Polska nie ucieknie przed neutralnością klimatyczną. Aktywiści i tak mówią: To kapitulacja

To serce Europejskiego Zielonego Ładu - powiedziała szefowa KE Ursula von der Leyen o zaprezentowanym w Brukseli projekcie prawa klimatycznego. Dla Polski to jasny sygnał, że nie uciekniemy przed dążeniem do neutralności klimatycznej. Z kolei aktywiści krytykują Unię za skupienie się na odległych celach, a nie natychmiastowych działaniach.
Zobacz wideo Piróg: Zadajmy sobie pytanie, gdzie trafia syf, którego nie chcieliśmy u nas

Unijni komisarze przyjęli w środę  projekt prawa klimatycznego, które ma być podstawą sztandarowego projektu nowej Komisji Europejskiej - Europejskiego Zielonego Ładu. Ma to być "cywilizacyjna" zmiana, pozwalająca na skuteczną walkę z kryzysem klimatycznym. Teraz tym projektem zajmą się unijne państwa i Parlament Europejski. Przez 12 tygodni będą trwać konsultacje społeczne. 

Jednym z najważniejszych elementów prawa klimatycznego jest wpisanie do unijnego prawodawstwa zobowiązania do tzw. neutralność klimatycznej wspólnoty do 2050 roku. Oznacza to, że w 30 lat emisje dwutlenku węgla UE zostaną tak bardzo obniżone, że ich pozostała część będzie w całości pochłaniana. Ma to być prawnie wiążącym zobowiązaniem dla wszystkich krajów. - Podejmujemy dziś działania, by UE stała się pierwszym na świecie neutralnym klimatycznie kontynentem do 2050 r. - posiedziała szefowa KE Ursula von der Leyen. Podkreśliła, że prawo to "serce Europejskiego Zielonego Ładu".

Prawo wyznacza także narzędzia do regularnego oceniania zgodności działań państw co do zgodności z celem i możliwość wydawania im rekomendacji. Poszczególne rządy będą musiały podjąć rekomendowane kroki lub wyjaśnić, dlaczego tego nie robią. 

  • Klimat i ekologia są dla ciebie ważne? Najnowsze informacje, ciekawe teksty i praktyczne porady zbieramy dla Was w naszym nowym, copiątkowym Zielonym Newsletterze. Możesz dopisać się pod tym linkiem. Zobacz, jak wygląda przykładowy newsletter. 

"Polska jako członek UE będzie musiała podjąć konkretne działania"

Polska w grudniu zgodziła się na wyznaczenie celu neutralności klimatycznej, jednak sama się do tego nie zobowiązała. Państwa członkowskie wrócą do tego w tym roku - jednak w przypadku prawa klimatycznego Polska nie będzie miała możliwości weta lub wyjątku. 

- Prawo klimatyczne pokazuje, że przyjęty przez UE kurs na neutralność klimatyczną nie ulegnie już zmianie. Dla Polski oznacza to konieczność ponownego zastanowienia się nad kilkoma kwestiami, np. nad rolą węgla, ale również gazu, w energetyce, bo neutralność całej gospodarki w 2050 r. wymaga odejścia od paliw kopalnych w sektorze energii już w 2040 r. - oceniła Izabela Zygmunt, ekspertka ds klimatu Polskiej Zielonej Sieci. - Przede wszystkim jednak musimy odpowiedzieć sobie na ogólniejsze pytanie, czy w tej sytuacji stać nas na podążanie po śladach innych przez wszystkie przejściowe etapy, takie jak uzależnienie od gazu albo biomasy leśnej, jeśli chodzi o wytwarzanie ciepła, czy może raczej powinniśmy odważyć się poszukać własnej, krótszej drogi prowadzącej prosto do przyjaznej dla środowiska zeroemisyjnej gospodarki - dodała. 

- Z perspektywy Polski szczególnie ważne jest to, że prawo klimatyczne będzie wiążące i nieodwracalne dla wszystkich państw członkowskich. Będzie tak bez względu na to, czy i kiedy Polska zadeklaruje poparcie dla neutralności klimatycznej. Niezależnie więc od widocznej narracji politycznej i opowieści o złotym polskim węglu, Polska jako członek Unii Europejskiej będzie musiała podjąć konkretne działania na rzecz obniżenia emisyjności gospodarki 

- oceniła z kolei dr Paulina Sobiesiak-Penszko z Instytutu Spraw Publicznych.

Greta Thunberg: Prawo klimatyczne to kapitulacja

O ile projekt doprowadzi do wpisania celu neutralności klimatycznej d roku 2050 do unijnego prawa, o tyle bliższe cele na razie nie zostały w nim ujęte. Komisja Europejska odłożyła do września decyzję w sprawie podwyższenia celu redukcji emisji dwutlenku węgla na 2030 rok. Właśnie za patrzenie w dalszą przyszłość bez twardych decyzji "na teraz" skrytykowali Komisję aktywiści klimatyczni z Gretą Thunberg na czele.

W swoim wystąpieniu w Parlamencie Europejskim Thunberg porównała działania UE do rodziny, w której dzieci zaalarmowały o pożarze, dorośli wyszli i zobaczyli, że ich dom płonie, a po tym... wrócili i usiedli do stołu, by dokończyć kolację i poszli spać bez dzwonienia po straż pożarną. - Kiedy twój dom płonie, to nie czekasz kilku lat, zanim zaczniesz go gasić - powiedziała. 

- A jednak to właśnie proponuje dziś Komisja. Kiedy UE przedstawia prawo klimatyczne i neutralność klimatyczną do 2050 r., to pośrednio przyznaje się do kapitulacji. Rezygnujecie z Porozumienia paryskiego, rezygnujecie z obietnic i z robienia wszystkiego, co możliwe, aby zapewnić bezpieczną przyszłość dla twoje własne dzieci 

- powiedziała. Oceniła, że prawo zakłada zbyt duży "budżet" emisji dwutlenku węgla i nawet spełnienie tych celów daje o wiele mniej niż 50 proc. szans na zatrzymanie ocieplenia na relatywnie bezpiecznym poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. - Nadal znajdujemy się w kryzysie, który nigdy nie był traktowany jako kryzys - stwierdziła. - Żadna polityka, plan ani umowa nie będą wystarczające, dopóki zignorujecie budżet węglowy, który obowiązuje na dziś. Potrzebujemy nie tylko celów na rok 2030 lub 2050, ale przede wszystkim potrzebujemy ich na rok 2020. I na każdy następny - podkreśliła aktywistka. Thunberg ostrzegła, że jeśli emisje nie zaczną spadać od teraz, wykorzystamy "budżet" dwutlenku węgla zanim UE będzie miała szansę spełnić swoje cele na kolejne dekady.

Bez przykładu UE trudno o ambitne działania reszty świata

KE jest krytykowana także przez innych za skupienie cię na celu na rok 2050, ale opóźnieniu decyzji ws. dużo bliższej perspektywy. Aby osiągnięcie naturalności klimatycznej było realistyczne, potrzebne jest zwiększenie celów ograniczania emisji na przed połową stulecia, w tym na tę dekadę - do 2030 roku. Obecnie unijny cel to 40 proc. i może zostać zwiększony do 50-55 proc. KE dała sobie czas do września na analizę i decyzję w tej sprawie. Jednak opóźnienie o te kilka miesięcy może mieć poważne konsekwencje. Na wrzesień zaplanowany jest szczyt Unia - Chiny, a niedługo później w Wielkiej Brytanii odbędzie się szczyt klimatyczny COP26. Tam wszystkie strony Porozumienia klimatycznego powinni przedstawić nowe, bardziej ambitne cele. Ale jeśli nie zdąży tego zrobić UE - i nie przekona do tego samego Chińczyków - to o wiele trudniej będzie przekonać resztę świata. 

Już wcześniej 12 państw UE, w tym Francja, Hiszpania i Szwecja, wezwały do szybszego zaktualizowania celu na rok 2030 - najpóźniej do maja, opisuje euobserver.com. Wiele z organizacji pozarządowych zajmujących się klimatem uważa, że UE powinna być jeszcze bardziej ambitna i ustalić cel ograniczenia emisji dwutlenku węgla na 65 proc. do 2030 roku. Taki postulat maja też Zieloni w Parlamencie Europejskim. Aktywiści oceniają, że wyznaczanie celów na odległe daty - jak rok 2050 - pozwala uniknąć natychmiastowego podejmowania konkretnych działań.

Jeśli chodzi o cele redukcyjne na kolejne lata - 2035, 2040 i 2045 to komisarze uważają, że Komisja powinna być uprawniona do przyjmowania aktów delegowanych. To wzbudza kontrowersje wśród państw członkowskich i jest określane jako zagarnięcie władzy przez Komisję. Wiele stolic wskazuje, że w tak delikatnych sprawach, powinna to być decyzja unijnych krajów.

Więcej o: