"Polska ze względu na wojnę w Ukrainie podwoiła swoje wydatki na obronność. Dzięki temu pozycja Polski w Europie na krótką metę uległa wzmocnieniu, ale pytania dotyczące perspektyw (rozwoju armii) pozostają niewyjaśnione" – pisze Ivo Mijnssen w weekendowym wydaniu dziennika ekonomicznego "Handelsblatt".
Autor przypomniał paradę wojskową 15 sierpnia w Warszawie i podkreślił, że była ona "sygnałem mającym odstraszyć Rosję". Plany rozbudowy polskiej armii "robią wrażenie" – ocenił Mijnssen dodając, że środkowoeuropejski kraj chce stać się "wiodącą siłą wojskową" w Europie. Liczebność polskiego wojska ma do 2035 r. zwiększyć się dwukrotnie – do 300 tys. Obecnie najliczniejszą armię ma Francja – 205 tys. żołnierzy.
"Handelsblatt" zwraca uwagę na wysokie koszty modernizacji armii. Wydatki na obronność mają wynieść w roku bieżącym 3,9 proc. PKB, niemal dwa razy więcej niż zalecona przez NATO wartość. PiS przyjął plan modernizacji już w 2019 r. Wojna Rosji z Ukrainą podziałała jak katalizator zmian. Polska przekazała Ukrainie 260 czołgów oraz myśliwce MiG-29, co oznaczało utratę znacznej części zdolności do obrony.
Mijnssen zwraca uwagę, że polski przemysł zbrojeniowy współpracuje przede wszystkim z USA, Koreą Południową i Izraelem. Niemcy i Francja są przez rząd PiS pomijane. Powodem są zdaniem redakcji napięte stosunki rządu w Warszawie z Unią Europejską z powodu sporu o praworządność. Polska jest w dodatku przekonana, że w kwestiach bezpieczeństwa Europa odgrywa rolę drugoplanową. Analiza zamówień wykazała, że Polska chce przede wszystkim wzmocnić lotnictwo i siły lądowe.
Problemem Polski jest zdaniem "Handelsblatt" pozyskanie specjalistów do zmodernizowanej armii i do przemysłu zbrojeniowego. Ponieważ rynek pracy jest pusty, wyjściem jest atrakcyjne wynagrodzenie. Jak podało Ministerstwo Obrony, podstawowe uposażenie wojskowych zostało od 2015 r. niemal podwojone, w przeliczeniu do 1040 euro. Pomimo tego płynność kadr jest wysoka. Jedną z przyczyn jest zdaniem redakcji dokonana z powodów politycznych wymiana dowództwa armii.
"Nie można nie zauważyć, że PiS wykorzystuje rozbudowę armii w kampanii wyborczej" – pisze Mijnssen. Geopolityczna sytuacja umożliwia PiS występowanie przed wyborami w roli jedynej siły, która broni polskiej suwerenności – dodaje autor. Jego zdaniem zagranica akceptuje propagowany przez PiS wizerunek. "Z Niemiec niemal nie słychać krytyki, gdyż Berlin jest zadowolony, że sąsiad umacnia swoją rolę jako wojskowy bufor. USA i NATO także cenią silnego partnera w geopolitycznie niespokojnym regionie" – pisze Mijnssen.
Na koniec dziennikarz "Handelsblatt" cytuje byłego wysokiego funkcjonariusza NATO Jamie Shea: "Znaczenie Polski w Sojuszu bardzo wzrosło. Jeżeli (Polacy) zrealizują swoje plany zakupu broni, staną się wojskową potęgą w Europie".
Artykuł w "Handelsblatt" jest kolejnym materiałem w niemieckich mediach, w którym pozytywnie oceniono przebudowę polskiej armii. "Żaden inny kraj NATO nie wydaje na zbrojenia tyle, co Polska" – pisał pod koniec sierpnia w "Die Welt" Philipp Fritz po decyzji amerykańskiego Departament Stanu o sprzedaży Polsce 96 śmigłowców uderzeniowych AH-64E. "Polska działa z rozmachem, programy zbrojeniowe przybrały ogromne rozmiary" – pisał wówczas niemiecki dziennikarz, przeciwstawiając działania polskiego MON ślimaczącym się reformom Bundeswehry.
Fritz zwrócił jednak uwagę na nieprzejrzysty sposób finansowania zmian w polskiej armii. "Rząd w Warszawie utworzył bowiem kilka specjalnych funduszy i budżetów równoległych, aby sfinansować swoje miliardowe przejęcia. Opinia publiczna i opozycja nie wiedzą jednak, skąd dokładnie pochodzą te pieniądze" – pisał dziennikarz "Die Welt".
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle