Rusza maraton negocjacji klimatycznych w Madrycie. Wyjaśniamy, co ma zdarzyć się na COP25

25. szczyt COP miał najpierw odbyć się w Brazylii, później w Chile, a na ostatnią chwilę przeniesiono go do Madrytu. Te zmiany wpłyną na negocjacje, a przed ich uczestnikami stoi wyzwanie ustalenia trudnych i technicznych zagadnień porozumienia klimatycznego. Na ręce będą patrzeć im aktywiści. Rok temu nie szczędzili krytyki Polsce, którą określono "skamieliną roku".

Najnowszy raport ONZ nie pozostawia wątpliwości - kraje świata muszą drastycznie zwiększyć cele swojej polityki klimatycznej, jeśli mamy mieć szanse na uniknięcie katastrofy klimatycznej. W dwóch pierwszych tygodniach grudnia przedstawiciele rządów i organizacji międzynarodowym spotkają się w Madrycie na kolejnej turze negocjacji klimatycznych - szczycie COP25. 

O zwiększaniu ambicji w polityce klimatycznej z pewnością będzie na szczycie głośno. Będą o tym mówić aktywiści, ale też niektóre rządy i Sekretarz Generalny ONZ António Guterres. Zapewne pojawią się wezwania do drastycznego zwiększenia ambicji w przyszłym roku. Jednak nie to będzie głównym celem COP25. Strony ONZ-owskiej konwencji klimatycznej mają ostatni moment, by ustalić dotąd niedogadane kwestie techniczne porozumienia. Negocjowane będą kwestie tyle skomplikowane, co ważne dla praktycznego funkcjonowania Porozumienia paryskiego, których nie udało się ustalić na szczycie w Katowicach. 

Na atmosferę na szczycie będzie z pewnością rzutować to, że coraz dobitniej widoczny jest kryzys klimatyczny. Potwierdza to nauka: według kilku ostatnich raportów poziom gazów cieplarnianych w atmosferze rośnie i jest rekordowo wysoki; światowe rządy planują do 2030 r. wyprodukować 120 proc. więcej paliw kopalnych niż byłoby to wskazane przy utrzymaniu ocieplenia poniżej 1,5 proc. stopnia Celsjusza; zaś poziom ambicji w polityce klimatycznej państw musi wzrosnąć co najmniej pięciokrotnie, by zatrzymać ocieplenie. Do tego USA - drugi największy na świecie emitent dwutlenku - formalnie poinformowały, że wycofują się z Porozumienia paryskiego. -To na pewno nie poprawia atmosfery negocjacji - powiedziała w rozmowie z Gazeta.pl Lidia Wojtal, ekspertka na polu negocjacji klimatycznych i członkini zespołów polskiej prezydencji COP14 i COP19.

Pechowy szczyt

O ile szczyt COP24 w Polsce miał kilka wizerunkowych wpadek, o tyle 25. szczyt jeszcze przed rozpoczęciem jest pasmem problemów. Początkowo miał odbyć się w Brazylii, jednak kraj zrezygnował z tego już rok temu z powodu ograniczeń budżetowych i zmiany władzy po zwycięstwie skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro. Na organizację zgodził się po tym inny kraj Ameryki Południowej - Chile. Przez rok przygotowywało się ono do COP25, jednak na miesiąc przed rozpoczęciem kraj odwołał organizację szczytu ze względu na wielkie protesty przeciwko nierównościom społecznym. 

Sytuację uratowała Hiszpania, która zgłosiła się do organizacji szczytu w Madrycie, co w tak krótkim czasie będzie ogromnym wyzwaniem logistycznym. To także problem dla organizatorów i tysięcy uczestników, którzy muszą zmienić plany. Choć Hiszpania będzie gospodarzem COP25, to Chile zachowa prezydencję szczytu (co nie jest pierwszą taką sytuacją - podczas prezydencji Fidżi szczyt zorganizowano w Niemczech). 

Lidia Wojtal ocenia, że zmiana miejsca szczytu wpłynie na “nadreprezentację organizacji z Europy”. - Natomiast tych, którzy mieli reprezentować Amerykę południową, będzie mniej. Co jest jest przykre, bo dzięki temu, że COP-y odbywają się w różnych częściach świata pokazują lokalnej społeczności, co się dzieje - powiedziała.

Możliwe są też problemy czysto logistyczne, które jednak utrudniają same obrady. - Trzeba mieć odpowiednią ilość fizycznego miejsca na negocjacje. Jest wiele grup negocjacyjnych, one pracują równolegle i trzeba im zapewnić miejsce. Kiedy ma się zupełnie nowy obiekt, to trzeba wszystko przearanżować. I może być tak, że jedni miejsce dostaną, a inni nie, albo mniej niż faktycznie potrzeba. To zawsze powoduje napięcia, i bywa, że te napięcia z czasem eskalują na poziom całych negocjacji - powiedziała. Ponadto koszty lotów i noclegu dla delegacji to duży wydatek, szczególnie dla państw rozwijających się, zmiana rezerwacji zajmuje dużo czasu, a części pieniędzy mogą nie odzyskać.

Katowice Rulebook do dokończenia 

Na przełomowym szczycie klimatycznym w 2015 roku strony przyjęły tzw. Porozumienie paryskie, które stawia przed nimi cel ograniczenia globalnego ocieplenia do końca wieku do poziomu znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza i dążenia do poziomu 1,5 stopnia. Te liczby nie są przypadkowe - 1,5 stopnia to zdaniem naukowców poziom, który oznacza poważne konsekwencje, ale jeszcze nie katastrofę klimatyczną. Jest zatem względnie bezpieczny. 

Jednak porozumienie z Paryża wyznaczało cele, a nie sposoby ich osiągnięcia. To było tematem kolejnych negocjacji i w Polsce w ubiegłym roku udało się doprowadzić do przyjęcia tzw. Katowice Rulebook, czyli programu działania Porozumienia paryskiego. To liczący ponad 150 stron zestaw przepisów, które stanowią  "mapę drogową" do tego, co każdy kraj musi zrobić w ramach walki ze zmianami klimatu, jak się z tego rozliczać itd. Jednak niektóre kwestie były tak trudne, że negocjacje nad nimi w Katowicach przeciągały się i ostatecznie postanowi przełożyć te decyzje na kolejny rok. 

- Na szczycie będą negocjowane trzy elementy Katowice Rulebook. Głównym i najbardziej politycznym jest światowy system handlu emisjami - powiedziała Wojtal. - Drugą kwestią jest przegląd Warszawskiego Międzynarodowego Mechanizmu Strat i Szkód, a trzecią - dopracowanie szczegółowych wymagań dotyczących raportowania w ramach porozumienia - dodała.

System handlu emisjami na stanowić zachętę dla projektów, które pozwalają ograniczać emisje gazów cieplarnianych. Jednak szczegóły tego, jak system ma wyglądać, są przedmiotem sporu - i dlatego nie udało się ich wypracować na COP24. Jak wyjaśniała ekspertka, dotychczasowy system wynikający z Protokołu z Kioto "miał dużo luk" i wiele projektów w jego ramach "niekoniecznie były tak przyjazne dla środowiska, jak powinny". - Teraz trzeba ten system uwiarygodnić i usprawnić - dodała.

Główną osią politycznego sporu jest to, żeby po pierwsze ten nowy system się z marszu nie rozleciał - czyli żeby wiarygodność środowiskowa i cena jednostek w handlu emisjami były utrzymywane. A drugą, mocno polityczną sprawą, jest niedopuszczenie do używania jednostek z poprzedniego systemu w ramach kończącego się już Protokołu z Kioto po 2020 roku

- stwierdziła. Bardzo dużo takich jednostek do handlu emisjami posiada Brazylia i ta sprawa była kwestią sporną między jej przedstawicielami a m.in. Unią Europejską na poprzednim szczycie. Poza kwestiami stricte dotyczącymi porozumienia klimatycznego, pojawią się też dodatkowe tematy. Polska w Katowicach promowała idee sprawiedliwej transformacji, elektromobilność i rolę lasów. COP25 pod prezydencją Chile ma być "błękitnym" szczytem - ponieważ nacisk będzie kładziony na zagadnienia związane z oceanami. 

Donośny głos aktywistów

Szwedzka aktywistka Greta Thunberg planuje po drugi (pierwszy był w Katowicach) pojawić się na szczycie COP. Nastolatka m.in. w tym celu przepłynęła ocean do Ameryki, chcąc uniknąć emisji gazów cieplarnianych związanych z lotem. Po zmianie miejsca COP25 udało jej się znaleźć żaglowiec z powrotem do Europy. Thunberg jest znana z ostrych przemówień i odwoływania się do sumienia rządzących. Tego samego można się spodziewać po jej udziale w konferencji Madrycie. 

Jednak z pewnością nie będzie jedynym głosem protestu na szczycie. Biorą w nim udział inni młodzi aktywiści, zaś na ulicach stolicy Hiszpanii może dojść do protestów ws. klimatu.

Aktywiści z organizacji pozarządowych będą też obserwować obrady od środka, oceniać ich przebieg i postawy państw. Brak odważnych i ambitnych działań z pewnością spotka się z głośną krytyką. Na szczycie COP24 w Katowicach Polska została uznana przez aktywistów za „Skamielinę Roku” za trzymanie się uzależnienia od węgla i wypowiedzi m.in. prezydenta Andrzeja Dudy:

Zobacz wideo
- Organizacje pozarządowe będą organizować manifestacje, wydarzenia "na korytarzu", na których przedstawiają w różny sposób swoje racje. Pełnią też bardzo ważną rolę przez to, że organizują bardzo wiele spotkań z biznesem i politykami. One tak naprawdę zadają te najtrudniejsze pytania, są prezentowane najnowsze badania

- powiedziała Wojtal. Od 2015 roku organizacje mają też większy dostęp do samych negocjacji.

Co rok 2020 

Poza kwestiami technicznymi negocjacji, część uwagi będzie zapewne skierowana na rok 2020 i szczyt klimatyczny w Glasgow. Na nim strony konwencji klimatycznej mają przedstawić zaktualizowane - i w domyśle zwiększone - cele na kolejny okres. - Co ma się na tym szczycie wydarzyć pod względem negocjacyjnym, to rozpoczęcie dyskusji o nowym celu finansowania klimatycznego, jak zostało powiadomione w Katowicach. Próby rozpoczęcia tej dyskusji będą już w tym roku na COP25 - powiedziała Wojtal. 

Nad szczytem najpewniej będzie też wisieć pytanie, jak sytuacja wewnętrzna wpłynie na jego organizację: w grudniu w Wielkiej Brytanii odbędą się wybory, brexit wciąż stoi pod znakiem zapytania, a władze Szkocji chcą kolejnego referendum niepodległościowego. Do tego aktywiści w kraju prowadzą ostre protesty i tylko w tym roku dwukrotnie blokowali Londyn. 

Chile na tegorocznym szczycie będzie promować inicjatywę Sojuszu na rzecz Ambicji Klimatycznych. Liczy, że w Madrycie dojdzie do znaczącego powiększenia tego sojuszu. Teraz należy do niego 65 państw oraz Unia Europejska, a także regiony, miasta, przedsiębiorstwa i inwestorzy. 11 grudnia, w specjalnym "dniu działań klimatycznych" ogłoszona zostanie lista - jak mają nadzieję inicjatorzy, znacznie powiększona - członków sojuszu. 

Przyszły rok będzie ważny dla klimatu nie tylko w kwestiach politycznych. Jest on także w wymiarze praktycznym kluczowy. Zdaniem naukowców mamy szanse na zatrzymanie ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia tylko, jeśli po 2020 roku światowe emisje zaczną spadać - i to szybko. Jeśli wtedy okaże się, że trend wciąć jest rosnący, to stracimy najlepszą szansę na w miarę bezpieczny poziom ocieplenia. 

Więcej o: