Niemcy w tym momencie największy wysiłek kierują w poprawę sytuacji gospodarczej, zresztą jak większość świata. Po pierwszym pakiecie pomocowym zdecydowano się na przedstawienie nowego planu, w którym to państwo bierze na siebie 100 proc. ryzyka kredytowego. Dzięki temu małe przedsiębiorstwa mogą zaciągać kredyty do 800 tys. euro, a państwo nie wyznaczyło limitów, ile pieniędzy przeznaczy na ten cel.
Mimo trudnej sytuacji na całym świecie Niemcy myślą już nad rozwiązaniami na przyszłość po kryzysie, donosi Bloomberg. Niemcy to największy emitent gazów cieplarnianych w Europie i cel obniżenia do 2020 roku ich emisji do 40 proc. względem 1990 roku, uda się osiągnąć tylko dzięki trwającemu kryzysowi. W zeszłym roku Niemcy osiągnęli poziom 35 proc., a do grudnia może im się udać, dobić nawet do 45 proc. To pokazuje skalę wpływu kryzysu na ekologię - nieosiągalne w tym roku obniżenie o 5 proc. nagle zmienia się w 10 proc. do końca roku.
Władze naszych zachodnich sąsiadów zdają sobie sprawę, że jest to tylko chwilowa sytuacja, ale chcą ją wykorzystać i podtrzymać ten trend, przyśpieszając rozwój odnawialnych źródeł energii dużą dotacją.
Na temat pakietu wypowiedział się minister finansów Olaf Scholz w wywiadzie dla Funke Miediengruppe. Pakiet stymulacyjny miałby zostać wprowadzony po zakończeniu kryzysu i pozwoli niemieckiej ekonomii zrobić duży krok w kierunku neutralności klimatycznej. Scholz nie podał żadnych szczegółów, stwierdził jedynie, że taki ruch ma sens.
Patrick Graichen, dyrektor wykonawczy berlińskiego think tanku Agora Energiewende szacuje, że taki pakiet powinien przewidywać około 100 mld euro na inwestycje w odnawialne źródła energii. Dzięki temu można by przyśpieszyć budowę infrastruktury dla samochodów elektrycznych, zwiększyć dofinansowania na panele fotowoltaiczne, zapewnić dotację przemysłowi ciężkiemu i na rozwój alternatywnych paliw do samochodów.