Udało się uratować dziewięć tygrysów, które trafiły spod białoruskiej granicy do Poznania. Ich stan jest jednak ciężki. Jak wynika z informacji przekazanych przez dyrektorkę poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewę Zgrabczyńską, nie wiadomo, jak długo potrwa leczenie.
- Jeden z tygrysów jest w stanie bardzo ciężkim. W jego oczach widzimy rozpacz, ciemność, która była w tych klatkach, które są zbyt małe, w których zwierzęta nie mogły się nawet przemieścić i siedziały we własnych odchodach - przyznała ze łzami w oczach w rozmowie z dziennikarzami. Nagranie z jej wypowiedzią zamieścił reporter RMF FM Mikołaj Chłystun.
Zgrabczyńska podkreśliła, że tygrysy były trzymane w dramatycznych warunkach. Ich klatki były tak małe, że nie miały możliwości przemieszczania się. Znajdowały się we własnych odchodach. Dodała, że "ma nadzieję, że powstanie azyl, przepisy i więcej nie będzie takich sytuacji".
Jednocześnie dyrektor poznańskiego przyznała, że tygrysy miały najprawdopodobniej zostać przeznaczone "na części". Ze zwierząt pozyskuje się m.in. zęby, pazury, a także futro i skórę.
Ciężarówka z 10 tygrysami przyjechała z Włoch. To miała być darowizna dla jednego z ogrodów zoologicznych na Białorusi (później, jak się okazało, potwierdziły się informacje, iż niektóre ze zwierząt miały trafić do Dagestanu). Kierowcy udało się przejechać przez polską granicę, ale białoruscy pogranicznicy wstrzymali transport z powodu braku oryginału dokumentów przewozowych. Zwierzętami zajmuje się graniczny lekarz weterynarii. Jedno ze zwierząt padło. Wówczas ZOO w Poznaniu zdecydowało ruszyć na pomoc wycieńczonym tygrysom.
Jeśli chcesz wesprzeć poznańskie zoo w walce o życie i zdrowie tygrysów, możesz wpłacić datek: 98 1020 4027 0000 1602 1441 7713 Miasto Poznań, Ogród Zoologiczny w Poznaniu, ul. Kaprala Wojtka 3, 61-063 Poznań, z dopiskiem CISNA I JEJ PRZYJACIELE.