Rosja zmaga się z pożarami lasów na ogromnych obszarach Syberii. Tak dzieje się co roku, choć w ostatnich latach zjawisko staje się coraz bardziej intensywne, co naukowcy wiążą ze zmianami klimatu - choć jak na razie za wcześnie oceniać, czy i tegoroczne pożary można powiązać z globalnym ociepleniem. Na pewno przeciągające się okresy upałów i suszy sprzyjają występowaniu takich zjawisk - a koniec wiosny i początek lata były tam wyjątkowo gorące. W Rosji ostatnio dochodzić ma lekceważenie zasad bezpieczeństwa.
W Jakucji lasy płoną już od wiosny. W tym roku zaczęło się to wyjątkowo wcześnie. Sezon płonącej tajgi zwykle zaczyna się w maju i trwa do października, tymczasem w okolicach Omska i Tiumenia, lasy zaczęły płonąć już w połowie kwietnia - i nadal się palą. W ostatnich dniach żywioł przybrał na sile.
Widać to dobrze z góry. Satelity, między innymi europejskiego programu Copernicus, na bieżąco przekazują zdjęcia, pokazujące skalę problemu. Z kosmosu widać nawet ogień, ale przede wszystkim dym. W niedzielę 18 lipca był on tak uciążliwy, że w Jakucku, zwanym stolicą wiecznej zmarzliny, trzeba było tymczasowo zawiesić wszelkie operacje na lotnisku - samoloty nie mogły ani startować, ani lądować.
Dzień wcześniej trzeba było zamknąć lokalną drogę, bo widoczność była tak słaba. Jakość powietrza była tam wtedy najgorsza w całej Rosji.
Jak podaje na swoim twitterowym koncie portal Siberian Times, mieszkańcom miasta zalecono, by nie wychodzili z domów i zamknęli okna. Na publikowanych w mediach społecznościowych nagraniach spod dymu ledwo widać budynki.
W niedzielę 18 lipca w Jakucji władze naliczyły 1878 pożarów, obszar nimi objęty tylko w ciągu doby powiększył się o 100 tys. hektarów. Dym zasnuł nie tylko Jakuck, ale i 50 innych miast i osad w regionie. Ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych zadysponowało dwa samoloty, które mają pomóc w gaszeniu pożarów. Na ziemi z żywiołem walczy ponad 2200 osób.
Nie tylko Syberia płonie. Trudna sytuacja wciąż jest w stanach Oregon i Kalifornia w USA. Jak podaje departament KE ds. przemysłu obronnego i przestrzeni kosmicznej, który publikuje zdjęcia wykonywane przez europejskie satelity, dym z północnoamerykańskich pożarów dotarł już przez Atlantyk do Europy - pojawił się nad Norwegią, Szwecją i Danią.
Pożary lasów borealnych są niebezpieczne z kilku powodów. Trudno je gasić, bo występują często w miejscach, do których dostęp jest mocno utrudniony. Tak naprawdę taki pożar skutecznie zakończyć może przede wszystkim deszcz w odpowiedniej ilości. Lasy borealne rosną tam, gdzie mamy także torfowiska. Pokłady torfu potrafią palić się bardzo długo, ogień może zejść "pod ziemię" i tlić się miesiącami. Torf zbudowany jest z martwej materii organicznej, gromadzonej przez lata, niezwykle bogatej w węgiel. Podczas pożarów ten gromadzony przez setki lub tysiące lat węgiel jest gwałtownie uwalniany do atmosfery.