Były już minister Janusz Kowalski z Solidarnej Polski udzielił pierwszego większego wywiadu po swoim odwołaniu. W "Dzienniku Gazecie Prawnej" nie szczędzi rządowi premiera Mateusza Morawieckiego - którego do niedawna sam był członkiem - ostrej krytyki. Szczególnie w kwestii polityki klimatycznej.
- Gdy spojrzymy na program PiS z 2019 r., to widać, że nie było w nim żadnych deklaracji likwidowania elektroenergetyki węglowej, ciepłownictwa węglowego, zwiększenia cen energii i ciepła czy zgody na zaostrzenie polityki klimatycznej. Wręcz przeciwnie - powiedział.
Po zwróceniu uwagi, że Polska jest stroną Porozumienia paryskiego, w którym dobrowolnie zobowiązała się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, stwierdził, że zakłada ono, iż "niskoemisyjną gospodarkę przebudujemy do końca 2099 r.". To nieprawda. W Porozumieniu rzeczywiście jest mowa o dojściu do zerowych emisji netto w "II połowie wieku", co teoretycznie można interpretować jako termin do 2099 roku. Jednak nadrzędnym celem jest ograniczenie poziomu globalnego ocieplenia znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza z dążeniem do 1,5 stopnia. A nauka mówi, że aby mieć na to szanse, musimy dojść do zerowych emisji już w połowie XXI wieku.
Kowalski: Polityka klimatyczna ma kosztować PiS wybory
Kowalski zarzucił, że część Zjednoczonej Prawicy - w tym premier Mateusz Morawiecki - dokonują "radykalnego zwrotu" w kwestii klimatu. Skrytykował premiera za zgodę na zmiany w unijnej polityce klimatycznej, podniesienie celu redukcji emisji na rok 2030 (z 40 do 55 proc. dla całej UE) oraz przeznaczenie ok. 30 proc. nowego unijnego budżetu i Funduszu odbudowy na cele klimatyczne (które Kowalski nazywa "ideologicznymi").
Jego zdaniem rząd "przerzuca na Polaków" koszty transformacji energetycznej. - To wyborcy PiS - mieszkańcy wsi i miasteczek, rolnicy, seniorzy, matki wychowujące samotnie dzieci - zapłacą o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent wyższe ceny za energię i ciepło - powiedział i dodał: - Przez to najprawdopodobniej przegramy wybory w 2023 r. Wyborcy PiS nie przebaczą nam niezrozumiałego odejścia od programu wyborczego z 2019 r.