Niepokojące wieści z niemieckiej branży samochodowej. Ten kaszel może skończyć się zapaleniem płuc

Wszystkie oczy skierowane są w Niemczech na branżę samochodową, bo ta jest dźwignią gospodarki. Kiedy zaczyna pokasływać, robi się niespokojnie.

Parafrazując znane powiedzenie można by stwierdzić, że kiedy w Niemczech branża samochodowa ma kaszel, może się to skończyć zapaleniem płuc całej gospodarki. Teraz pierwsze niepokojące objawy ma już BMW i Opel.

Bawarski producent samochodów BMW zmuszony jest zaciskać pasa i zapowiedział, że kilku tysiącom wysokokwalifikowanych pracowników będzie musiał obniżyć tygodniowy wymiar czasu pracy i wynagrodzenia.

U niektórych spośród 5000 osób, których to dotyczy, uszczerbek może wynieść od 10 tys. do 14 tys. euro w roku – donosi tygodnik „Wirtschaftswoche”. BMW nie komentuje tych liczb, wyjaśniając jedynie, że pakiet cięć oszczędnościowych, przygotowywany w firmie, oznacza, że zmniejszy się liczba umów o pracę z 40-godzinnym tygodniowym wymiarem czasu pracy. Rada pracownicza zapowiedziała już swój opór.

>>> We wrześniu świat ujrzy Volkswagena ID.3. I w świecie motoryzacji ma wybuchnąć rewolucja. Dlaczego? Zobacz materiał wideo: 

Zobacz wideo

IAA 2019. Ekologia i motoryzacja

W BMW obowiązywał model, według którego zapisany w umowach zbiorowych tygodniowy czas pracy 35 godz. mógł być podniesiony do 40 godz. z odpowiednio wyższym wynagrodzeniem. Modele takie były zawierane na dwa lata. Obecnie BMW nie chce ich przedłużyć. Na takich umowach pracuje około 17 000 pracowników, jedną trzecią z nich miałyby dotknąć cięcia. Rozmowy o pakiecie cięć oszczędnościowych mają zakończyć się jeszcze w tym roku. Oprócz redukcji 40-godzinnego tygodnia pracy obcięte mają być także dodatkowe roczne gratyfikacje i zmniejszyć ma się liczba pracowników tymczasowych. Poza tym nie będą przyjmowani nowi ludzie na zwalniające się etaty. 

Czytaj więcej: "Kamień milowy" gliwickiej fabryki PSA. Ma produkować 100 tys. dużych "dostawczaków" rocznie

Opel bez późnej zmiany

Od kiedy niemiecki Opel przejęty został przez francuski koncern PSA, jego główna fabryka w Rüsselsheim musi się na nowo skonsolidować. Zarząd Opla zgłosił, że przez najbliższe pół roku pracownicy będą mieć skrócony wymiar czasu pracy. Dotyczy to większości spośród 2600 zatrudnionych w fabryce montażowej. W porozumieniu z radą pracownicza planuje się, by już w październiku zrezygnować na pół roku z później zmiany. Zgodnie z niemieckimi przepisami przedsiębiorstwa mogą zarządzić dla swoich pracowników skrócony wymiar czasu pracy najwyżej na 12 miesięcy. Wprowadzając ten model Opel chce utrzymać całą załogę, ponieważ w roku 2021 na rynek wejdzie następna generacja modelu Astra i potrzebne będą wszystkie ręce do pracy. Obecnie w Rüsselsheim montowany jest tylko model Insignia z niezbyt dobrze sprzedającego się segmentu samochodów średniej klasy.

Więcej o: