Potok Młyniska przepływa przez centrum Zakopanego i jest już częściowo uregulowany. Jego dno tworzył niegdyś żwir, jednak w wyniku spływu wody i zabudowania koryta został on wypłukany. Dno potoku Młyniska tworzą dziś przede wszystkim duże głazy i kamienie, a w jego wodach żyją m.in. pstrągi potokowe oraz głowacze pręgopłetwe. Ten drugi gatunek podlega ochronie.
Choć wiele osób się temu sprzeciwiało, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie podjęło decyzję o zabudowie potoku. W opisie zamówienia publicznego czytamy, że inwestycja ta ma zabezpieczyć brzegi i dno koryta potoku Młyniska "przed postępującą erozją denną i brzegową wraz z ochroną terenów przyległych". W lipcu wybrano wykonawcę tego projektu, a w sierpniu ruszyły prace budowlane. Zabetonowanie kilometrowego odcinka potoku będzie kosztować 14 milionów złotych.
Decyzja Wód Polskich rozsierdziła organizacje działające na rzecz ochrony przyrody. Wskazują one m.in. że erozja w potoku Młyniska doszła już do litej skały, co oznacza, że nie może postępować dalej. Twierdzą także, że zabetonowanie koryta nie ochroni okolicznych budynków przed powodzią, a wręcz przeciwnie - zwiększy jej ryzyko.
- Woda w wybetonowanym potoku nie będzie natrafiała na swojej drodze na żadne naturalne przegrody, w wyniku czego po opadach będzie spływała jeszcze szybciej niż obecnie, zwiększając ryzyko powodzi. Przy intensywnych, nawalnych opadach, które obserwujemy coraz częściej, w takim betonowym korycie fala powodziowa powstaje w ciągu kilkunastu minut, stwarzając zagrożenie dla ludzi w miejscowościach położonych w dolnym biegu rzeki. W szerokim, zbliżonym do naturalnego korycie woda zawsze będzie spływała wolniej niż w wąskiej wybetonowanej rynnie - mówi Marek Elas z Fundacji WWF Polska.
Aktywiści wskazują, że betonowanie rzek i potoków przyczynia się do pogłębienia problemu suszy. Podkreślają także, że inwestycja prowadzona przez Wody Polskie jest wyrokiem śmierci dla wielu roślin i zwierząt, w tym dla chronionych prawem ryb. Aby chronić te ostatnie, miejscowi wędkarze przeprowadzili odłów na kilometrowym odcinku Młynisk, wyławiając stamtąd 189 pstrągów i 30 głowaczy pręgopłetwych. Zwierzęta te wypuszczono do potoku Zakopianka.
- Oczywiście należy odremontować stare mury oporowe, należy zabezpieczyć zabudowania przyległe do koryta rzecznego, aby woda ich nie podmywała, aby nie stanowiła zagrożenia, ale betonowanie koryta potoku, który i tak już w większości płynie po litej skale i nie ma tam możliwości jakiejkolwiek erozji wgłębnej, jest bezsensem. To jest 14 milionów publicznych pieniędzy utopionych w betonie - mówi portalowi 24tp.pl działacz koła Polskiego Związku Wędkarskiego w Zakopanem Mirosław Wnuk, dodając, że inwestycja Wód Polskich jest "barbarzyńska".
Lokalni działacze próbowali zatrzymać zabudowę potoku, interweniując w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej i uczestnicząc w sesjach Rady Miasta Zakopanego. Mimo ich starań roboty ruszyły. Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie wydał krótki komunikat prasowy, z którego wynika, że prace związane z zabetonowaniem potoku są konieczne, a wszystkie prace wykonywane są zgodnie z warunkami decyzji regionalnego dyrektora ochrony środowiska.
"Koryto potoku ma umożliwić swobodny spływ wód płynących, co jest niezwykle istotne dla ochrony przed powodzią tych terenów. Potok jest już zabudowany i konieczne są pilne prace remontowe. Obecnie przy większym wezbraniu budynki i drogi są bezpośrednio zagrożone i mogą osunąć się do potoku" - czytamy w komunikacie.
Potok Młyniska nie jest jedynym, który został zabetonowany. Koalicja Klimatyczna wylicza, że w Polsce jest ok. 150 tysięcy kilometrów rzek, a jedynie 20-25 proc. z nich to rzeki, które nie zostały w ogóle przekształcone przez człowieka lub zostały zmienione tylko w niewielkim stopniu. Dr hab. Wiktor Kotowski z Uniwersytetu Warszawskiego w cyklu "Susza. 100 pytań o wodę" współtworzonym przez Ogród Botaniczny UW wyjaśnił, że niegdyś regulowano rzeki, aby osuszyć tereny podmokłe, a następnie zagospodarować je rolniczo.
- Ten paradygmat odzyskiwania każdego fragmentu przestrzeni dla rolnictwa, który rozpoczął się w XIX wieku i właściwie siedzi w głowach osób zarządzających przestrzenią i gospodarką wodną do dziś, kazał nam likwidować wszystkie meandrujące rzeki, osuszać mokradła, po to, żeby wszystko można było zaorać, skosić, zagospodarować - mówi dr hab. Wiktor Kotowski.
Dziś wielu naukowców opowiada się za odtwarzaniem rzek i mokradeł, bo zwiększy to retencję wodną i pozwoli na spowolnienie zmian klimatycznych, których wszyscy jesteśmy świadkami. Podkreślają jednocześnie, że pełne przywrócenie naturalności rzek, które raz zostały uregulowane, nie jest możliwe.
"W wielu krajach europejskich podjęto działania systemowe w celu przywracania rzekom stanu zbliżonego do naturalnego. Stworzono ogólnokrajowe lub regionalne programy renaturyzacji. W Polsce realizowano przeważnie niewielkie zadania, polegające np. na połączeniu pojedynczego starorzecza z uregulowanym korytem rzeki, oczyszczanie starych wód, odtworzenie mokrych biotopów w lasach. [...] Rozważając zakres przywracania rzekom naturalności, należy mieć świadomość, że nie jest możliwe pełne przywrócenie stanu naturalnego rzeki lub stanu sprzed regulacji. Jest to niemożliwe, gdyż procesy rzeczne są nieodwracalne, co wyklucza odtworzenie tego co było i minęło. Nawet wierne odtworzenie kształtu układu poziomego rzeki nie zagwarantuje przywrócenia warunków abiotycznych i pełnego powrotu organizmów żywych" - pisze prof. Jan Żelazo ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie w pracy "Renaturalizacja rzek i dolin".