Kanclerz Niemiec Angela Merkel przyznała na sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, w której uczestniczyła przez połączenie wideo, że wie o istnieniu kontrowersji wokół Nord Stream 2. Jednakże - zaznaczyła - gaz z tego rurociągu nie jest gorszy niż gaz płynący z Rosji przez Ukrainę czy Turcję. "Mam wrażenie, że w związku z Nord Stream 2 mamy do czynienia z konfliktem, który ma dużo szerszy wymiar i który dotyka kwestii, w jakim wymiarze chcemy handlować z Rosją" - powiedziała.
"Mamy wiele konfliktów z Rosją, które niestety utrudniają nasze relacje" - dodała szefowa niemieckiego rządu. "Ale i tak musimy porozmawiać". W tym kontekście, jak podkreśliła, Niemcy podjęły decyzję za budową Nord Stream 2, nawet jeśli wielu w tej "bitwie politycznej" nie zgadza się z tą decyzją. Niemcy bowiem zdecydowały się na jego budowę.
O projekcie Nord Stream 2 mówiła też niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer (CDU), która postawiła pod znakiem zapytania jego przyszłe wykorzystanie. Powstaje pytanie, czy Nord Stream 2 będzie wykorzystywany w przyszłości, "czy gaz będzie przesyłany, ile to będzie gazu" - wyliczała minister podczas debaty think tanku Ifri i Fundacji Konrada Adenauera w Paryżu. Według jej wiedzy, nad tym pytaniem obecnie pracują prawnicy.
Minister nie widzi jednak "większego sensu" w zatrzymaniu prawie zakończonej budowy niemiecko-rosyjskiego gazociągu, którym ma płynąć gaz ziemny z Rosji do Niemiec.
Nord Stream 2 od lat jest jednym z głównych punktów spornych w relacjach niemiecko-amerykańskich. USA obawiają się uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu i chcą zatrzymać projekt za pomocą sankcji. Rząd niemiecki wielokrotnie podkreślał, że jest to projekt gospodarczy. Projektowi sprzeciwiają się kraje Europy Wschodniej, w tym Polska i kraje bałtyckie.
(DPA, AFP/sier)
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.