Zachód Kanady mierzy się z rekordowymi upałami. Nieco dalej na południe, na zachodnim wybrzeżu USA temperatura także jest wysoka, a w połączeniu z intensywną suszą stwarza to idealne warunki do rozwoju groźnych pożarów.
Prezydent Joe Biden poinformował w środę na konferencji, że zagrożenie pożarami lasów na zachodzie kraju w tym roku "jest tak poważne, jak nigdy dotąd". Jak stwierdził, poprosił odpowiednie służby, by na jego biurku trafił raport z oceną ryzyka "sezonu pożarowego", tak jak dotychczas robiono z prognozami na sezon huraganów.
Biden stwierdził, że obszar walki z pożarami nie był dotychczas traktowany dostatecznie priorytetowo, ale obiecał zrobić "wszystko co możliwe", aby lepiej przygotować się na nadchodzący (a w niektórych miejscach już szalejący) żywioł. Podkreślił, że zagrożenie jest poważne i trzeba działać szybko, by "nadrobić zaległości:
Pamiętamy przerażające sceny z zeszłego roku: pomarańczowe niebo, które wyglądało jak koniec świata; dym i popiół, które sprawiały, że trudno było oddychać; spalone ponad 10 milionów akrów; miliardy dolarów strat; rodziny, które straciły domy (...). A w tym roku pożary mogą być jeszcze gorsze. W Kalifornii innych miejscach susza jest dwa razy silniejsza niż w zeszłym roku. A teraz obserwujemy rekordowe upały na całym Zachodzie.
Prezydent poinformował, że o tej porze rok temu było 21 dużych, niekontrolowanych pożarów. Teraz jest ich 36. Do gaszenia skierowano ponad dziewięć tysięcy strażaków. Podkreślił związek rosnącego zagrożenia pożarami z kryzysem klimatycznym:
Zmiana klimatu prowadząca do niebezpiecznego połączenia skrajnych upałów i przedłużającej się suszy. Obserwujemy pożary o większej intensywności, które rozprzestrzeniają się z większą prędkością, trwają znacznie dłużej.
Wzrost temperatury, wraz z nim silniejsze fale upałów i zmiana wzorców pogodowych (jak np. bardziej intensywne, ale rzadsze opady) to przewidywane przez badaczy skutki globalnego ocieplenia.
Sprawia to, że w dotkniętych nimi regionach zwiększa się zagrożenie pożarami. Na przykład w raporcie naukowym na zlecenie australijskiego rządu oceniono, że w wielu rejonach kraju ocieplenie o 2 stopnie Celsjusza zwiększy intensywność pożarów o 25 proc., powiększy też teren objęty pożarami o połowę i zmniejszy okres między pojawianiem się ognia.
W rejonach charakteryzujących się występowaniem pożarów, jak Kalifornia czy Australia, mogą być one groźniejsze niż wcześniej. Ekstremalna susza i upały pozwalają np. na powstawanie gigantycznych pożarów - pojedyncze osiągają nawet 500 tys. hektarów. Taka skala ognia jest nie do opanowania przez strażaków.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.