-
-
-
-
-
-
Dziesiątki lat mam słuchawki różnych producentów, w tym elektrostatyczne japońskie Stax za ponad $400, Seinhauser za $80, Sony i parę innych. Jeśli chcesz mieć radość ze słuchania, polecam ci Grado 60, około $80. Są z rodzaju tzw. open, dające lepsze wrażenie przestrzenne muzyki, nie przepłacisz, długi sznur, a jakość znakomita. Jeśli możesz je dostać mieszkając w Polsce.
Przy okazji, nie nazywajcie słuchawki 'nauszne', bo to brzmi głupio. Nikomu niepotrzebne są słuchawki 'nanożne'. -
W przeciwieństwie do kolumn głośnikowych, których 90% tego co jest na rynku to mizerota, zupełnie przyzwoite słuchawki jest zrobić dość łatwo i kosztują one naprawdę niewiele.
Kupując najtańsze kolumny otrzymujemy — powiedzmy 50% jakości idealnej, szarpiąc się na coś za kilka tysięcy dostaniemy 90%, a ideału po prostu nie ma. Można zamawiać coś z półki dla audioszaleńców za kwoty 5-cyfrowe i będzie to o tyle lepsze od sprzętu ze średniej półki dostępnego w każdym sklepie, że nie każdy do zauważy.
Jeżeli wybierzemy najtańsze możliwe słuchawki, pewnie też będzie słychać 50% tego, co zostało naprawdę nagrane, ale zwiększając budżet blisko 100 zł, jakość bardzo szybko idzie w górę. Trzeba sobie zadać pytanie, czy warto kolejny raz podwajać cenę, aby zbliżyć się o 1% do brzmienia idealnego.
Zwracam uwagę, że dość dużo popularnego sprzętu grającego (i to markowego!) ma w specyfikacji napisane, że zniekształcenia (THD), jakie generuje wzmacniacz, są mniejsze od 10%. Co to znaczy? Tyle samo, co napis, że napój zawiera co najmniej 20% soku. Że jest tam dokładnie 20% soku, a 20% soku to 80% wody (czyli niewiele warta lura), za to 10% zniekształceń to bardzo dużo. Czy jest w ogóle sens interesować się słuchawkami takimi czy owakimi, jeżeli sprzęt zasili je sygnałem mocno odbiegającym od oryginału, ale za to dla zatuszowania podrasowany oczywiście cyfrową korekcją typu ROCK albo CINEMA? -
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
dlugi48
Oceniono 11 razy -9
A jakie mogą być słuchawki, jeśli nie nauszne? Nakolanne? Napośladkowe?