Co najmniej 80 osób nie żyje, a setki są uznawane za zaginione w Niemczech. Przez zachodnie landy w tym kraju przechodzą niespotykane od lat powodzie. Żywioł dotknął też Belgię, Holandię, Luksemburg i Szwajcarię.
Rekordowe ulewy spowodowały, że wiele rzek wystąpiło z brzegów. W Nadrenii Północnej-Westfalii i w Nadrenii-Palatynacie niektóre wsie zostały całkowicie zniszczone. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Wszystko tutaj zniknęło. To nie do uwierzenia - mówił jeden z mężczyzn ze zniszczonej wioski Schuld.
W belgijskim mieście Liege władze zaapelowały do mieszkańców, by ci wyjechali z domów. Ewakuowane zostało też holenderskie miasto Maastricht.
Gdy niedawno niezwykle silna fala upałów uderzyła w Ameryce Północnej, niektórzy naukowcy wyrażali zdziwienie: zmiany klimatu potęgują takie zjawiska, ale na ich obecnym poziomie nie spodziewano się takich upałów (niemal 50 stopni Celsjusza) w tej części świata. Podobne są komentarze po ulewach i powodziach w Niemczech. W dwie doby spadło prawie dwukrotnie więcej deszczu, ile wynosi norma dla całego lipca.
Większa intensywność i częstotliwość ekstremalnych opadów to jeden przewidywanych od dawna efektów zmian klimatu. Oczywiście ekstremalne zjawiska pogodowe zdarzały się zawsze, dlatego naukowcy - przynajmniej bez wykonania badań - nie stwierdzają, że ta powódź czy ta fala upałów nastąpiła wyłącznie z powodu zmian klimatu. Jednak nauka mówi, że zwiększone jest prawdopodobieństwo wystąpienia takich zjawisk i dokładnie to obecnie obserwujemy.
Klimat ocieplił się już o ok. 1,1 -1,2 stopnia Celsjusza i te skutki już teraz są obserwowane. Science Brief pisze, że w ponad 170 artykułach naukowych z całego świata wykazano, że ekstremalne opady już teraz zwiększyły w miastach i na małych zlewniach (obszarach, z których woda spływa do jednego punktu np. odcinka rzeki) prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi oraz siłę tego zjawiska. Na obszarach wiejskich i dużych zlewniach powodzie są mniej ściśle powiązane z ekstremalnymi opadami i zależą także od innych czynników.
Analiza wskazuje, że wzrost ekstremalnych dobowych opadów deszczu jest obserwowany na całym świecie od XX wieku i na początku XXI wieku, a globalne ocieplenie "napędza wzrost częstości krótkotrwałych ekstremalnych opadów deszczu w niektórych regionach".
Jednak intensywność opadów w Niemczech zaskakuje ekspertów - w jednej z miejscowości spadło 154 mm deszczu w ciągu 24 godzin, a poprzedni rekord dobowy wynosił 95 mm. - Jestem zaskoczony o jak wiele został przebity poprzedni rekord - powiedział prof. Dieter Gerten z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem cytowany przez "The Guardian". Dziennik pisze, że naukowcy są "zszokowani". - Wygląda na to, że nie jesteśmy po prostu poza normą, ale wręcz w zakresach, których nie przewidywaliśmy, biorąc pod uwagę szybkość i obszar (ulewy - red.) - dodał. Podkreślił, że tego typu gwałtowne opady są zupełnie nienormalne dla tego regionu.
Poza zatrzymaniem zmian klimatu, by uniknąć jeszcze gorszych skutków, potrzebna jest też adaptacja do nowych warunków. Politico cytuje prof. Hannah Cloke, współtwórczynię Europejskiego Systemu Ostrzegania Powodziowego, która mówi o "potężnym błędzie systemu". Ostrzeżenie o ekstremalnym zagrożeniu powodziowym zostało wysłane na początku tygodnia, jednak pomimo tego zginęły dziesiątki ludzi. - Spodziewałabym się, że ludzie zostaną ewakuowani. Nie przewiduje się, że w 2021 roku tak wiele osób może zginąć w powozi. To bardzo, bardzo poważna sytuacja - oceniła.
Jak wyjaśniła, europejski system wydał alert "ekstremalny", co oznacza zagrożenie dla życia. Sam system nie nakazuje ewakuacji, bo to zadanie władz krajowych i lokalnych. Ale "zazwyczaj, gdy mamy do czynienia z zagrożeniem życia, to upewniasz się, że jest możliwość ewakuacji", oceniła. Podkreśliła też, że z przerażeniem obserwowała ludzi brodzących czy jadących samochodami przez głęboką wodę, bo to "najbardziej niebezpieczna rzecz, jaką można zrobić w czasie powodzi". Nie ma możliwości zobaczenia, co jest pod mętną wodą - tam, gdzie była droga, mogą być dziury i osuwiska, co stwarza ryzyko utonięcia. Jak widać na nagraniach z Niemiec, woda absolutnie ma siłę, by porwać nie tylko człowieka, ale i samochód.
Skala powodzi zaskoczyła lokalne władze oraz mieszkańców. Z drugiej strony na początku przed budami i ulewami były wysyłane ostrzeżenia, jednak pomimo tego nie uniknięto ofiar. Kataklizm zabił co najmniej 80 osób. Woda odcięła od świata część miejscowości. Dodatkowo, nie działa sieć komórkowa i nie można skontaktować się z wieloma osobami. Setki są uznawane za zaginione. W akcji ratunkowej uczestniczy około 15 tysięcy policjantów, żołnierzy i ratowników.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel, która jest teraz w Stanach Zjednoczonych zapowiedziała pomoc dla poszkodowanych. Jej następca w CDU Armin Laschet odwiedził zniszczone tereny i oświadczył, że powodzie są skutkiem zmian klimatycznych.
Także wiele niemiecki mediów wskazuje na zmiany klimatu w relacji z powodzi. "Deutsche Welle" podsumowało, co jak niemiecka prasa relacjonuje te wydarzenia - i nawiązanie do kryzysu klimatycznego pojawia się za każdym razem. Np. "Mannheimer Morgen" przypomina, że katastrofalne skutki ekstremów pogodowych są zgodne z tym, co od dawna prognozują naukowcy. "Od wielu lat, od dekad, naukowcy wskazują, że zmiany klimatu spowodują nasilenie ekstremalnych zjawisk pogodowych. Zbyt często i zbyt długo polityka, gospodarka i wielu obywateli traktowało te ostrzeżenia jako przejaw paniki" - czytamy. "Neue Osnabruecker Zeitung" wskazuje, że "potrzeba trwałej zmiany polityki na świecie i to natychmiast".
Politico zwraca uwagę, że powodzie sprawiły, że temat kryzysu klimatycznego błyskawicznie powrócił do niemieckiej kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami. Przez pewien czas Zieloni wybijali się na czoło w sondażach, jednak rządząca CDU zaczęła odrabiać straty. Teraz jednak Armin Laschet, następca Angeli Merkel na pozycji lidera partii i być może kolejny kanclerz ma problem, ponieważ polityka klimatyczna nie jest jego mocną stroną - jest krytykowany za rozmyte, mało konkretne plany i niektóre dotychczasowe działania na tym polu. Dla Zielonych może to być szansa na odrobienie strat - ale wg Politico starają się działać ostrożnie, by nie zarzucono im próby wykorzystywania tragedii dla zysków politycznych.