Najpierw w czwartek Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, znoszące część restrykcyjnych regulacji rynku ubezpieczeń zdrowotnych, zawartych w ustawie o długiej nazwie The Patient Protection and Affordable Care Act (PPACA ), często nazywanej Affordable Care Act (ACA), a jeszcze częściej Obamacare.
W tym dokumencie z 2010 roku, który znacząco reformował amerykański system opieki zdrowotnej, wprowadzając niemal obowiązek wykupienia polis zdrowotnych, istniały zapisy, które zakazywały ubezpieczycielom pewnych praktyk. Nie mogli np. sprzedawać polis, w których nie było pewnych podstawowych świadczeń medycznych – np. dotyczących zdrowia psychicznego lub opieki nad dzieckiem. Nie wolno im też było odmawiać świadczeń ludziom, którzy już wcześniej cierpieli na poważne schorzenia. Nowe rozporządzenie Donalda Trumpa część tych reguł znosi.
Obama care Alex Brandon/AP
Wspaniałe ubezpieczenia, ale nie dla wszystkich
Trump, składając podpis, mówił, że jego regulacje nie będą kosztować rządu federalnego ani centa a ludzie dzięki nim będą mieć „wspaniałe” ubezpieczenia zdrowotne. Wspaniałe, bo tańsze. - Powstanie ogromna konkurencja, co doprowadzi do niższych cen dla milionów Amerykanów - oświadczył prezydent Stanów Zjednoczonych.
I faktycznie, może zdarzyć się tak, że na rynku pojawią się nowe, tanie polisy ubezpieczeniowe. Problem w tym, że będą pokrywały jednak tylko część świadczeń medycznych i do tego adresowane będą głównie do młodych i zdrowych osób.
I nawet to nie stanowi jeszcze największego problemu. Gorzej, że nowa regulacja, zdaniem amerykańskich ekonomistów i specjalistów od ubezpieczeń, spowodować może podniesienie kosztów funkcjonowania systemu Obamacare. Dlaczego?
Bo zdrowsi i młodsi Amerykanie zaczną kupować tańsze częściowe polisy poza systemem Obamacare. W nim zostaną tylko osoby starsze, bardziej schorowane, a więc takie, których opieka medyczna jest dużo droższa.
Czytaj więcej: Trump blokuje ważny zakup Chińczyków. Wyjątkowa decyzja. Pekin protestuje.
Koniec z rządowymi dopłatami
Rozporządzenie Trumpa zmieniające część regulacji Obamacare to nie wszystko. Kilka godzin po jego podpisaniu Biały Dom poinformował, że nie będzie już dłużej dopłacał do ubezpieczeń dla najuboższych Amerykanów, sprzedawanych w ramach Obamacare.
To niebagatelna suma. W tym roku przeznaczono na dopłaty 7 mld dol. a w przyszłym, szacowano, że wzrosną one do 10 mld dol.
Przy okazji tej decyzji amerykańskie media przypomniały, że choć to najpotężniejsze uderzenie w system Obamacare, to nie pierwsze, które samodzielnie – bez pomocy Kongresu – przeprowadziła administracja Trumpa.
Wcześniej aż o 90 proc. obcięto rządowe wydatki na reklamowanie programu Obamacare i zmniejszono fundusze rządowe dla niektórych grup pracowników, ułatwiające im zakup ubezpieczeń zdrowotnych.
Czytaj więcej: USA to żaden raj. Co drugi Amerykanin żyje od wypłaty do wypłaty.
Będzie chaos?
Trump nie kryje prawdziwego celu ostatnich działań dotyczących Obamacare. – Rozpoczęliśmy stopniowy proces uruchomienia w Ameryce wielkiego systemu opieki zdrowotnej, na który zasługuje – napisał w swoim stylu na Twitterze.
Wielu polityków – i to nie tylko Demokratów – oraz specjalistów od ubezpieczeń nie podziela jednak entuzjazmu prezydenta do jego ostatnich działań. Na rynku amerykańskich ubezpieczeń zdrowotnych może wkrótce zapanować chaos.
Po pierwsze, nie do końca wiadomo jak zachowają się ubezpieczyciele - z jednej strony pozbawieni rządowych dopłat do ubezpieczeń a z drugiej zachęcani przez Biały Dom do oferowania tańszych ubezpieczeń poza systemem Obamacare.
Część z nich może podnieść stawki ubezpieczeń zdrowotnych w ramach rządowego systemu – ale muszą zgodzić się na to władze stanowe. Jeżeli tak zrobią, stawki wzrosną, co z pewnością spowoduje, że część Amerykanów wycofa się z Obamacare. Jeżeli się nie zgodzą na wzrost cen polis – odnawiane są co roku – wtedy niektóre firmy ubezpieczeniowe mogą wycofać się z rynku. Już teraz aż w ponad 1500 amerykańskich hrabstwach na ponad 3140 wszystkich, działa tylko jeden ubezpieczyciel, sprzedający na rynku indywidualnym polisy Obamacare.
Niewykluczone są również pozwy sądowe przeciwko administracji Trumpa, w związku z obcięciem dopłat do ubezpieczeń. Grożą już takimi prokuratorzy generalni Nowego Jorku i Kalifornii.
Problemem jest również fakt, że Kongres nie może, nawet gdyby chciał, łatwo zmienić decyzji Trumpa. Prezydent zapowiedział przy tym, że zawetuje każdą ustawę, której celem będzie wyłącznie wznowienie rządowych dopłat do ubezpieczeń.
Czytaj więcej: Latem na celowniku Donalda Trumpa znalazły się hiszpańskie oliwki.
Ryzykowna gra
Wydaje się, że ostatnie posunięcia prezydenta USA, mogą doprowadzić w końcu do upadku systemu Obamacare. I mogą też zmusić Republikanów do zintensyfikowania prac nad nowym ustawodawstwem w tej kwestii.
Kłopot jednak w tym, że – po pierwsze – trzy najważniejsze w tym roku próby przepchnięcia nowej reformy przez Senat zakończyły się spektakularnymi porażkami.
A po drugie, Amerykanie wcale nie mają aż tak radykalnych poglądów dotyczących Obamacare jak Donald Trump i większość Republikanów w Kongresie.
Obama care Evan Vucci/AP
Wg np. sondażu przeprowadzonego kilka dni temu dla Kaiser Family Foundation 66 proc. Amerykanów uważa, że kongresmeni powinni się skoncentrować na stabilizacji systemu Obamacare, a nie jego likwidacji. Myśli tak przy tym aż 43 proc. zwolenników Republikanów.
A z wcześniejszego sondażu wynika, że już 60 proc. Amerykanów obarcza problemami w jego funkcjonowaniu aktualne działania Trumpa i Republikanów, a nie wcześniejsze niedoskonałości prawa przegłosowanego przez Demokratów.
Jednym słowem Trump, rozpoczynając nowy etap działań, zmierzających do likwidacji Obamacare, podejmuje duże polityczne ryzyko. Które może jeszcze stać się bardziej odczuwalne, kiedy miliony uboższych Amerykanów stracą dostęp do tańszych ubezpieczeń zdrowotnych – dotychczasowe pomysły Republikanów związane ze zniesieniem Obamacare oznaczały bowiem, że zostanie ich pozbawionych od 16 do 32 mln obywateli USA.
Tekst pochodzi z blogu "Giełda i gospodarka.pl".