Amerykanie wybierają nowego prezydenta - i to, kto nim zostanie, będzie kluczowe dla wyzwań związanych z klimatem. Na razie wciąż jednak widać konsekwencje wyborów z 2016 roku. Donald Trump dokładnie rok temu poinformował ONZ, że Stany Zjednoczone opuszczą paryskie porozumienie klimatyczne. Dziś ta decyzja oficjalnie wchodzi w życie.
Porozumienie paryskie zawarto na szczycie klimatycznym pod koniec 2015 roku i podpisało je 189 państw. Celem jest uniknięcie zmian klimatycznych prowadzących do wzrostu globalnej temperatury. Porozumienie nie narzuca krajom konkretnych działań, ale jego sygnatariusze stawiają sobie za cel zahamowanie globalnego ocieplenia tak, by udało się utrzymać wzrost temperatury na poziomie "znacznie poniżej" 2 stopni Celsjusza w porównaniu z tym z epoki przedindustrialnej oraz dążyć w kierunku ograniczenia go do 1,5° C.
Donald Trump już w połowie 2017 roku zapowiadał, że będzie chciał USA z tego porozumienia wycofać. Nie można tego było jednak zrobić przed upływem pierwszych trzech lat obowiązywania. I prezydent zrobił to w pierwszym możliwym dniu. Rok temu wysłał oficjalne zawiadomienie w tej sprawie, które weszło w życie dziś, w środę 4 listopada, po wymaganym okresie jednego roku.
Stany Zjednoczone to drugi największy po Chinach emitent dwutlenku węgla. Te emisje wprawdzie w obecnie spadają, ale niewystarczająco szybko. Licząc skumulowane emisje od początku ery przemysłowej (czyli od połowy XIX wieku), USA są na miejscu pierwszym.
Trump w czasie swojej prezydentury likwidował lub luzował różne regulacje środowiskowe, na przykład dotyczące limitów emisji dwutlenku węgla z elektrowni, samochodów i operacji związanych z paliwami kopalnymi.
"Dziurę" po Amerykanach zapełniają Chińczycy, czasem w zaskakujący sposób. We wrześniu Xi Jinping niespodziewanie ogłosił, że Chiny do 2060 roku staną się neutralne węglowo. A ponieważ chińskie emisje stanowią około jedną trzecią globalnych, deklaracja złożona przez Xi może mieć ogromne znaczenie dla hamowania tempa globalnego ocieplenia.
Donald Trump, zapowiadając wyjście z porozumienia paryskiego, argumentując, że nakłada ono "drakońskie obciążenia finansowe i gospodarcze". Niezgodnie z prawdą - warunki porozumienia są dobrowolne. Co więcej, z różnych analiz wynika, że "zielone" inwestycje mogą napędzać gospodarkę. Według OECD kraje G20, przyjmując strategie zmniejszania udziału węgla w gospodarce, mogą wzrosnąć o 5 proc. do połowy stulecia, a polityka klimatyczna może pobudzać wzrost gospodarczy i zatrudnienie. Podobne prognozy pojawiły się w odniesieniu do Chin.
Jeśli Donald Trump zostanie wybrany na drugą kadencję, w kwestii podejścia USA do problemów klimatycznych zapewne wiele się nie zmieni - co mocno osłabia globalną walkę o zahamowanie ocieplenia. Joe Biden jest bardziej ambitny. Zaproponował m.in. plan inwestycyjny o wartości 2 bilionów dolarów, który zakłada m.in. odejście od paliw kopalnych w energetyce do 2035 roku. Zapowiedział też, że jeśli wygra, to "kiedyś" przywróci USA do porozumienia paryskiego.
Zaprzeczanie przez Trumpa naukowym faktom dotyczącym zmian klimatu niewiele da w sytuacji, w której jego kraj nawiedzają coraz częściej ekstremalne zjawiska pogodowe (jak susze i związane z nimi gigantyczne pożary), które niosą też ze sobą poważne konsekwencje finansowe. Jak wylicza NOAA - Narodowa Agencja ds. Oceanów i Atmosfery (National Oceanic and Atmospheric Administration) - tylko w tym roku, do października na terenie USA doszło do 16 katastrof klimatycznych, z których każda spowodowała straty przekraczające miliard dolarów. 2020 stał się tym samym szóstym rokiem z rzędu, w którym miało miejsce przynajmniej 10 dużych katastrof powiązanych z pogodą i klimatem.