Jednym z niewielu pozytywów, które niosła za sobą pierwsza fala epidemii koronawirusa, był fakt, że z powodu przymusowej kwarantanny oraz zamknięcia zakładów przemysłowych drastycznie zmalała emisja dwutlenku węgla. Prawdopodobnie po raz pierwszy w naszym życiu mogliśmy oddychać tak czystym powietrzem.
Jak wynika z danych usługi monitorowania powietrza Copernicus (Cams), która śledzi zanieczyszczenie w 50 europejskich miastach w 42 z nich w marcu odnotowano niższy niż zwykle poziom dwutlenku azotu (NO2) wytwarzanego przez pojazdy z silnikiem Diesla. W Londynie i Paryżu poziomy tego trującego gazu spadły o 30 proc.
Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) alarmuje jednak, że koronawirus tylko na chwilę zahamował zanieczyszczenie powietrza, a ponowne odmrożenie gospodarki sprawiło, że sytuacja wróciła do "normy". "Wirus nie zastąpi działań na rzecz klimatu. Musimy odrodzić się lepszymi" - zaapelowała WMO na Twitterze.
Dowodem potwierdzającym pogorszeniem się stanu powietrza są dane z Chin. W ciągu sześciu tygodniu po zamrożeniu gospodarki na przełomie lutego i marca emisje dwutlenku węgla spadły o 25 proc. Jak podaje carbonbrief.com, najnowsze dane wskazują na to, że odbicie emisji CO2 było bardzo szybkie. Dowodem na to jest powrót zanieczyszczenia powietrza do poziomów sprzed kryzysu. Z analizy rządowych danych wynika, że w maju 2020 emisja CO2 w Państwie Środka wzrosła o 4-5 proc. względem poprzedniego roku.
Na początku czerwca Vincent-Henri Peuch, dyrektor Cams, mówił dla "The Guardian", że również w Europie oczekiwany jest wzrost zanieczyszczenia powietrza. Jednak wtedy jeszcze urządzenia monitorujące powietrze nie były w stanie tego wykazać.