Ochrona środowiska i katastrofa klimatyczna to sprawy zbyt ważne, aby pisać o nich tylko w Piątki. Na Gazeta.pl będziemy o nich pisać codziennie, wszystkie tematy znajdziecie w specjalnym dziale Środowisko.
Służby zajmujące się parkami narodowymi i dzikimi zwierzętami żyjącymi w Nowej Południowej Walii zrzucają na terenie tego australijskiego stanu tony warzyw, przede wszystkim bataty i marchew. Warzywa są przeznaczone dla skalniaków brązowoogonowych, które z powodu pożarów buszu trapiących Australię mają szczególne trudności z poszukiwaniem jedzenia.
- Dostarczanie dodatkowej żywności jest jedną z kluczowych strategii, które wdrażamy w celu wspierania przetrwania zagrożonych gatunków - mówi w rozmowie "The Sydney Morning Herald" minister środowiska stanu Nowa Południowa Walia Matthew Kean.
Szacuje się, że w wyniku pożaru buszu mogło zginąć nawet miliard zwierząt.
Pożary, które rozpoczęły się w Australii we wrześniu, objęły dotychczas 10 milionów 300 tysięcy hektarów. Zginęło 28 osób, ogień zniszczył ok. 2000 domów. Tylko w stanie Nowa Południowa Walia występują 123 pożary, spośród których 47 nie udało się dotychczas opanować.
>>> Z pożarami w Australii walczą m.in. siły powietrzne. Oto widok z kokpitu wojskowego samolotu
Niższa temperatura w weekend sprzyja akcji gaśniczej. Zmniejsza też ryzyko powstawania pożarów. Z prognoz wynika, że korzystne warunki - niższa temperatura i pojawiające się opady - mają się utrzymać tydzień.
W gaszeniu ognia Australijczykom pomaga około 100 strażaków ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. W najbliższym czasie z państw tych ma przyjechać jeszcze około 140 strażaków.
Pożary australijskiego buszu wybuchają co roku w miesiącach letnich. Tym razem rozpoczęły się znacznie wcześniej niż zwykle. Poza tym kierunek rozprzestrzeniania się ognia często się zmienia w sposób trudny do przewidzenia. Jeden z wiodących australijskich banków oszacował straty spowodowane przez pożary na 3 miliardy 450 milionów dolarów amerykańskich