Globalne temperatury rosną, co widzimy także w Polsce. Cały ubiegły rok można określić jako ekstremalnie ciepły - w historii prowadzenia pomiarów cieplejszy był tylko poprzedni, 2019. Początek nowego roku wydaje się być znacznie chłodniejszy - ale to wcale nie oznacza, że jest to anomalia w drugą stronę.
- Co do zimy, która właśnie w lutym zakończyła się, czyli okresu grudzień 2020 – luty 2021, to przede wszystkim należy stwierdzić, że była to zima z punktu widzenia warunków termicznych normalna. Jej średnia temperatura na obszarze Polski wynosiła minus dwie dziesiąte stopnia Celsjusza i była o dwie dziesiąte wyższa od tak zwanej normy klimatologicznej, czyli od wartości średniej dla tego sezonu z okresu 1991-2020 - wyjaśniał w Zielonym Poranku Gazeta.pl prof. Mirosław Miętus, klimatolog i zastępca dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW).
Zaznaczał, że także marzec był miesiącem normalnym pod względem temperatury. - Oczywiście nie był miesiącem bardzo ciepłym, tak jak nas niektóre ostatnie sezony, ostatnie lata, przyzwyczaiły, ale nie było tutaj nic takiego nadzwyczajnego. Myślę, że w naszej świadomości, w naszej podświadomości, utrwaliło się oczekiwanie, że teraz już będzie tylko cieplej - zauważał.
Wraz z ocieplającym się powietrzem, rosną też temperatury w morzach i oceanach. A to niesie ze sobą inne, poważne konsekwencje, związane z podnoszeniem się poziomu wody w Bałtyku.
- Prognozy nie są w tym zakresie obiecujące, bowiem globalne ocieplenie będzie przyspieszać wzrost poziomu morza. Głównie z powodu zwiększonej rozszerzalności, bo morze będzie jeszcze cieplejsze, ale również z powodu topnienia lądolodów, obu lądolodów. I to szybszego, niż jeszcze myślano nawet dekadę temu - mówił ekspert. Krótką wypowiedź na ten temat można obejrzeć poniżej:
- W związku z tym jest poważne zagrożenie pod koniec XXI wieku wezbraniem, którego wysokość wody będzie wyższa od dzisiejszego stanu średniego nawet do trzech metrów. Już proste zalanie na mapie takiego terenu pokazuje, że miejscowości nadmorskie będą w poważnym problemie. [...] Skala zagrożenia jest bardzo duża i to jest taka skala, że nam się nie uda przed nią uciec. W pewnym momencie trzeba będzie teren opuścić, bo będziemy musieli stawiać coraz wyższe i coraz szersze konstrukcje, których stabilność też wcale nie jest taka pewna, bo dynamika zjawisk ekstremalnych będzie przybierać na sile i one będą częstsze - ostrzegał prof. Miętus.
W opublikowanym kilka tygodni temu raporcie IMGW na temat klimatu w Polsce w 2020 roku eksperci Instytutu piszą, że poziom morza na południowym Bałtyku wzrasta systematycznie. To z jednej strony skutek wzrostu globalnej temperatury, a z drugiej dominacji zachodniej strefowej cyrkulacji atmosfery. "Tempo wzrostu jest zróżnicowane, wyższe we wschodniej części Wybrzeża (wzrost średniego poziomu morza o blisko 13 cm w Świnoujściu i o prawie 15 cm we Władysławowie. To zróżnicowanie jest konsekwencją wspomnianej dominacji zachodniej strefowej cyrkulacji, która powoduje utrzymanie stałego nachylenia zwierciadła Bałtyku wzrastającego przy przesuwaniu się od zachodnich wybrzeży ku wschodnim". Eksperci wyjaśniają dalej, że z dekady na dekadę zmniejsza się częstość występowania niskich stanów morza, czyli poniżej tak zwanego poziomu średniego - szczególnie mocno widać to w Świnoujściu. Z drugiej strony, coraz więcej jest przypadków pojawiania się poziomów wyższych niż średni, a szczególnie alarmowych.
Na czym polega wspomniana wcześniej rosnąca rozszerzalność? Skąd bierze się nachylenie zwierciadła Bałtyku? Jaka będzie pogoda w Polsce późną wiosną i w lecie? Całą rozmowę z ekspertem można obejrzeć pod tym linkiem.