Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock w poniedziałek po południu, a nie już w niedzielę, jak planowano, pojedzie z ważną wizytą do Republiki Południowej Afryki. Powodem jest udział w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w Luksemburgu, którzy w poniedziałek rano mają rozmawiać o najnowszych wydarzeniach w Rosji. W RPA Baerbock ma z kolei rozmawiać także o Ukrainie: jak mówiła, docenia wkład tego państwa w starania o zakończenie wojny.
Baerbock nie komentowała sytuacji w Rosji od wybuchu buntu Grupy Wagnera. Zamieściła tylko wpis, w którym zapewniła, że rząd Niemiec przygląda się sprawie. Oświadczenie to podał na swoim koncie też kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Od wczorajszego wieczoru bardzo uważnie obserwujemy rozwój wydarzeń w Rosji i jesteśmy w bliskim kontakcie z naszymi międzynarodowymi partnerami. Obywatele niemieccy w Rosji powinni zdecydowanie przestrzegać naszych instrukcji dotyczących podróży i bezpieczeństwa
– napisała szefowa MSZ.
W sobotę w Berlinie odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego rządu Niemiec.
Sytuację w Rosji skomentował natomiast polityk opozycyjnej CDU odpowiedzialny w partii za sprawy zagraniczne. Norbert Roettgen – podobnie jak analitycy amerykańskiego ISW – uważa, że władza Władimira Putina została poważnie nadszarpnięta przez wewnętrzną walkę o władzę z grupą najemników Grupy Wagnera.
„To półtora dnia to dla władzy Putina poważny cios" – ocenił Roettgen w rozmowie dla „Rheinische Post" z Düsseldorfu i „General-Anzeiger" z Bonn. Jak przypomniał, szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn był „człowiekiem Putina" i jego próba zamachu stanu to „porażka" prezydenta Rosji.
Dopiero mediacja Aleksandra Łukaszenki załagodziła sytuację – zauważył. „Putin musi powstrzymać się od karania puczystów, co jest kolejną oznaką jego słabości. Putin nigdy się z tego nie podniesie" – powiedział z przekonaniem Roettgen.
Odnosząc się do możliwych powodów, dla których Prigożyn powstrzymał swoich najemników przed marszem na Moskwę, Roettgen powiedział: „Być może nie wiemy jeszcze wszystkiego o umowie. Wiele wskazuje, że Prigożyn przecenił się militarnie i politycznie".
W piątek wieczorem Jewgienij Prigożyn, wcześniej prawa ręka Putina, wypowiedział Kremlowi wojnę po – jak twierdził – ataku regularnych wojsk rosyjskich na Grupę Wagnera. Administracja USA, co podano w niedzielę, miała natomiast już od środy wiedzieć o planowanym buncie Prigożyna, wielu analityków wskazuje na udział i wsparcie dla buntowników części służb rosyjskich.
Prigożyn zmobilizował do buntu wagnerowców z różnych zakątków Rosji. Zajęli oni Rostów nad Donem i ruszyli na Moskwę. Rosyjscy dygnitarze, w tym sam Putin, mieli zareagować paniką i uciec z miasta. Kreml obstawił przejścia do stolicy żołnierzami, wycofał część swoich regularnych wojsk z Ukrainy do kraju, by broniły Moskwy.
W sobotę wieczorem, ok. doby po wybuchu buntu Prigożyn wstrzymał marsz na Moskwę i zapowiedział wycofanie się z próby puczu. Pośrednikiem między Kremlem a szefem wagnerowców był Aleksandr Łukaszenka, który zgodził się przyjąć Priogożyna. Według niepotwierdzonych przez rzetelne źródła informacji rzecznika Kremla już w niedzielę po południu Prigożyn był na Białorusi. Kreml na razie deklaruje, że nie będzie karał buntowników, ale wg ekspertów Prigożyn nie jest bezpieczny.
Sam Prigożyn twierdzi, że w próbie puczu nie zginął żaden jego najemnik, zginęli natomiast regularni żołnierze rosyjscy, gdy wagnerowcy zestrzelili trzy śmigłowce rosyjskie i samolot. Prigożyn zapowiedział, że wypłaci odszkodowania.
Nie wiemy, co szef Grupy Wagnera i jego ludzie będą robić na Białorusi, niezależne ukraińskie media podały już jednak, że obawiają się ich kolejnego ataku, tym razem z tego kraju. W sobotę Ukraińcy wykorzystali chaos w Rosji: udało się im odzyskać kolejne tereny, w tym te okupowane od 2014 roku.
Politycy, w tym premier Polski, podkreślają, że nie ma jasności co do przyczyn buntu w Rosji. Analitycy od miesięcy piszą jednak o konflikcie między Prigożynem a otoczeniem Władimira Putina, zwłaszcza kierownictwem MON, i osobistej nienawiści między szefem wangnerowców a Siergiejem Szojgu, któremu zarzuca się nieudaczne i szkodliwe dla armii rosyjskiej prowadzenie wojny.
Tuż przed buntem MON miało szykować przymusowe wcielenie do rosyjskiej armii najemników Grupy Wagnera, których niezależność i skuteczność była dla kierownictwa resortu coraz groźniejsza.
Bezwzględni wagnerowcy, oskarżani o zbrodnie wojenne w Syrii, są sprawnie zarządzani i wielu z nich to wyciągnięci z więzień kryminaliści. Wcześniej Prigożyn wielokrotnie skarżył się na złą aprowizację grupy, co miało być celowym działaniem MON.