Kiedy z początkiem pandemii stanęły zakłady przemysłowe a ruch samochodowy został gwałtownie ograniczony w wielu miastach nagle pojawiło się słońce i niebieskie niebo - zjawiska rzadko tam oglądane. Tak było między innymi w chińskich aglomeracjach, New Delhi i Los Angeles.
Zarówno zdjęcia satelitarne, jak i pomiary prowadzone na ziemi pokazały na przykład, że w miastach tych po pierwszych lockdownach emisja szkodliwych i wytwarzanych głównie przez samochody tlenków azotu spadła nawet aż o połowę. Ponadto w tym roku na całym świecie emisja CO2 zmniejszyła o 7 proc. w porównaniu do 2019 roku. To efekt głównie tego, że na długie tygodnie stanęło sporo zakładów przemysłowych.
Jednak, niestety, wszystkich problemów z zanieczyszczeniem środowiska to nie rozwiązało. I nie chodzi tu nawet o polski smog, który dusi miliony Polaków w miastach i miasteczkach opalanych głównie lub w znacznym stopniu węglem.
W tzw. krakowskim obwarzanku (trochę mniej w samym Krakowie, gdzie władze doprowadziły do zakazu korzystania z pieców węglowych), na Śląsku i w wielu górskich miejscowościach w listopadzie i w grudniu było jak zawsze, czyli często normy dotyczące zanieczyszczenia powietrza przekraczano nawet o kilkaset procent, Tego pandemia i działania przeciwepidemiczne nam nie zabrały. Tutaj będzie lepiej dopiero, kiedy drastycznie spadnie spalanie węgla w domowych piecach, a na to jeszcze musimy poczekać.
Interesujące zjawisko zaobserwowano jednak w związku z mniejszym ruchem samochodów i mniejszą emisją tlenków azotu. W takim Wuhan, gdzie prawie wszystko z początkiem pandemii zostało zatrzymane lub wyłączone, zauważono, że zanieczyszczenia powietrza w mieście ozonem wzrosły o ponad 100 proc. A to problem - ozon jest bardzo ważnym, chroniącym życie na Ziemi gazem, kiedy znajduje się wysoko w atmosferze. Jednak bardzo szkodzi, kiedy powstaje w miastach i musimy nim oddychać - a pojawia się tu w wyniku skomplikowanych procesów chemicznych związanych z pracą zakładów przemysłowych, transportem, a nawet działaniami związanymi z dbaniem o miejską zieleń.
Lu Hu, profesor ochrony środowiska i chemii analitycznej z Uniwersytetu Montana, cytowany przez portal Bloomberg, tłumaczy wzrost zanieczyszczeń ozonem… spadkiem emisji szkodliwych tlenków azotu przez samochody. Rozkłada on częściowo ozon.
To wszystko jego zdaniem jest bardzo cenną lekcją dla specjalistów od ochrony środowiska specjalizujących się w walce o czyste powietrze. Samo zmniejszanie emisji tlenków azotu przez pojazdy spalinowe, choć jest niezbędne, by wyeliminować w wielu miastach smog, nie wystarczy. Trzeba prowadzić bardziej kompleksowe działania - nasza cywilizacja wytwarza bowiem wiele zanieczyszczeń, spalinowe samochody są tylko jednym z ich źródeł.