Zielony Ład dla Europy (ang. European Green Deal) swoją nazwą nawiązuje do programu reform, jakie w latach 30. XX wieku wprowadzono w USA, by zwalczyć skutki wielkiego kryzysu. Tym razem chodzi o inny kryzys - klimatyczny.
To dla Europy jak lot człowieka na Księżyc
- tak swój Zielony Ład zapowiadała Ursula von der Leyen jeszcze przed prezentacją jego szczegółów w Parlamencie Europejskim. "Naszym celem jest pogodzenie gospodarki z naszą planetą, sposobu, w jaki produkujemy i konsumujemy, by działał dla ludzi - tłumaczyła później szefowa Komisji Europejskiej.
Chodzi o to, by nie zostawiać nikogo z tyłu. Albo będzie to plan dla wszystkich, albo dla nikogo.
Zielony Ład dla Europy (ang. European Green Deal) swoją nazwą nawiązuje do programu reform, jakie w latach 30. XX wieku wprowadzono w USA, by zwalczyć skutki wielkiego kryzysu. Tym razem chodzi o inny kryzys - klimatyczny.
Głównym założeniem Zielonego Ładu jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku - chodzi o to, by unijna gospodarka była neutralna pod względem emisji CO2. Emisje mają spaść do takiego poziomu, by były w całości pochłaniane, czy to przez środowisko czy przez specjalne technologie. Ursula von der Leyen zapowiedziała 50 działań dla 2050 roku - "dla klimatu i dla przyjaznej naturze Europy".
Jak Europa miałaby to zrobić? Zielony Ład zakłada:
- Chodzi nie tylko o zmniejszenie emisji, ale także o zwiększanie innowacji, wysokiej jakości żywność i nowoczesną mobilność - mówiła szefowa KE.
Niektórzy twierdzą, ze koszty tej transformacji są zbyt wysokie. Nie zapominajmy o tym, jakie byłyby koszty zaniechania działania. Te koszty rosną z roku na rok
- podsumowywała.
Decyzja, by założenia Zielonego Ładu ogłosić w Parlamencie Europejskim, jest dość wyjątkowa. Komisja Europejska zwykle tego typu pomysły przedstawia na konferencjach prasowych. Jak wyjaśnia Politico, ma to pokazać europosłom, że ich zgoda jest niezbędna do wdrożenia Ładu w życie. Ursula Von der Leyen będzie musiała przekonać do swojego planu europejskie stolice, w tym Warszawę, która obok Pragi i Budapesztu zablokowała przyjęcie konkluzji dotyczących neutralności klimatycznej Unii w 2050 roku.
W czwartek rusza unijny szczyt, który ma zająć się neutralnością klimatyczną do 2050 roku. Polska jak do tej pory opierała się przyjęciu tego celu. W grupie państw blokujących pomysł znalazły się jeszcze Czechy i Węgry. Była też Estonia, ale kilka tygodni temu władze w Tallinie zmieniły zdanie.
Zgodnie z Zielonym Ładem, neutralność klimatyczna ma zostać wpisana do unijnego prawa, co oznaczać będzie już nie tylko deklaracje, ale i obowiązki wobec państw członkowskich. Polska argumentowała, że to będzie oznaczać ogromne koszty dla krajów, których gospodarka opiera się na węglu (stąd fundusz solidarnościowy). W środę rano, jeszcze przed prezentacją Ursuli von der Leyen, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski przyznawał, że Zielony Ład może być dla Polski korzystny. To dlatego, że jego zdaniem plan Komisji Europejskiej opiera się na "bujnym rolnictwie", a nasz klimat temu sprzyja - opisywał IAR rozmowę ministra w Programie 1 Polskiego Radia.
Przedstawiony przez szefową Komisji Europejskiej plan jest na razie bardzo ogólny, brakuje w nim konkretów dotyczących na przykład szczegółów finansowania Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. To może być przeszkodą dla zgody na neutralność klimatyczną państw głównie z naszej części Europy, w tym Polski.
To, co dla polityków może być zbyt ambitnym założeniem, dla ekologów jest krokiem mimo, że dobrym, to niewystarczającym. - Europejski Zielony Ład, choć wciąż nie wystarczająco ambitny, pokazuje, że nowa szefowa Komisji słucha naukowców i zwykłych Europejczyków. Jak wynika z najnowszych badań opinii publicznej ponad 80 proc. Polek i Polaków popiera wprowadzenie Europejskiego Zielonego Ładu, a blisko 70 proc. osiągnięcie neutralności klimatycznej przez UE. Unia Europejska musi jak najszybciej odejść od spalania węgla, ropy i gazu, a środki przewidziane przez Komisję powinny w tym pomóc. Będzie mogła z nich skorzystać z powodzeniem również Polska, o ile tylko przestanie sabotować europejską politykę klimatyczną - mówi Paweł Szypulski, dyrektor programowy Greenpeace Polska.