Węgiel coraz częściej przegrywa z odnawialnymi źródłami w produkcji energii elektrycznej. Zdarza się to na przykład w bardzo wietrzne dni, jak w tym tygodniu, kiedy mocno wzrosła produkcja energii z wiatru w Niemczech i Polsce.
To są chwilowe sukcesy. Natomiast Niemcy po raz pierwszy osiągnęły to też w skali całego roku. W 2020 r. więcej energii dostarczył im wiatr niż węgiel.
Z danych niemieckiego urzędu statystycznego Destatis wynika, że w minionym roku Odnawialne Źródła Energii (OZE) ogółem zapewniły aż 47 proc. wykorzystanej w Niemczech energii - był to wzrost o 4,7 punktu procentowego w porównaniu z 2019 rokiem i nowy rekord dla tego kraju. Największy udział ze źródeł odnawialnych w produkcji energii ogółem miała energia z wiatru - sięgnął on 25,6 proc. A to oznacza, że po raz pierwszy ten udział był większy niż udział węgla, który wyniósł 25 proc. Wiatr stał się tym samym największym pojedynczym źródłem energii w Niemczech.
W koronawirusowym 2020 roku, z obostrzeniami, okresowym zamykaniem gospodarki i kryzysem, spadło zapotrzebowanie na prąd, a co za tym idzie, jego produkcja, która była o 5,9 proc. mniejsza niż rok wcześniej.
Niemcy planują zrezygnować zupełnie z węgla w produkcji energii najpóźniej do 2038 roku. Do tego zamierzają odejść od energii jądrowej. To oznacza konieczność rozwijania OZE, ale potrzebne jest też (przynajmniej na razie) inne niż węgiel i atom źródło energii, które mogłoby reagować elastycznie i stabilizować system energetyczny, narażony na wahania dostaw z OZE. Niemcy stawiają na gaz, który jest mniej emisyjnym niż węgiel, ale wciąż konwencjonalnym źródłem. Produkcja energii z gazu w ubiegłym roku lekko tam wzrosła - o 3,6 proc.
"Nie możemy za jednym zamachem wyeliminować węgla, energii atomowej i gazu. Nadal potrzebujemy gazu ziemnego na tę i następną dekadę" - powiedziała Svenja Schulze, niemiecka ministra środowiska, z którą na początku marca rozmawiał "Die Welt".
Z raportu think-tanku Ember i Agora Energiewende opublikowanego w styczniu tego roku wynika, że w całej Unii Europejskiej OZE w 2020 roku wyprzedziły paliwa kopalne jako główne źródło energii elektrycznej - stało się to pierwszy raz w historii. Ich udział w produkcji prądu wzrósł do 38 proc. z 34,6 proc. w 2019 roku. Udział węgla spadł do 37 proc. Energia z wiatru i słoneczna dostarcza już jedną piątą energii w Europie. Udział samego wiatru wzrósł do 14 z 9 proc.
Polskę nadal węgiel bardzo mocno obciąża. "Polska i Czechy to jedyne kraje, w których ilość wytwarzanych paliw kopalnych jest ponad czterokrotnie większa niż wytwarzanych ze źródeł odnawialnych" - piszą eksperci w raporcie. Udział węgla w produkcji energii elektrycznej jest u nas największy w Europie - według wyliczeń Ember w ubiegłym roku było to 83 proc. Raport dostrzega za to rosnącą liczbę instalacji fotowoltaicznych w Polsce.
Na koniec jeszcze jedna ponura refleksja ekspertów dotycząca naszego kraju. Ogółem, energia w Europie jest o 29 proc. "czystsza" niż w 2015 r. - a to dzięki zmniejszeniu jej produkcji z węgla. Niemiecka wciąż jeszcze nieco "brudniejsza" od europejskiej średniej - z powodu wciąż relatywnie wysokiego udziału węgla w produkcji. Ale pierwsze miejsce w tym niechlubnym rankingu zajęła Polska. "Po raz pierwszy polska energia elektryczna jest 'najbrudniejsza' w Europie" - piszą eksperci, wyjaśniając, że wyprzedziliśmy pod tym względem Estonię.