczywistości, szeregowi programiści są zgodni, że z ich perspektywy widok na Dolinę Krzemową jest podobny jak w serialu. Tylko odrobinę mniej śmieszny.
Silicon Valley Fot: materiały prasowe / kadr z serialu