Mogą wzrosnąć ceny biletów lotniczych. Polska chce zlikwidować darmowy limit CO2 dla przewoźników w UE

Bartłomiej Pawlak
Polska chce, aby linie lotnicze w Unii Europejskiej płaciły za emisję CO2 do atmosfery. Przewoźnicy mieliby dopłacić za wielkość emisji, którą dziś dostają w ramach darmowego limitu. Jeśli pomysł doczeka się realizacji, w górę pójdą ceny biletów.
Zobacz wideo Hübner komentuje decyzje polskiego rządu ws. klimatu

Od 2005 roku w 31 krajach (27 krajów UE oraz Wielka Brytania, Islandia, Liechtenstein i Norwegia) działa tzw. Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Nakłada on ograniczenia emisji na przedsiębiorstwa z branż emitujących sporo CO2, a więc elektrowni i zakładów przemysłowych oraz linii lotniczych operujących w jednym z wymienionych wyżej krajów.

System zakłada, że przedsiębiorstwa otrzymują prawo do emisji pewnej ilości CO2, której w skali roku nie mogą przekroczyć. Chcąc wyemitować więcej CO2 muszą zatem kupić część praw do emisji od firm, które swoich limitów rocznych i tak nie wykorzystają.

Linie lotnicze to jedni z większych emitentów CO2

Limity te są problemem dla linii lotniczych, których działalność wiąże się z emisją sporej ilości CO2. Jak donosi portal WysokieNapiecie.pl, samoloty już teraz odpowiadają za 4 proc. emisji gazów cieplarnianych w Unii, a udział ten stale się powiększa, bo latanie cieszy się coraz większą popularnością. I to o kilka procent rocznie. W tym tempie branża lotnicza do 2050 roku podwoi albo nawet potroi swoje emisje. Przewoźnicy, aby "zmieścić się" w nałożonych limitach muszą więc kupować coraz więcej praw do emisji od przedsiębiorstw z innych sektorów.

Polska chce taką praktykę ukrócić. Jak podał serwis Carbon Pulse, podczas Rady UE ds. Środowiska nasz kraj zaproponował rozważenie likwidacji systemu darmowych limitów, które przedsiębiorstwa dostają w ramach EU ETS "z urzędu". Dziś ok. 500 przewoźników operujących na trasach europejskich za zdecydowaną większość limitu płacić nie musi.

Tablica odlotów na lotnisku ChopinaTablica odlotów na lotnisku Chopina Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Biuro prasowe Ministerstwa Klimatu w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl przyznaje, że we wciąż rosnącym sektorze lotniczym konieczne są działania redukcyjne, które do tej pory skupiały się na sektorze wytwarzania energii i przemyśle. Kasacja bezpłatnych limitów ma być efektywnym sposobem na powstrzymanie wzrostów, a później zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych produkowanych przez pasażerski transport lotniczy.

Wniosek Polski ma zostać rozpatrzony już 5 marca 2020 roku. Jeśli wejdzie w życie, może odbić się na cenach biletów lotniczych, ale przede wszystkim największych tanich linii, którzy swoje bilety sprzedają dziś nawet po kilkadziesiąt złotych. Resztę uderzy bardzo nieznacznie.

Na czele stawki Ryanair. Reszta daleko w tyle

Dziś lista operatorów lotniczych emitujących najwięcej gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej pokrywa się z listą największych przewoźników kontynentu. Na szczycie rankingu znajduje się więc tania linia Ryanair. Z danych Europejskiej Agencji Środowiska za 2018 rok przytaczanych przez WysokieNapiecie.pl wynika, że irlandzka linia odpowiada aż za 16 proc. emisji w całym sektorze. Co ciekawe, Ryanair przewozi jednak tak wielu pasażerów, że w przeliczeniu na osobę jest na szczycie rankingu najbardziej ekologicznych przewoźników w UE.

Na drugim miejscu pod względem wielkości emisji jest brytyjski przewoźnik niskokosztowy EasyJet z udziałem równym 9 proc., trzecie miejsce okupuje niemiecka Lufthansa (6 proc.), a tuż za podium plasuje się British Airways (5 proc.). Dalej z udziałami po 3 proc. są SAS, Eurowings, AirFrance i WizzAir. Reszta przewoźników odpowiada za 52 proc. pozostałej emisji CO2 z lotnictwa.

Datki linii nie wystarczą. Państwa UE wprowadzają własne podatki

Wiele linii lotniczych już dziś stara się ograniczyć wpływ ich działalności na środowisko, stosując systemy rekompensat śladu węglowego. Część z nich pozwala również pasażerom na zrekompensowanie emisji dwutlenku węgla, którą wywoła ich lot (w przeliczeniu na osobę). Taki system ma m.in. Ryanair i kilku innych spośród największych przewoźników. Przy rezerwacji Irlandczycy oferują możliwość wpłaty darowizny (rzędu kilku złotych), której proponowana wysokość różni się od długości lotu. Podobny mechanizm działa również podczas rezerwacji biletów m.in. w polskiej linii LOT.

Ryanair umożliwia opłacenie swojego śladu węglowegoRyanair umożliwia opłacenie swojego śladu węglowego fot. screen z aplikacji Ryanair

Pieniądze przekazywane są później na rzecz organizacji walczących ze zmianami klimatu (w przypadku Ryanaira jest to na przykład First Climate w Ugandzie). Pytanie tylko, jaką skuteczność mają podobne systemy? Jak zdradził we wrześniu irlandzki przewoźnik, od początku istnienia programu (marzec 2019) tylko 2 proc. pasażerów przekazało dobrowolny datek.

Dlatego też wiele państw europejskich decyduje się na wprowadzenie dodatkowego podatku lotniczego na własną rękę. W kwietniu takie rozwiązanie wejdzie w Niemczech, a każda linia operująca u naszego zachodniego sąsiada będzie musiała dopłacić 5,53 euro (w ramach EU) lub 9,96 euro (z Niemiec poza UE lub odwrotnie) za jednego pasażera lecącego w klasie ekonomicznej.

Taka forma dopłat również najmocniej odbija się na cenach biletów lotniczych w tanich liniach. Co ciekawe, Ryanair "poprosił" pasażerów o dopłacenie do już kupionych lotów (z i do Niemiec) pod groźbą anulowania rezerwacji. Oznacza to, że w skrajnych przypadkach bilety podrożeją o niemal 100 proc., bo do tej pory Irlandczycy sprzedawali niektóre loty u naszego zachodniego sąsiada nawet po 10 euro za odcinek. Podobne podatki wprowadziło lub dopiero chce wprowadzić kilka innych krajów EU, m.in. Francja, Szwecja czy Wielka Brytania.

Więcej o: