To zwieńczenie gigantycznego wysiłku rzeszy ludzi. Nad trzema raportami tzw. szóstego cyklu oceny Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) od czterech lat pracuje kilkaset osób, naukowców - ochotników. Pierwszy z tych raportów już niedługo zostanie opublikowany. Najpierw jednak muszą zatwierdzić go wszystkie rządy.
Zdalna sesja IPCC ruszyła w poniedziałek 26 lipca. Negocjacje mają potrwać do 6 sierpnia, a sam raport poznamy trzy dni później. To bardzo obszerny dokument, którego zarys został już przedyskutowany w gronie naukowców. Swoje uwagi przedstawili też przedstawiciele rządów. Łącznie zgłoszono do niego około 75 tysięcy komentarzy, po których treść była zmieniana.
Posiedzenie, które właśnie się rozpoczęło, ma na celu ustalenie kształtu około 40-stronicowego podsumowania dla polityków - słowo po słowie. Jak to wygląda? Propozycję podsumowania przygotowują naukowcy, a potem bronią swoich racji w rozmach z przedstawicielami rządów. Jak można się domyślać, nie wszystko i nie wszystkim politykom się podoba. Co ważne, nie są to ustalenia między samymi politykami, bo eksperci grają tutaj decydującą rolę.
"Nic nie zostanie napisane, co nie jest poprawne z naukowego punktu widzenia. Tak więc naukowcy mają prawo po prostu powiedzieć, że coś nie jest poprawne" - mówiła w rozmowie z BBC prof. Corinne Le Quéré, która brała udział w pracach IPCC podczas dwóch poprzednich cyklów oceny.
Tym razem prace odbywają się w nietypowych warunkach. Pandemia koronawirusa wymusiła zdalne prowadzenie spotkań i negocjacji .
To, że w przygotowaniu podsumowania raportu biorą udział politycy, jest ważne - pracują w ten sposób nad wytycznymi dla własnych działań. Zresztą, na tym polega właśnie funkcjonowanie IPCC. Jest to, jak wskazuje nazwa, międzyrządowy zespół, do którego państwa ONZ typują swoich przedstawicieli. Funkcjonuje od 1988 roku, a jego zadaniem jest przygotowywanie ocen stanu zmian klimatycznych. Oceny publikowane są w tzw. cyklach, co sześć - siedem lat od 1990 r. (najnowszy raport jest nieco opóźniony). Poprzedni, piąty cykl, został zwieńczony raportem wydanym w 2013 roku. Ogłoszono wtedy, że to ludzie są dominującym powodem globalnego ocieplenia, a dokument ten był bazą do porozumienia paryskiego ws. klimatu z 2015 roku.
Poza takimi obszernymi opracowaniami, IPCC przygotowuje również mniejsze, nie mniej ważne. W 2018 roku wydał głośny raport o celu 1,5 stopnia Celsjusza - to poziom wzrostu średniej temperatury na Ziemi, który pozwoli jeszcze opanować skutki zmian klimatu. Raport ten miał ogromny wpływ na opinię publiczną i przyczynił się do powstania m.in. Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Powstająca właśnie, w ramach szóstego cyklu IPCC, ocena i jej podsumowanie, nad którym pracują teraz setki osób, będą kluczowe dla szczytu klimatycznego, który ma odbyć się w listopadzie tego roku w Glasgow.
IPCC to wyjątkowy zespół. Składa się z naukowców, ale sam nie prowadzi badań, zbiera za to i analizuje setki opublikowanych wyników badań innych ekspertów, które zostały poddane już ocenie środowiska naukowego (w procesie peer review). Pracuje w trzech grupach. Pierwsza zajmuje się raportem dotyczącym fizycznych (naukowych) podstaw zmian klimatu, druga bada wpływ zmian, a trzecia możliwości ich łagodzenia. Jak podaje IPCC, raport I Grupy Roboczej "dostarczy najnowszej wiedzy na temat prognoz dotyczących ocieplenia w przeszłości i przyszłości, pokazując, jak i dlaczego klimat zmienił się do tej pory, a także zawierać będzie lepsze zrozumienie wpływu człowieka na klimat, w tym zjawiska ekstremalne". W raporcie tym zawarto odniesienia do ponad 14 tysięcy artykułów naukowych.
Od 2018 roku, kiedy poznaliśmy raport specjalny IPCC, ujawniający konieczność powstrzymania wzrostu globalnej temperatury na poziomie nie większym niż 1,5 stopnia Celsjusza, emisje dwutlenku węgla - głównego gazu cieplarnianego pochodzącego z działalności człowieka - tylko wzrosły. Według Carbon Action Trackera (aktualizacja majowa), strategie, które w tym momencie stosują państwa, doprowadzą do ocieplenia o 2,9 stopnia względem epoki przedindustrialnej. Deklarowane działania, które są już bardziej ambitne, nadal nie są wystarczające - ich wykonanie oznaczałoby ocieplenie o 2,2-2,4 stopnia.
Niedawno swój plan dochodzenia do zeroemisyjności przedstawiła Komisja Europejska. Oznacza on zupełne przebudowanie gospodarek, a także inwestycje warte miliardy euro. Niektórzy podkreślają wysokie koszty odchodzenia od paliw kopalnych, warto jednak zwrócić uwagę na to, jak kosztowny jest brak walki o powstrzymanie zmian klimatu. Udowadniają nam to wydarzenia, które możemy śledzić na bieżąco - ekstremalne, katastrofalne w skutkach zjawiska pogodowe, które - tak jak rekordowe upały w Ameryce Północnej - byłyby "niemal niemożliwe" bez zmian klimatu.
Według ostatniego opracowania ubezpieczyciela Swiss Re, przy zrealizowaniu aktualnego scenariusza emisji gazów cieplarnianych, światowa gospodarka może stracić od 11 do 14 proc. PKB do 2050 roku - to przy założeniu, że będą prowadzone jakieś działania ograniczające zmiany klimatyczne. W najgorszym scenariuszu, czyli rezygnacji z jakichkolwiek działań i wzroście temperatury o 3,2 stopnia Celsjusza, te straty mogą sięgnąć 18 proc. W Polsce to może być ponad 10 proc.