Polka mieszkająca w Rejkjawiku: Islandia może wybuchać przez 20-30 lat

Demi, współautorka bloga podróżniczego Nasz Mały Świat, a także absolwentka nauk przyrodniczych na AGH, opowiada o erupcji w dolinie Geldingadalur i ostatniej aktywności sejsmicznej na Islandii. - Kilkaset lat spokoju i nagle geolodzy mówią, że być może weszliśmy w taki etap erupcji, które mogą trwać nawet 20-30 lat - mówi nasza rozmówczyni.

Kamil Rakosza, Next.gazeta.pl: Mamy obawiać się o przyszłość Islandii?

Demi, Nasz Mały Świat: Nie, wszystko na spokojnie (śmiech). Od 24 lutego mieliśmy bardzo dużo trzęsień ziemi. Zaczęło się jednym silniejszym. Przyjęłam to na spokojnie - Islandia po prostu się powiększa, bo jest położona na dwóch płytach tektonicznych, z których każda przesuwa się w przeciwną stronę. Te płyty odsuwają się od siebie o mniej więcej dwa centymetry na rok. Normalne zatem, że od czasu do czasu możemy czuć trzęsienia ziemi związane właśnie z ruchami tektonicznymi.

Zobacz wideo Hawaje: Kula lawy uderzyła w łódź pełną turystów. 23 osoby zostały ranne

"Financial Times" pisał, że wstrząsy są tak silne, że mieszkańcy wyspy odczuwają symptomy choroby morskiej.

To, co przeżywamy od końcówki lutego, geologicznie nazywa się rojami trzęsień ziemi. Słyszałam tutaj o tej rzekomej "chorobie morskiej", ale nasi znajomi jakoś nie narzekali. Szef mojego męża urodził się na wyspach Vestmannaeyjar. Być może słyszałeś o wielkiej erupcji wulkanu, która miała tam miejsce w roku 1973?

Nic mi o tym nie wiadomo.

Vestmannaeyjar to niewielki archipelag położony na południe od Islandii. W styczniu 1973 roku z oceanu nagle wyrósł wulkan. Cała wyspa się ewakuowała i przypłynęła do Rejkiawiku. To była potężna eksplozja z oceanu. Szef mojego męża był wtedy małym chłopcem i było to dla niego niesamowite doświadczenie. Dlatego teraz, kiedy trochę nami trzęsie, on niczym się nie przejmuje (śmiech). 

Pozostali znajomi byli podekscytowani tym, że skoro trzęsie, to pewnie niedługo coś wybuchnie. Z drugiej strony na Islandii średnio co 4-5 lat dochodzi do jakiejś erupcji, więc dla Islandczyków nie jest to nic nadzwyczajnego. Polacy, czyli największa mniejszość narodowa na Islandii, podchodzą do tego bardziej emocjonalnie. Erupcja w dolinie Geldingadalur (nieopodal góry Fagradalsfjall leżącej w tej dolinie otworzyła się ziemia - red.) to dla nas także pierwsza taka erupcja na żywo. Młodzi geolodzy na Islandii również są bardzo podekscytowani, ale ci starsi przyjmują to na spokojnie. Wiesz to już jednak prawie miesiąc, jak ziemia groziła nam, że wybuchnie. Starsi geolodzy uspokajali, że w tym czasie magma mogła zastygnąć i w ogóle mogło nie dojść do wypłynięcia lawy na powierzchnię.

Było jedno silniejsze trzęsienie ziemi i następne liczne słabsze wstrząsy. W ziemi pękają skały i tworzą się szczeliny lub pogłębiają się szczeliny uskoku. I te wolne przestrzenie magma zaczęła wypełniać, czyli po prostu w miejscu epicentrum magma zaczęła się przemieszczać, wypełniając te szczeliny. My zaczęliśmy odczuwać to wypełnianie w postaci tych licznych trzęsień ziemi, często bardzo niewielkich, nieodczuwalnych o niskiej magnitudzie. Niedaleko miejsca erupcji leży miasteczko Grindavík. No i tam ludzie narzekali, że w ciągu tych ostatnich tygodni ziemia trzęsła się cały czas. Z półek spadały im rzeczy, itd. To już jest męczące.

U was w mieszkaniu nadal wszystko leży na swoim miejscu? 

Mieszkamy w Rejkiawiku. Nasz blok jest w takim miejscu, że ja tylko raz poczułam trzęsienie ziemi. No może 2-3 razy, ale musiałam się naprawdę na nich skupić. Wiesz, że siedzę przy biurku, pracuję i nagle coś tam się trzęsie. Mój mąż pracuje niedaleko naszego mieszkania i też nie odczuł tych trzęsień ziemi. Były one za to odczuwalne na Reykjanes. To półwysep, na którym doszło do erupcji.

To najmłodszy fragment Islandii. Na nim jest położone lotnisko międzynarodowe Keflavík, a nieopodal leży Rejkjawiku. Ostatni raz erupcje wulkanów na Reykjanes miały miejsce w średniowieczu. Przez kilkaset lat mieliśmy tu zatem ciszę i spokój.

Przed naszą rozmową zajrzałam do swoich starych podręczników do geografii i geoturystyki, gdzie Reykjanes był opisywany jako obszar mało aktywny wulkanicznie. O możliwych wybuchach pisało się raczej w odniesieniu do wulkanów w centralnej części wyspy jak Eyjafjallajökull, Hekla czy Bárðarbunga. Tymczasem kilkaset lat spokoju i nagle geolodzy mówią, że być może weszliśmy w taki etap erupcji, które mogą trwać nawet 20-30 lat. 

Z jaką częstotliwością?

Może być tak, że do takiej erupcji będzie dochodzić co kilka lat albo miesięcy. Jest możliwe, że taka erupcja będzie trwała od kilku dni do kilku tygodni albo nawet miesięcy, ale w tym momencie mamy naprawdę niewielki wybuch. Raczej będzie trochę szumu przez parę dni, maksymalnie parę tygodni.

Skorupa ziemska pękła. I po prostu lawa się tam wydobywa, ale wcale nie ma jej jakichś potężnych ilości. Szczelina miała 200 metrów długości, a teraz około kilometra. Wciąż znajduje się jednak w miejscu na tyle dogodnym, że niekoniecznie będzie zagrażać miejscowym. Lawa natomiast znajduje się niecałe trzy kilometry od drogi na południe od epicentrum. Tam faktycznie istnieje takie zagrożenie, a bardziej nadzieja, że zaleje drogę, bo to byłaby jakaś atrakcja dla ludzi.

Byliście na miejscu w momencie erupcji?

Nie, mogliśmy oglądać ją tylko z daleka. Wszyscy jechali w nocy z piątku na sobotę do tego miejsca. Mieliśmy jednak strasznie brzydką pogodę. W sobotę akurat nie padało, ale było zachmurzenie, zatem niekoniecznie będzie cokolwiek widać. W piątek zamknęli drogę, a potem znowu ją otworzyli. Zawracali ludzi, bo były straszne korki. Z jednej strony to miejsce jest bardzo łatwo dostępne, dlatego że znajduje się blisko Reykjaviku i lotniska. Sam półwysep jest bardzo łatwo osiągalny dla nas, ale z drugiej strony ta erupcja jest usytuowana w dolinie otoczonej górami. Z tego powodu trudno tam dotrzeć. Ciekawi jesteśmy, czy będą loty helikopterem takie turystyczne, o ile nie zakończy się to szybko. Na razie naukowcy latają tam już od kilkudziesięciu godzin i wszyscy im zazdroszczą.

Kiedy cię słucham, mam wrażenie, że to my w Polsce ekscytujemy się tak, jakby dział się jakiś straszny kataklizm. Tymczasem z twoich słów płynie totalny spokój.

Wiesz, jakieś zagrożenie jednak zawsze jest. W sobotę odbyła się konferencja prasowa w sprawie erupcji. Władze zachęcają ludzi, aby ci oglądali relacje z erupcji w domach relacje, bo na miejscu mogą powstać nowe szczeliny. Poza tym sama droga do miejsca lawy zajmuje przynajmniej trzy godziny drogi pieszo przez średnio trudny teren. Astmatycy muszą uważać na gazy, ale ogólnie nie są one bardzo groźne. W każdym razie nie ma podstaw, żeby spodziewać się większego trzęsienia ziemi niż te małe, których doświadczamy od kilku tygodni.

Więcej o: