Stymulacja fiskalna w USA to największe potencjalne zagrożenie dla gospodarki strefy euro – uważa Jean Michel Six, który jest głównym ekonomistą agencji ratingowej Standard & Poor’s na region Europy i Bliskiego Wschodu. Stymulacja fiskalna to inaczej zwiększanie deficytu budżetowego, a więc sytuacji w której rząd wprowadza do gospodarki więcej pieniędzy w formie swoich wydatków niż z niej zabiera w formie podatków.
Po przeforsowanej przez Trumpa obniżce podatków deficyt budżetowy ma być blisko 2 razy większy niż wcześniej podejrzewano i ma sięgnąć blisko biliona dolarów w tym roku.
Zdaniem Sixa moment wdrożenia tej stymulacji jest niepokojący, bo dzieje się to w czasie i tak bardzo dobrej koniunktury, w czasie której gospodarki nie trzeba dodatkowo pobudzać rządowymi wydatkami. Jednym z efektów takiej polityki Donalda Trumpa może być nadmierny wzrost stóp procentowych, przy czym mówiąc o stopach Six miał na myśli tak zwane stopy długoterminowe, czyli rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich.
Według S&P wzrost rentowności amerykańskich obligacji może przełożyć się na podobny wzrost na europejskim rynku długu i to właśnie jest największe ryzyko dla strefy euro w perspektywie półtora roku.
Wyższe stopy procentowe oznaczałyby konieczność płacenia wyższych odsetek od zaciągniętych już długów, co z kolei mogłoby zaszkodzić finansowo wielu firmom, które zaciągnęły pożyczki na rozwój. Trudniej będzie też brać nowe kredyty, co może spowolnić inwestycje, a co za tym idzie także wzrost gospodarczy.
Rentowność amerykańskich obligacji faktycznie ostatnio szybko rośnie i zbliża się do poziomu 3 procent. Na wykresie widać, że niewiele brakuje do tego, aby zmienił się wieloletni trend spadku amerykańskich rentowności, trwający od kilkudziesięciu lat
Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich. wykres: investing.com
Zdaniem niektórych analityków rynkowych w USA wyjście rentowności ponad poziom 3 procent i jednocześnie przebicie tej czerwonej linii będzie stanowić dla wielu inwestorów sygnał do grania na dalszym wzrost stóp procentowych, co może doprowadzić do wzrostu kosztów pożyczek dolarowych w dość krótkim czasie, a to będzie oznaczać potencjalne kłopoty.
Tymczasem największy fundusz hedgingowy świata - Bridgewater Associates zarządzający ponad 120 miliardami dolarów zaczyna ustawiać się na rynkach tak, aby zarobić na ewentualnych problemach największych europejskich firm. Z opublikowanych w ostatnich dniach dokumentów o tym, co Bridgewater ma w swoim portfelu wynika, że już dzisiaj gra on na spadki akcji takich spółek jak na przykład Deutsche Bank, Siemens, Total, czy Unilever. Reuters doniósł niedawno, że w tego typu pozycje Bridgewater zaangażował 22 miliardy dolarów.
Szef i założyciel tego funduszu, Ray Dalio w czasie ostatniego pobytu na Forum w Davos przepowiadał, że na rynku obligacji wchodzimy w kryzys największy od 1980 roku.