Brandon Ferguson poinformował o zdarzeniu z ubiegłego tygodnia, publikując film na Facebooku z plaży Maunganui Bluff Beach, na której widoczne są setki tysięcy martwych małż wyrzuconych na brzeg oceanu.
Do świadka zdarzenia, a zarazem autora filmu dotarł Buisness Insider. W rozmowie z serwisem mężczyzna przyznał, że już wcześniej widział podobne zjawiska w tym samym miejscu, ale nie działo się to na tak szeroką skalę.
Mieszkam w okolicy, więc często bywam w tym miejscu, zbierając owoce morza dla rodziny. Tego dnia spędzałem czas z bliskimi, łowiąc ryby. Czekaliśmy na przypływ, aby zebrać małże (...) Śmierdziało jak gnijące owoce morze. Niektóre małże były martwe, niektóre puste w środku, a część po prostu unosiła się na wodzie.
- opowiadał w rozmowie z buisnessinsider.com Brandon Ferguson. Mężczyzna wini za całe zdarzenie postępujące ocieplanie się wód oceanu. Potwierdzają to również naukowcy z Nowej Zelandii. Jak wynika z badań dotyczących lat 1981-2018, że woda w okolicach Nowej Zelandii rośnie między 0,1 a 0,2 stopni Celsjusza na dekadę.
W ostatnich dniach media obiegły informacje o tym, że na Antarktydzie temperatura sięgała 18 stopni Celsjusza. Sam region należy do najszybciej ocieplających się regionów na świecie, gdyż w ciągu ostatnich 50 lat temperatura wzrosła tam o 3 stopnie Celsjusza. Jako że klimat to wielki system naczyń połączonych dalszy wzrost temperatury może mieć to na opłakany wpływ na cały świat. Topnienie lodowców powoduje wzrost poziomu wody na całym świecie. Morza i oceany stają się także cieplejsze. Na razie wizja zagrożenie dla świata jest jeszcze odległa, ale znalezienie pół miliona martwych małż u wybrzeży Nowej Zelandii można potraktować jako kolejne ostrzeżenie.