Wielkie zamieszanie wokół wyszukiwarki polskiej firmy. Niemieccy politycy: To niedopuszczalne
Politycy koalicji rządowej i opozycji w Bundestagu zaapelowali o objęcie stosownymi regulacjami polskiej firmy startupowej, która oferuje wyszukiwarkę twarzy w internecie. Według badań portalu netzpolitik.org wyszukiwarka PimEyes w zmasowany sposób analizuje twarze w internecie pod kątem indywidualnych cech i przechowuje dane biometryczne. Baza danych zawiera około 900 milionów twarzy.
Tankred Schipanski, rzecznik klubu poselskiego chadecji ds. polityki cyfrowej w Bundestagu, określił to narzędzie jako "niedopuszczalne". "Jeśli nie uda się rychłe uregulowanie aplikacji na poziomie UE, musimy zadziałać w kraju jako narodowi ustawodawcy” - powiedział w rozmowie z portalem netzpolitik.org.
Jens Zimmermann, rzecznik socjaldemokratów ds. polityki cyfrowej, wezwał do dokładnego zbadania, czy istniejące regulacje prawne zapewniają wystarczającą ochronę. - Czy naprawdę chcemy żyć w społeczeństwie, w którym anonimowość nie jest już możliwa w przestrzeni publicznej? - pytał.
Czytaj więcej: Miliard euro przez dziesięć lat: tyle kosztowały Niemcy amerykańskie bazy wojskowe
"Bardzo niebezpieczna" aplikacja
Rzeczniczka ds. polityki cyfrowej klubu Lewicy w Bundestagu, Anke Domscheit-Berg, oceniła PimEyes jako „bardzo niebezpieczną” aplikację. Domscheit-Berg podkreśla, że kobiety, które chcą anonimowo poruszać się w miejscach publicznych, mogą być w ten sposób łatwiej zidentyfikowane i narażone na molestowanie.
Zwróciła się ona do pełnomocnika rządu ds. ochrony danych Ulricha Kelbera. - Jeśli ta aplikacja nie ma żadnej podstawy prawnej, określonej w RODO, należy nałożyć odpowiednie sankcje i jak najszybciej zapobiec rozprzestrzenianiu się tej aplikacji – apeluje posłanka.
Europejskie rozporządzenie o ochronie danych (RODO) stanowi, że przetwarzanie danych biometrycznych w celu jednoznacznej identyfikacji osoby fizycznej jest zabronione.
PimEyes podkreśla, że wyszukiwarka nie ma służyć do identyfikacji osób. Użytkownicy mają sami przesyłać tam swoje zdjęcia, by móc stwierdzić, gdzie ich zdjęcia pojawiają się w sieci.
Sprawa ta przypomina kontrowersyjną amerykańską firmę Clearview AI, która zebrała około trzech miliardów zdjęć osób z internetu w celu opracowania kompleksowej bazy danych do rozpoznawania twarzy. Jak donosi „New York Times”, do stworzenia swojej bazy danych publicznie dostępne obrazy były „wessane” z platform takich jak Facebook i YouTube lub amerykańskiego serwisu płatniczego Venmo. Obecnie toczy się szereg spraw w związku z prywatnymi pozwami przeciwko Clearview AI. Organy ścigania w stanie Vermont prowadzą dochodzenie w sprawie firmy.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.
-
500 plus. Jedna bardzo ważna zmiana i dotyczy wszystkich, którzy korzystają ze świadczenia
-
Nadmierna śmiertelność w Polsce była jesienią najwyższa w całej Unii Europejskiej [WYKRES DNIA]
-
Szczepionka na koronawirusa. Włochy chcą podjąć kroki prawne przeciwko Pfizerowi z powodu opóźnień
-
Nawalny opublikował materiał o "pałacu dla Putina". "Wygląda jak rezydencja barona narkotykowego"
-
W przyszłym tygodniu decyzja dotycząca obostrzeń. Premier: Scenariusze "być może będą bardziej pozytywne"
- "Sueddeutsche Zeitung": Nord Stream 2 pozostanie tematem spornym z USA
- Chiny nakładają sankcje na 28 Amerykanów z administracji Donalda Trumpa. Za "szalone działania"
- Biden "przejął" od Trumpa bliskie rekordów indeksy na Wall Street. Ale także ogromny dług publiczny
- Kiedy nastąpi otwarcie biznesu? Piotr Müller: Decyzje ws. lockdownu w przyszłym tygodniu
- Jest zgoda Brukseli na program wsparcia dla polskich firm. Do przedsiębiorców popłynie 1,9 mld euro