Firmy muszą płacić pracownikom coraz więcej, bo mają coraz większy problem z ich znalezieniem na rynku. Aby przyciągnąć kandydatów do pracy muszą im oferować większe pieniądze. Dane o wzroście płac pokazywały to zjawisko od wielu miesięcy. Gospodarka na tym zyskiwała, bo dzięki wyższym płacom rosły dochody gospodarstw domowych, a przy okazji także wpływy z podatków i składki do ZUS.
Pojawiają się już jednak sygnały, że dochodzimy do ściany. Tą ścianą jest wytrzymałość firm i ich zdolność do ciągłego podnoszenia kosztów wynagrodzeń.
Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, które co miesiąc publikuje Wskaźnik Wyprzedający Koniunktury zauważa, że zwłaszcza wśród mniejszych firm nastroje zaczęły się psuć. Wśród przyczyn znajduje się wzrost kosztów wynagrodzeń.
W efekcie cały wskaźnik, który ostatnio miał coraz większy problem ze wzrostem we wrześniu już dość wyraźnie spadł. BIEC podkreśla, że przez to z nawiązką stracił cały wzrost z sierpnia.
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury przestaje rosnąć dane: Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych
Tym samym mamy pierwsze potwierdzenie w skali makro, tego co już widać w skali mikro w niektórych firmach
Ale wracając do wskaźnika liczonego przez BIEC. Kluczowe jest to, że ma on prognozować z wyprzedzeniem to, co będzie się dziać w całej gospodarce za kilka miesięcy. Zarówno w 2007/2008, jak i w 2011 wskaźnik świetnie wychwycił zbliżające się spowolnienia gospodarcze.
Jeden większy spadek wskaźnika we wrześniu niczego jeszcze oczywiście nie przesądza, ale wiadomo, że kiedyś nadejdzie moment, w którym brak pracowników stanie się ogromnym problemem dla polskiej gospodarki. Niewykluczone, że właśnie dostaliśmy pierwszy mały sygnał o tym, że ten moment jest już na horyzoncie widoczny.