Na wybrzeżu Morza Czarnego wezbrane wody zerwały mosty i zalały ulice w miastach i wsiach, porywając samochody. Część dróg jest nieprzejezdna, a około 10 tysięcy gospodarstw domowych nie ma prądu. Wojsko ewakuowało śmigłowcami 80 osób z zalanych terenów. Uratowano między innymi personel i pacjentów szpitala w mieście Sinop.
Według tureckiej agencji prasowej AFAD ewakuacja mieszkańców regionów zagrożonych powodziami przeprowadzana jest helikopterami, ponieważ drogi są nieprzejezdne z powodu zawalonych i uszkodzonych mostów.
W telewizji wyświetlano nagrania, na których płynąca ulicami woda zabierała ze sobą samochody i sterty gruzu.
Załogi śmigłowców poszukują również ludzi w zalanych miejscowościach. Władze poinformowały, że ulewy mają ustać dziś wieczorem.
Północne tereny Turcji każdego lata nawiedzają gwałtowne powodzie. W ubiegłym roku z ich powodu zginęło co najmniej pięć osób.
Turcja zmaga się od dwóch tygodni z pożarami na południu kraju. Pochłonęły one kilkadziesiąt tysięcy hektarów lasów. Z ogniem walczy także grupa polskich strażaków.
W akcji gaśniczej uczestniczy śmigłowiec, który codziennie zrzuca kilkadziesiąt ładunków wody na ogarnięte ogniem miejsca. Sytuacja powoli się stabilizuje, ale strażacy w rozmowie z TVP Info przyznali, że misja w prowincji Mula jest bardzo trudna. Ciągle pojawiają się nowe zarzewia ognia, które rozwiewa wiatr. Temperatura dochodzi do 40 stopni Celsjusza. Śmigłowiec Black Hawk lata na dużej wysokości, co ogranicza możliwości działania.