Android jest dziś najpopularniejszym systemem na smartfony. Jego udział w rynku stanowi blisko 82 proc. Na drugim, znacznie odległym miejscu znajduje się iOS - ma niespełna 18 proc. udziału. Reszta, w tym Windows Phone, systemy BlackBerry czy Samsunga w zasadzie nie istnieją.
Dzisiejsza hegemonia Androida jest jeszcze większym sukcesem, jeśli weźmiemy pod uwagę jego dość dramatyczne początki. Okazuje się bowiem, że kiedy powstawały pierwsze smartfony wcale nie było pewności, że będą działać na Androidzie.
System tworzony na początku przez zaledwie sześciu ludzi niemal przegrał z olbrzymimi pieniędzmi Steve'a Jobsa i ignorancją branży, w tym Samsunga.
Kiedy świat zobaczył pierwszy smartfon? Wbrew zapisom encyklopedycznym trudno to jednoznacznie określić. Niełatwo bowiem wskazać najwcześniejsze urządzenie godne królewskiego przedrostka "smart". Nieuczciwie byłoby też przypisywać pojawienie się nowego rodzaju produktów tylko jednej firmie czy osobie.
Smartfon - jak zresztą wiele wynalazków, bez których nie wyobrażamy sobie życia - narodził się z wizji kilku geniuszy. Jednym z nich bez wątpienia był Steve Jobs. Historia zapamiętała jednak jeszcze kogoś.
Chodzi o Andy'ego Rubina. Twórcę Androida. Człowieka, który wykazał się równie wielkim wizjonerstwem, co wytrwałością. Zanim bowiem wymyślony przez niego Android stał się najważniejszym systemem mobilnym świata, miało miejsce wiele dramatycznych zwrotów akcji. Całkiem możliwe, że gdyby Rubin nie wyszedł z kilku zawodowych "zakrętów", dziś świat telefonów wyglądałby zupełnie inaczej. Android mógł bowiem przestać istnieć zanim tak naprawdę się narodził. I to nie raz.
Zanim Andy Rubin stworzył Androida w 1999 roku stał się współzałożycielem firmy Danger Inc. Składająca się z kilku pasjonatów grupa chciała "zmniejszyć komputer tak, by mieścił się w dłoni".
Efektem jej pracy był Danger Hiptop. Jedno z pierwszych urządzeń, które można uznać za smartfon. Czym różnił się od dostępnych wówczas palmtopów? Miał wysuwany (w dość efektywny sposób) czarno-biały ekran, wygodną klawiaturę QWERTY. Zainstalowano na nim różne aplikacje, w tym przeglądarkę internetową, klienta e-mail komunikator, a także gry. Można też było z niego dzwonić.
Ponadto inni programiści mogli tworzyć na niego własne aplikacje. To właśnie tę cechę Rubin uzna później za jedną kluczowych dla systemu mobilnego.
Urządzenie nie trafiło do sprzedaży pod nazwą Danger Hiptop. Operatorzy nie chcieli bowiem pozbywać się monopolu w relacji producent telefonu-konsument. Nie chcieli dopuścić do gry kolejnego gracza, jakim miał się stać dostawca systemu operacyjnego. Dlatego smartfon był sprzedawany pod nazwą T-Mobile Sidekick. A użytkownik nie miał pojęcia, że używa czegoś, co stworzyła firma Andy'ego Rubina.
W wyniku nacisków ze strony inwestorów stery Danger objął wyznaczony manager. W 2003 roku Andy Rubin opuścił spółkę, założył Android Inc. i rozpoczął pracę nad systemem do aparatów cyfrowych.
Zaskakująco szybko dotarł do pierwszego zakrętu, który mógł go wyrzucić poza historię współczesnej elektroniki. Inwestorzy nie byli bowiem zainteresowani jego pomysłem. Zamiast się poddać lub upierać zmienił zdanie. Postanowił, że Android nie będzie systemem dla kończących swój żywot aparatów cyfrowych.
Android miał w swoich założeniach coś przełomowego. Był opisywany jako "mający olbrzymi potencjał w rozwijaniu mądrzejszych urządzeń mobilnych, które lepiej wykorzystują preferencje i położenie użytkownika."
Potencjalni partnerzy wiedzieli, że Rubin chce stworzyć alternatywę dla istniejących już wówczas systemów: Symbiana, znanego z urządzeń Nokii, oraz Windows Phone. Nie wiedzieli, że Android ma być nie tylko systemem operacyjnym, ale zupełnie nowym ekosystemem. Dostępnym dla twórców aplikacji.
Zanim jednak branża miała szansę dostrzec geniusz w tej idei, Andy Rubin dotarł do kolejnego zakrętu. W 2004 roku najzwyczajniej w świecie skończyły mu się pieniądze. Zaległości za czynsz były na tyle duże, że twórcom nikomu nieznanego systemu operacyjnego groziło wyrzucenie na bruk.
Twórca firmy po raz kolejny wykazał się rozsądkiem. Poprosił o pomoc. Zadzwonił do Steve'a Perlmana, swojego przyjaciela, którego znał jeszcze z czasów pracy w Apple. Ten zgodził się pomóc i wykazał się sporą klasą: nie wykorzystał sytuacji i nie zażądał żadnych udziałów w podupadającym projekcie. Pomógł, bo wierzył, że idea Rubina ma sens. Miał ku temu podstawy. W latach 90. pracował bowiem w spółce General Magic, która stworzyła urządzenie będące prekursorem paltopów.
10 tys. dolarów mieszczące się w kopercie pozwoliło uratować sen Andy'ego Rubina. Wiedział jednak, że środków nie starczy na długo, a strategiczny partner, który zrozumie jego wizję, musi pojawić się natychmiast.
Android, jak każdy startup, nie mógł rozwijać się bez pieniędzy. Andy Rubin szukał ich gdzie tylko mógł. Również u Samsunga.
Spotkanie, które odbyło się w Seulu było jednak kolejnym z zakrętów, który mógł zakończyć historię Androida. Zderzenie dwudziestu przedstawicieli rady nadzorczej Samsunga z kilkoma twórcami Androida zakończyło się katastrofą.
Ty i jaka armia zamierzacie to stworzyć? Masz sześciu ludzi. Naćpałeś się?
- miał usłyszeć Rubin po przedstawieniu wizji rozwoju systemu.
Śmiali się ze mnie w sali konferencyjnej.
- opowiadał później dziennikarzom.
Możemy tylko domyślać się jak potoczyłyby się dalsze losy elektroniki, gdyby to Samsung, a nie Google był właścicielem Androida. Czy potrafiłby zareagować na premierę iPhone'a równie szybko? Czy udostępniłby swój system innym producentom sprzętu?
W tym samym czasie Andy Rubin negocjował z Google. Do pierwszego spotkania z Larrym Pagem i Sierjiejem Brinem, założycielami firmy, doszło w styczniu 2005 roku. Miało ono charakter badawczy i nie zakończyło się żadnymi wiążącymi deklaracjami.
Dopiero półtora miesiąca później, dwa tygodnie po spotkaniu z Samsungiem, Google wyraziło precyzyjnie swoje intencje. Gigant internetu zaproponował za Androida 50 mln dolarów. Rubin wraz z ze swoją drużyną przenieśli się do siedziby swojego nowego właściciela. W zaledwie 22 miesiące po powołaniu Androida do życia i około roku po uratowaniu go przez przyjaciela.
Rozpoczęły się prace nad pierwszym systemem i smartfonem. Nie obyło się bez problemów - zespół Andy'ego Rubina integrował się z resztą Google wolno.
Prowadzono prace nad modelem G1. Odbiorcą, podobnie jak w przypadku Hiptopa miał być T-Mobile.
Współpraca obu firm nie układała się jednak najlepiej. Początkowo T-Mobile oraz wszyscy inni operatorzy powiedzieli, że jednak nie chcą smartfona z Androidem. Nowego systemu i wszechświata tworzonych gdzieś aplikacji. Być może amerykański gigant branży telekomunikacyjnej bał się ryzyka. Trzeba było dojść do porozumienia z Google, producentami telefonów, układów elektronicznych, deweleporami. Dopiero negocjacje Nicka Searsa, współzałożyciela Androida i dawnego szefa marketingu T-Mobile, zakończyły się ostatecznym przystąpieniem do projektu.
I tu historia mogłaby się zakończyć. Gdyby jednak opowieść przerwać w tym miejscu smartfony, jakich używamy, mogłyby być nieco inne.
9 stycznia 2007 Steve Jobs zaprezentował światu coś zaskakującego. Produkt rozwijany w tajemnicy przez lata – iPhone. Rubin nie mógł wiedzieć, że kiedy on walczył o przetrwanie Androida jego dawny pracodawca ze sztabem 1000 ludzi pracuje nad "Projektem Purple". I to od roku 2004.
Do Rubina wiadomość o premierze dotarła, kiedy jechał samochodem.
"O kurde"
- miał wykrzyknąć prosząc kierowcę, by się zatrzymał.
Zrozumiał że niemal gotowy Android nie może ujrzeć światła dziennego.
Do jasnej cholery. Nie możemy tego tak wypuścić
- usłyszał jego zespół, który wiedział, że musi zaczynać niemal od nowa.
Skąd ta nagła i gwałtowna reakcja? Do premiery iPhone'a smartfon z Androidem wcale nie miał mieć dotykowego ekranu. Produktem, który miał trafić na taśmy produkcyjne był Android Sooner – smartfon z tradycyjnym ekranem i fizyczną klawiaturą.
Sooner - pierwszy, niewypuszczony na rynek smartfon z Androidem Fot. YouTube/PhoneDog
Produkt przypominał bardziej rozwiązania Blackberry. Dotykowy ekran, a raczej dotykowy interfejs w pierwszym iPhonie okazał się przełomem.
W Google zdali sobie sprawę z tego, że wypuszczanie na rynek produktu w tym kształcie jest bezcelowe. Interfejs dotykowy musiał stać się główną osią Androida. I tak się stało. W późniejszych publikacjach prasowych pojawi się wypowiedź jednego z pracowników Google, który stwierdził, że twórcy Androida pracowali również nad funkcjami dotykowymi. Wydaje się jednak, że taka wizja smartfonu ostatecznie przegrała z tym, co widzimy na powyższym zdjęciu.
iPhone trafił do sprzedaży 29 czerwca 2007 roku, a 5 listopada powołano konsorcjum Open Handset Alliance, które miało zająć się rozwijaniem smartfonów z Androidem. Oprócz Google przystąpili do niego HTC, Intel, Motorola, Qualcomm, T-Mobile, Sprint Nextel i NVIDIA. W tym samym czasie Google zaprezentował Androida 0.5.
Niecały rok później, w październiku 2008 r., HTC prezentuje pierwszy smartfon z Androidem – HTC Dream. W USA sprzedawany był pod nazwą T-Mobile G1. Na początku 2009 roku gigantyczne bannery reklamujące model o nazwie Era G1 zawisły w całej Polsce.
G1 - pierwszy smartfon z Androidem Fot. Sooner - Michael Oryl
Android rozwija się do dziś chociaż już bez swego twórcy. Andy Rubin w 2013 roku został przeniesiony przez Google do działu zajmującego się robotami, by ostatecznie odejść z firmy. Od 2015 roku prowadzi spółkę Playground Global.