Jak wynika z badania dla towarzystwa ubezpieczeniowego Unum Życie, posiadanie polisy na życie deklaruje 44 proc. Polaków. Istnieją jednak bardzo duże różnice w poszczególnych grupach wiekowych. O ile wśród osób w wieku 30-39 lat ubezpieczenie na życie ma 48 proc. z nich, wśród 40-49-latków 54 proc., 50-59-latków 50 proc., a wśród starszych osób 42 proc., o tyle wśród 25-29 latków posiadanie polisy deklaruje raptem 34 proc. (spośród 25-29-latków jeszcze mniej, tylko 25 proc.).
Obserwacja jest więc jasna - polisy na życie znacznie rzadziej kupują osoby młodsze, na początku swojej drogi zawodowej. Potrzeba zakupu przychodzi z czasem - wraz z rozwojem kariery, powiększającą się rodziną czy rosnącym majątkiem. Choć i tu nie każdemu, lecz mniej więcej co drugiemu Polakowi.
Gdy osoby bez polisy na życie zapytano w badaniu dla Unum Życie dlaczego jej nie mają, zdecydowanie najczęściej padały dwie odpowiedzi - że ubezpieczenie kosztuje za dużo oraz że nie jest im potrzebne. Te dwie opinie można właściwie zawrzeć w jednej konkluzji - polisa na życie jest poczytywana przez wiele osób (szczególnie stosunkowo młodych) jako nie priorytetowy wydatek. Pytanie tylko, czy rzeczywiście zakup polisy na życie jest czymś, co można i warto odłożyć na później?
Składka ubezpieczenia na życie rzeczywiście jest dosyć nietypowym wydatkiem, bo efektów zakupu polisy zwykle nie widzimy szybko. Kupimy chleb i od razu możemy go zjeść. A składki ubezpieczeniowe płacimy i, płacimy i nic. To może u niektórych sprawiać wrażenie, że jest to niepotrzebny wydatek w budżecie domowym i środki można by przekierować gdzie indziej.
Tyle że takie podejście może okazać się zdradliwe. Warto spojrzeć na to trochę z innej perspektywy. Na podobnej zasadzie można byłoby argumentować brak zakupu ubezpieczenia OC przez właściciela samochodu - gdyby nie było to obowiązkowe. Przez wiele lat może przecież nie być potrzebne. Tyle że wystarczy chwila nieuwagi, aby wyrządzić komuś szkodę. Gdyby nie ubezpieczenie, koszty związane z naprawą uszkodzonego pojazdu i leczeniem kierowcy, którymi zostalibyśmy obciążeni, mogłyby być gigantyczne i obciążyć domowy budżet horrendalną sumą.
Taka chwila nieuwagi może zdarzyć się zarówno bardzo doświadczonemu, jak i młodemu kierowcy. Tak samo poważna choroba, niezdolność do pracy, a nawet (odpukać) śmierć może czyhać na każdego, niezależnie od wieku. W takich chwilach ubezpieczenie na życie może finansowo uratować rodzinę i zapewnić jej środki zarówno na bieżące utrzymanie, jak i regulowanie zobowiązań czy leczenie chorego.
Co więcej, kontynuując jeszcze analogię do ubezpieczenia OC - gdyby nie było ono obowiązkowe, każdy kolejny rok bezszkodowej jazdy mógłby utwierdzać nas w przekonaniu, że i w następnych latach nic nam nie grozi. Mówilibyśmy sobie "jeszcze tylko ten jeden rok, i już potem wykupię polisę". Problem pojawiłby się wtedy, gdyby okazało się, że na zakup ubezpieczenia jest już za późno.
Większa popularność polis na życie wśród osób nieco starszych (40- czy 50-latków) wynika w dużej mierze z tego, że te osoby częściej mają już pewną pozycję życiową i związany z nią status majątkowy siebie i rodziny, którą chcą zabezpieczyć przed nieprzewidzianymi, przykrymi zdarzeniami. A przy tym nierzadko także zobowiązania m.in. w postaci kredytu mieszkaniowego. W takiej sytuacji tym bardziej warto wykazać się odpowiedzialnością za siebie i bliskich i objąć ich ochroną. W codziennym zabieganiu czasem niepotrzebnie odrzucamy od siebie myśl "a co by było, gdyby...". Tymczasem wystarczy naprawdę tylko trochę czasu, by porozmawiać z agentem ubezpieczeniowym i już polisa może chronić byt całej rodziny.
Z badania wynika, że osoby na dorobku rzadziej czują potrzebę wykupienia polisy. Tym bardziej, jeśli wychodzą z założenia, że składka ubezpieczenia na życie nie zmieści się w ich budżecie domowym.
Ale warto spojrzeć na to trochę inaczej. Składka ubezpieczeniowa to często równowartość rodzinnych biletów do kina, jednego obiadu w dobrej restauracji czy rozbudowanego abonamentu na kablówkę. Za to ubezpieczenie może w dramatycznej życiowej chwili przynieść potrzebne pieniądze i rozwiązać wiele piętrzących się problemów, niosąc spokój.
Warto na polisę na życie popatrzeć także jeszcze z innej strony. Wyobraźmy sobie, że regularnie co miesiąc odkładamy 100 zł na koncie oszczędnościowym po prostu do wykorzystania w gorszych momentach życia. Za rok będziemy mieli 1200 zł, za 10 lat 12 tys. zł, za 25 lat 30 tys. Zł plus ewentualne odsetki. Nawet zakładając, że konto ma oprocentowanie 3 proc. (co dziś byłoby marzeniem oszczędzającym, rachunki oszczędnościowe są obecnie oprocentowane na poziomie ok. 1 proc.), za 25 lat łącznie z odsetkami na rachunku będzie ok. 41 tys. zł (uwzględniono podatek od zysków kapitałowych 19 proc.).
Tymczasem taka sama składka ubezpieczeniowa - przykładowe 100 zł miesięcznie - może być "warta" znacznie, znacznie więcej w ciągu tych 25 lat, gdy będzie potrzebna wypłata świadczenia (nie mówiąc już o porównaniu sumy uzbieranej np. przez kilka lat w porównaniu z pełną sumą ubezpieczenia). Oczywiście warunki ubezpieczenia - składka, suma ubezpieczenia – zależy od konkretnego przypadku, ale świadczenie z polisy może spokojnie być kilkukrotnie czy kilkunastokrotnie wyższe.
Gdy w badaniu dla Unum Życie zapytano posiadaczy polis na życie, po co im ubezpieczenie, zdecydowanie najczęściej mowa była o odpowiedzialności za bliskich - a więc o czymś, czego raczej nie odkłada się na później. Trudno wyobrazić sobie, żeby ktoś wychodził z założenia, że na razie nie jest odpowiedzialny za los małżonka czy dzieci, ale jeszcze rok albo dwa i zacznie być odpowiedzialny. Dlatego warto się zastanowić, czy i kwestię ubezpieczenia na życie warto odkładać na później.