Niemcy rozpoczynają ewakuację swoich obywateli i lokalnych współpracowników z Afganistanu, gdzie władzę przejęli talibowie. W tym celu w poniedziałek (16 sierpnia) w kierunku Afganistanu wyleciały trzy wojskowe samoloty transportowe – poinformował rzecznik Ministerstwa Obrony w Berlinie. Maszyny Luftwaffe mają utworzyć „most powietrzny" pomiędzy Kabulem a stolicą Uzbekistanu, Taszkientem. Tam ewakuowani przesiądą się do dwóch cywilnych samolotów czarterowych, którymi mają udać się do Niemiec.
- Ewakuacja zagrożonych ludzi z Kabulu jest dla rządu federalnego sprawą o najwyższym priorytecie – oświadczył w poniedziałek rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert. Dodał, że w tej chwili celem jest „wywiezienie z kraju i zapewnienie bezpieczeństwa tak wielu afgańskim lokalnym współpracownikom, jak to możliwe".
Według agencji AFP niemiecki rząd federalny zamierza wywieźć z Afganistanu, oprócz własnych obywateli, około 2000 Afgańczyków. Chodzi o lokalnych współpracowników, którzy pracowali dla kontyngentu Bundeswehry i innych niemieckich instytucji, ale także o zagrożone kobiety, obrońców praw człowieka i innych pracowników organizacji pozarządowych. Wojskowy samolot transportowy A400M może pomieścić 150 pasażerów.
Plan ten kanclerz Angela Merkel miała przedstawić w poniedziałek szefom klubów parlamentarnych w Bundestagu – wynika z nieoficjalnych informacji. Na początku przyszłego tygodnia Bundestag miałby zatwierdzić mandat dla tej operacji Bundeswehry z mocą wsteczną; niemieckie prawo dopuszcza taką możliwość w sytuacjach zagrożenia.
Komentując sytuację w Afganistanie, Merkel miała przyznać, że są to „bolesne godziny". Według uczestników zamkniętego posiedzenia władz frakcji CDU niemiecka kanclerz relacjonowała też, że już kilka miesięcy temu zidentyfikowano 2500 lokalnych współpracowników kontyngentu Bundeswehry i niemieckich instytucji w Afganistanie, a także 2000 innych osób, którzy chcą opuścić Afganistan, jak obrońcy praw człowieka i adwokaci. W sumie chodzi o 10 tysięcy osób, wliczając rodziny. Merkel zapowiedziała też dalsze wsparcie dla lokalnych organizacji pomocowych, jak i krajów sąsiadujących z Afganistanem, które będą przyjmować uchodźców.
Według niemieckiego MSZ akcję ewakuacyjną koordynuje zespół kilkudziesięciu dyplomatów na lotnisku w Kabulu. Mają oni skontaktować się z każdą osobą, dla której zarezerwowano miejsce w samolocie. MSZ w Berlinie ostrzegło jednocześnie Afgańczyków, by nie udawali się na lotnisku w Kabulu na własną rękę.
– To może być ryzykowne. Sytuacja na i wokół lotniska jest aktualnie niejasna – powiedział rzecznik niemieckiego ministerstwa. Już w nocy z niedzieli na poniedziałek 40 pracowników niemieckiej ambasady miało wylecieć z Kabulu samolotem sił USA do Kataru.
Bardziej zdecydowanych działań od niemieckich władz domagają się opozycyjni Zieloni, którzy wzywają do szybkiego przyjęcia afgańskich uchodźców, szczególnie tych, którzy w minionych latach pracowali dla Bundeswehry albo partnerów z NATO, a po przejęciu władzy przez talibów, boją się o swoje życie. Zdaniem liderki Zielonych Annaleny Baerbock należy przyjąć co najmniej pięciocyfrową liczbę uchodźców, czyli ponad 10 tysięcy. Podkreśliła, że trzeba działać szybko. – Tu chodzi o godziny – mówiła Baerbock na spotkaniu z wyborcami we Frankfurcie nad Menem, zarzucając MSZ, że działało zbyt wolno i nie reagowało na ostrzeżenia.
Były szef Zielonych i minister spraw zagranicznych Joschka Fischer skrytykował zbyt szybkie – jego zdaniem – wycofanie się wojsk USA i innych państw Zachodu z Afganistanu. Jego zdaniem nie negocjowano nawet warunków tego kroku. – Tego nie można się było spodziewać. Był to błąd – ocenił Fischer, który był szefem niemieckiej dyplomacji w czasie, gdy kilka tygodni po zamachach na USA z 11 września 2001 roku siły państw NATO wkroczyły do Afganistanu i pozbawiły władzy talibów.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle. Autor: DPA, AFP, RTR/ widz