Zmiana prognozy jest minimalna, na pierwszy rzut oka różnica pomiędzy wzrostem o 2,3 procent, a 2,4 procent jest zupełnie nieistotna. Ale ważne jest to, że do tej korekty w ogóle dochodzi. Oznacza to, że niemiecki rząd dostrzega, że sytuacja w gospodarce Niemiec i jej otoczeniu nie jest już aż tak świetna, jak na początku roku.
Korekta prognozy dla niemieckiej gospodarki to zły sygnał także dla nas, ponieważ Niemcy są naszym najważniejszym partnerem handlowym, a spora część polskich eksporterów jest nastawiona na sprzedaż głównie na rynku niemieckim. Jeśli po zachodniej stronie Odry koniunktura zacznie się psuć, wtedy Niemcy mogą zmniejszyć zamówienia na towary z polskich firm i tym samym mogą do pewnego stopnia zepsuć koniunkturę także w polskiej gospodarce.
Z wypowiedzi niemieckiego ministra gospodarki Petera Altmeiera wynika, że problemem, który przesądził o obniżeniu prognozy jest kwestia handlu zagranicznego. Altmeier wskazał na konferencji prasowej, że Niemcy są jednym z największych eksporterów na świecie, dlatego wolałyby uniknąć eskalacji wojen handlowych. Odniósł się w ten sposób do polityki protekcjonizmu, którą ostatnio próbują stosować Stany Zjednoczone.
Pomimo tego, że w sprawie wojen handlowych wciąż więcej się na świecie mówi niż faktycznie robi, to i tak już dziś widać, że nawet samo mówienie ma zły wpływ na niemiecką gospodarkę. Praktycznie wszystkie wskaźniki koniunktury pospadały Niemcom bardzo wyraźnie. Niektóre, tak jak np. tydzień temu wskaźnik ZEW - do poziomów najniższych od kilku lat.
Jako najważniejszy czynnik wpływający na pogorszenie nastrojów od paru miesięcy wskazywane jest właśnie ryzyko wojny handlowej, które może przyhamować niemiecki eksport.
Gdyby nie ta seria gorszych danych, samą korektę rządowej prognozy można by zignorować. Niestety jej istotność polega na tym, że wpisuje się ona w cały ciąg zdarzeń, które sugerują, że w niemieckiej gospodarce coś się zaczyna psuć.
Pogorszenie nastrojów wśród niemieckich przedsiębiorców może się przełożyć na ograniczenie przez nich planów inwestycyjnych, a przez to na poważniejsze spowolnienie gospodarcze.
ZOBACZ TEŻ: Piąty miesiąc spadku, "doskonałe nastroje panujące w niemieckich firmach wyparowały"
Na razie jednak minister Altmeier uspokajał, że delikatna korekta prognozy wzrostu PKB nie oznacza żadnego spowolnienia. Jego zdaniem każde tempo wzrostu powyżej 2 procent będzie oznaczać dla Altmeier przypomniał, że prognoza na poziomie 2,3 procent nadal oznacza, że Niemcy w tym roku mają rosnąć szybciej niż w 2017, kiedy to tempo wzrostu PKB sięgnęło 2,2 procent i było najszybsze od kilku lat. W 2019 roku niemiecka gospodarka według rządu w Berlinie ma rosnąć w tempie 2,1 procent.