Władze Hanau w Niemczech zdecydowały, że od poniedziałku towary są sprzedawane klientom tylko w rozsądnych ilościach, odpowiadających realnemu zapotrzebowaniu w gospodarstwie domowym. Komunikat przekazał burmistrz Claus Kaminsky (SPD).
- 90 proc. osób zachowuje rozsądek, ale ta pozostała, niewielka grupa nierozsądnych coraz bardziej zagraża stanowi zaopatrzenia sklepów - podkreślił szef ratusza. Władze Hanau wzięły przykład z uregulowania wprowadzonego dwa dni wcześniej przez powiat Marburg-Biedenkopf.
Burmistrz dodał, że w ostatni weekend otrzymał wiele zgłoszeń od pracowników sklepów, szczególnie kasjerek, w tej sprawie. Skarżyli się na ataki ze strony klientów, którym zwrócili uwagę, by mieli wzgląd na potrzeby innych kupujących. Klienci ponadto często wywoływali awantury i wyrywali sobie towary z rąk.
- To nie do zniesienia i należy położyć temu kres - mówił Claus Kaminsky. Jak dodał, takie zachowanie prowadzi do tego, że "ludzie, którzy cały dzień troszczą się o innych, na przykład w szpitalach lub o dostawy do sklepów, po skończonej pracy nie mogą kupić żadnego z najpotrzebniejszych produktów".
Komentując tę decyzję, szef Federalnego Urzędu Ochrony Ludności i Reagowania Kryzysowego Christoph Unger powiedział w rozmowie z "Tagesspiegel am Sonntag", że "utrzymywanie koniecznych zapasów jest dobre, ale robienie nadmiernych zakupów i chomikowanie nabytych artykułów nie ma żadnego sensu". Przyznał, że w tym czy innym sklepie może przejściowo czegoś zabraknąć, na przykład drożdży albo mąki, ale "ich zaopatrzenie nie jest w gruncie rzeczy niczym zagrożone". Christoph Unger podkreślił, że "w tej chwili nie planuje się naruszenia w żadnej formie państwowych rezerw żywności, ponieważ sięga się po nie tylko w sytuacji nadzwyczajnej".
Tymczasem, ludzie wiedzą swoje i masowo wykupują ze sklepów nie tylko papier toaletowy, mąkę i makaron. Właściciele hurtowni i dużych sklepów z napojami apelują do klientów, żeby nie ogałacali półek i nie magazynowali skrzynek oraz kartonów z napojami w piwnicach i w schowkach w mieszkaniu. Zagraża to bowiem obiegowi surowców wtórnych, w tym przypadku butelek. Ich brak może wpłynąć na ograniczenie produkcji napojów, na przykład wody mineralnej czy soków. W przypadku wody mineralnej już teraz sytuacja jest napięta, chociaż do załamania się jej dostaw jest jeszcze daleko.
Handel szuka sposobów na "chomikujących klientów". Pomysłowy właściciel hurtowni z napojami w Stuttgarcie, Hans-Peter Kastner, postanowił rozwiązać problem niedostatecznych zwrotów pustych butelek, oferując klientom rolkę papieru toaletowego za darmo, jeżeli przyjdą do jego sklepu z pustymi butelkami. Na wszelki wypadek zamówił już przez Internet dużo tego produktu, który powoli staje się w Niemczech cenionym papierem wartościowym.
W popularnych za Odrą sieciach dyskontowych, takich jak Aldi, Lidl, Netto, Rewe i Penny dla ochrony kasjerek zainstalowano plastikowe szyby, chroniące je przed klientami mogącymi zarazić je koronawirusem przez kichanie i prychanie. Personel ponadto nosi gumowe rękawiczki i ma do dyspozycji dodatkowe środki odkażające. Klientom radzi się, żeby nie płacili gotówką, lecz kartami kredytowymi, przez co unika się kontaktu z rękami kasjerek. W marketach obowiązuje także nakaz utrzymywania odstępu od innych klientów wynoszący przynajmniej 1,5 m, o czym przypominają im naklejone na podłodze taśmy z bardzo widocznym nadrukiem w poprzeczne, jaskrawe paski.
DPA/jak