- Te oznaki destabilizacji widoczne już teraz to coś, czego nie spodziewałem się znaleźć. I uważam to za przerażające. To coś, na co nie możemy pozwolić - powiedział w rozmowie z "The Guardian" Niklas Boers. Naukowiec z poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem jest autorem nowego badania opublikowanego w "Nature", w którym pisze o "sygnałach ostrzegawczych" możliwego załamania się systemu prądów oceanicznych na Atlantyku.
AMOC (ang. Atlantic Meridional Overturning Circulation - atlantycka południkowa cyrkulacja wymienna) to system prądów morskich, które przenoszą ciepłą wodę z podrównikowego Atlantyku na północ - i na odwrót, w tym Prąd Zatokowy.
Według badaczy, AMOC ma dwa różne "stany" funkcjonowania. Aktywny - w jakim znajduje się obecnie - i słaby, oznaczający znaczne spowolnienie cyrkulacji wody. Zatrzymanie się prądów oceanicznych ze stanu aktywnego do powolnego oznacza dramatyczne zmiany w systemie klimatycznym Ziemi, który jest w dużym stopniu "regulowany" przez AMOC. Już wcześniejsze badania sugerowały, że cyrkulacja słabnie. W nowym badaniu Boers znalazł ślady coraz większej zmienności prądów, co może być "wczesnym ostrzeżeniem" przed zatrzymaniem. "Wyniki pokazują, że w ciągu ostatniego stulecia AMOC przeszedł z względnie stabilnego stanu do punktu bliskiego dramatycznej transformacji" - pisze naukowiec.
Stefan Rahmstorf, autor wcześniejszych badań nad osłabieniem AMOC, stwierdził, że to kolejny dowód na to, iż zaobserwowane wahania cyrkulacji to skutek globalnego ocieplenia, a nie naturalne zdarzenie. "Bardzo mnie to martwi" - napisał.
Jak relacjonuje "The Guardian", prądy AMOC są najsłabsze od co najmniej 1600 lat, a nowa analiza wskazuje, że może on być bliski "wyłączenia się".
Konsekwencje tego byłyby katastrofalne, ponieważ wpływ AMOC na klimat jest ogromny. Europie zapewnia on "ogrzewanie" - przenoszenie ciepłych wód z południa sprawia, że nasz klimat jest o wiele łagodniejszy, niż wynikałoby z naszej szerokości geograficznej. Zatrzymanie AMOC oznaczałoby silne obniżenie temperatury na naszym kontynencie i ostrzejsze zimy.
M.in. w Ameryce Południowej i Zachodniej Afryce cyrkulacja oceaniczna przynosi monsuny. Ich zakłócenie mogłoby oznaczać ogromne susze w regionach produkujących żywność dla miliardów ludzi. Kolejne konsekwencje to podniesienie poziomu morza u wybrzeży Ameryki Północnej, zagrożenie dla Puszczy Amazońskiej i dalsze topnienie pokrywy lodowej w Arktyce.
Naukowcy w tej chwili nie są w stanie przewidzieć, jaki poziom dwutlenku węgla oznacza zatrzymanie AMOC, a więc i kiedy może ono nastąpić. Możliwe, że to kwestia stuleci, a może jedynie dziesięcioleci. Niezależnie od tego, skutki byłyby tak poważne, że trzeba zrobić wszystko, by tego uniknąć - ostrzegają badacze.
- Dlatego jedynym, co możemy zrobić, to zatrzymać emisje gazów cieplarnianych na jak najniższym poziomie. Prawdopodobieństwo zdarzenia z ekstremalnymi konsekwencjami wzrasta z każdym gramem CO2, który uwalniamy do atmosfery - powiedział Boers.
Zatrzymanie AMOC i inne tzw. punkty krytyczne zmian klimatu najprawdopodobniej będą ujęte w nowym raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, który zostanie opublikowany w poniedziałek 9 sierpnia.