Osiągnięcie porozumienia 27 państw unijnych to sukces liderów. Rozmowy były wielowątkowe i trudne, a stawka wysoka: środki na odbudowę gospodarek uderzonych przez koronakryzys. Nic zatem dziwnego, że szczyt trwał bardzo długo, bo od piątku. Dłużej rozmawiano tylko na szczycie w Niecei w 2000 roku. Szef Rady Europejskiej, ogłaszając efekty szczytu na porannej (rozpoczęła się przed 6:00) konferencji, nie krył radości.
- Dzień dobry wszystkim. Zrobiliśmy to! Europa jest silna, Europa jest zjednoczona - zaczął swoje wystąpienie Charles Michel. - Po raz w europejskiej historii nasz budżet będzie w jasny sposób powiązany z naszymi klimatycznymi celami, po raz pierwszy poszanowanie dla praworządności jest decyzyjnym kryterium dla wydatków budżetowych - mówił dalej.
Ta pierwsza kwestia, klimat, jest wpisana w cały unijny budżet, a także w fundusz odbudowy po kryzysie wywołanym przez pandemię. Ogółem, unijny budżet na lata 2021-2027 wyniesie 1 bilion i 74 miliardy euro, a wspomniany fundusz 750 miliardów euro - tutaj długo trwały przepychanki między państwami, a w zasadzie grupami państw, dotyczące tego, jaką część tego funduszu mają stanowić bezzwrotne dotacje, a jaką (niskooprocentowane) pożyczki. Ostatecznie granty wyniosą 390 mld euro. Łącznie (budżet plus fundusz) to największy pakiet finansowy kiedykolwiek uzgodniony w Unii Europejskiej. Polska może dostać z niego naprawdę sporo, bo blisko 160 miliardów euro.
Budżet UE to potoczne określenie dokumentu, którego oficjalna nazwa to wieloletnie ramy finansowe (Multiannual Financial Framework - MFF), zaś europejski fundusz odbudowy po COVIF-19 nazwano Next Generation EU (NGEU). Oba składają się na jeden pakiet. Jak czytamy w konkluzjach szczytu:
"Działania w dziedzinie klimatu zostaną uwzględnione w politykach i programach finansowanych w ramach MFF i NGEU. Ogólny cel klimatyczny w wysokości 30 proc. będzie miał zastosowanie do całkowitej kwoty wydatków z MFF i NGEU i znajdzie odzwierciedlenie w odpowiednich celach w przepisach sektorowych. Będą one uwzględniać cel neutralności klimatycznej UE do 2050 r. i przyczyniać się do dojścia do nowych celów klimatycznych do 2030 r., które zostaną zaktualizowane do końca roku. Zasadniczo, wszystkie wydatki UE powinny być zgodne z celami porozumienia paryskiego."
Szczyt UE. Konkluzje dotyczące klimatu. Źródło: dokument Komisji Europejskiej po szczycie z 17-21 lipca 2020.
Pierwotna propozycja szefa Rady Europejskiej zakładała powiązanie dostępu do środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, czyli pieniędzy na odejście od węgla w energetyce, z zobowiązaniem danego państwa do neutralności klimatycznej w 2050 roku. Polski rząd powtarzał, że nasz kraj takiego zobowiązania nie podejmie i że chce w tym zakresie iść swoją drogą.
"Dzisiaj nie możemy więc zgodzić się na to, żeby uzależnienie płatności dla każdego konkretnego kraju, który nie przyjął na siebie takich celów - a Polska nie przyjęła celów na siebie do 2050 roku, żeby takie uzależnienie miało odzwierciedlenie w konkluzjach Rady Europejskiej" - mówił jeszcze w poniedziałek 20 lipca Mateusz Morawiecki.
Ostatecznie, konkluzje szczytu są zgodne z tym, czego chciał polski premier. Cel klimatyczny wprawdzie został, ale jako ogólny cel całej Unii Europejskiej - na co Polska się zgadza. W postanowieniach nie znalazł się wymóg, by deklaracje składały poszczególne państwa.
Można by to uznać za sukces polskich negocjacji, ale z drugiej strony w dokumencie opublikowanym po szczycie pojawił się też inny zapis. Mianowicie taki, że państwa, które nie zobowiążą się do celu neutralności klimatycznej do 2050 roku, dostaną tylko 50 proc. przyznanych im środków, reszta zostanie niejako zamrożona do czasu, kiedy ten cel zostanie zadeklarowany.
Tych pieniędzy zresztą i tak będzie mniej, niż wcześniej mówiono. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji miał mieć wielkość 40 mld euro, z czego dla Polski przewidziane było 8 mld euro. W czasie szczytu z funduszu transformacji została połowa, a nawet nieco mniej, bo 17,5 mld euro - 7,5 mld z budżetu UE (MFF) i 10 mld euro z funduszu odbudowy (NGEU).
Nowa szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, obejmując stanowisko mocno podkreślała wagę kryzysu klimatycznego oraz istotne miejsce, które ten problem zajmie w polityce unijnej - w grudniu ogłosiła Zielony Ład dla Europy. Leyen chce, by cel dotyczący redukcji emisji został podniesiony do poziomu 50-55 proc. z 40 proc. wobec emisji z 1990 roku. Jak już wspominaliśmy, aktualizacja ma zostać wypracowana do końca tego roku. A że prezydencję w UE objęły właśnie Niemcy, negocjacje mogą być łatwiejsze, Angela Merkel już zapowiedziała, że będzie chciała zbudować konsensus w tej sprawie.
Poza tym, Europejski Bank Inwestycyjny, jako finansujący polityki UE, ma stać się częściowo swego rodzaju unijnym bankiem klimatycznym. W tym celu może być konieczne zwiększenie kapitałów banku. Komisja Europejska chce też, by 40 proc. wydatków w ramach Wspólnej Polityki Rolnej powiązanych było z kwestiami klimatycznymi.
Teraz pozostaje pytanie o interpretację zapisów dotyczących neutralności klimatycznej i finansów. Polski rząd może upierać się przy swojej wersji odczytywania postanowień, co zresztą widać już było przy okazji kwestii praworządności. Przy okazji, warto zauważyć, że sformułowania zawarte w konkluzjach są skomplikowane. W kilku sąsiadujących ze sobą zdaniach występują Rada Unii Europejskiej i Rada Europejska.