Do narzekań dotyczących trudnej sytuacji demograficznej w Polsce jesteśmy z pewnością przyzwyczajeni, bo słyszymy je od lat. Nie są one pozbawione podstaw, ale warto zwrócić uwagę na to, że dotyczą one przyszłości.
Jeśli chodzi o teraźniejszość i kilkanaście ostatnich lat, to demografia nam w niczym nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, był to okres wyjątkowo pod tym względem korzystny.
Istnieje ciekawa teoria o tym, że kiedy współczynnik obciążenia demograficznego spada odpowiednio nisko, wtedy znacząco pomaga to rosnąć gospodarce. Nietrudno to wytłumaczyć.
Współczynnik obciążenia demograficznego to ułamek, w którym liczbę ludzi w wieku roboczym dzieli się przez liczbę pozostałych osób, czyli tych, którzy są już w wieku poprodukcyjnym i tych, którzy są jeszcze przed 18 urodzinami. Wiadomo, że ludzie w tak zwanym wieku roboczym, pracując zwykle produkują więcej, niż sami konsumują. Z kolei emeryci, dzieci, uczniowie to osoby, które albo jeszcze albo już niczego nie produkują, za to konsumują mniej więcej tyle samo, co ci pracujący.
Osoby te trzeba utrzymywać, aby zapewnić im byt. W przypadku emerytów to zadanie systemu emerytalnego, a w przypadku dzieci zwykle rodziców, z niewykluczonym wsparciem państwa. Ważne, że w obydwu przypadkach są to koszty obciążające gospodarkę. Całkowicie uzasadnione, ale obciążające. System emerytalny podnosi nam koszty pracy, bo muszą istnieć składki. Dzieci z kolei zmniejszają dochód na osobę w gospodarstwie domowym.
Niski współczynnik obciążenia demograficznego oznacza, że te obciążenia są relatywnie małe, dlatego wtedy gospodarka może rozwijać się szybciej.
Do obniżenia obciążenia demograficznego zwykle dochodzi się na skutek zmniejszenia dzietności. Oto w pewnym momencie zaczyna wyraźnie spadać liczba urodzeń, generalnie rodzi się mniej dzieci. Jednocześnie wcześniejsze pokolenie nadal jest w wieku produkcyjnym i jeszcze nie przechodzi na emeryturę. Koszty emerytalne więc nie rosną, natomiast koszty związane z dziećmi spadają.
Taka sytuacja może trwać mniej więcej jedno pokolenie. Nazywana jest demograficzną dywidendą. Potem wcześniejszy boom demograficzny (ten z czasów zanim liczba urodzeń zaczęła spadać) zaczyna przechodzić na emeryturę i współczynnik obciążenia demograficznego ponownie rośnie.
Koncepcję demograficznej dywidendy badał m.in. Andrew Mason w swojej pracy z 2005 roku. Wskazywał w niej na przykład Stanów Zjednoczonych z drugiej połowy dziewiętnastego wieku i początku dwudziestego wieku, a także Japonii po 1950 roku.
Do tematu niedawno powrócił dziennikarz Bloomberga Justin Fox dokładając przykłady Hongkongu, Singapuru, Korei Południowej i Tajwanu, a także Chin i kilku innych państw. Wszystkie te przykłady pokazują, że kiedy współczynnik obciążenia demograficznego spada poniżej 50 procent, wtedy dane państwo przeżywa okres znaczącego rozwoju gospodarczego.
Np. dla Japonii był to okres od początku lat sześćdziesiątych aż do początku XXI wieku. Dla Chin to okres od 1996 roku trwający do dzisiaj. W 2013 roku dywidenda demograficzna zaczęła działać w Indonezji, a wg danych Banku Światowego w tym roku ma zacząć działać np. w Meksyku i Bangladeszu. Za dwa lata ma się zacząć w Indiach.
I teraz najciekawsze, czyli my. U nas współczynnik obciążenia demograficznego po 1960 roku wygląda tak:
Współczynnik obciążenia demograficznego w Polsce dane: Bank Światowy
Jak widać zejście poniżej 50% było możliwe dopiero w latach 90-tych, kiedy liczba rodzących się w Polsce dzieci już dość wyraźnie spadała, ale jednocześnie wyż powojenny nadal był w wieku produkcyjnym. Dla nas dywidenda demograficzna rozpoczęła się w 1997 roku.
Przez ostatnie 20 lat w Polsce dokonał się niesamowity skok cywilizacyjny na ogromną skalę, który można mierzyć na setki sposobów zaczynając od umieralności niemowląt, poprzez wartość eksportu, inwestycji, rezerw walutowych, liczbę gospodarstw domowych posiadających lodówkę albo telefon, a na PKB per capita kończąc.
Wiemy, że to zasługa zmiany ustroju w 1989 i przejścia na gospodarkę rynkową, a także w dużej części integracji Polski z Europą Zachodnią, której głównym elementem było wejście do Unii Europejskiej w 2004 roku. Ale może to także zasługa dywidendy demograficznej? Może to, że przypada ona u nas na lata najbardziej efektywnego wzrostu gospodarczego to wcale nie przypadek?
Jeśli tak, to jest jeszcze jedna wiadomość. Niedobra. Według prognoz Banku Światowego ta dywidenda w naszym przypadku skończy się w 2020 roku.
Współczynnik obciążenia demograficznego i jego prognoza do 2050 roku dane: Bank Światowy
Wtedy współczynnik obciążenia demograficznego po 23 latach powróci powyżej 50 procent. Szansa trwająca jedno pokolenie się skończy. Potem może być już znacznie trudniej.