Morskie Opowieści. 450 km za Waligórą. "W Bałtyku łatwiej spotkać dużego wieloryba niż morświna"

W naszym morzu zostało ich kilkaset - może 300, może 500 - a ich życie owiane jest tajemnicą. Morświny giną w bałtyckich sieciach, ale od kilkunastu lat rybacy tego nie zgłaszają.

Gazeta.pl jest partnerem "Morskich opowieści" - marszu Mateusza Waligóry wzdłuż Bałtyku. Co tydzień będziemy relacjonować postępy jego podróży, a także publikować wywiady dotyczące przyszłości i przeszłości Morza Bałtyckiego.

Trwa kolejna wyprawa Mateusza Waligóry*. Zaczął swój marsz w Świnoujściu, przy zachodniej granicy polskiego Bałtyku i zmierza na wschód - do Piasków. Trasa liczy ok. 600 km. Jednak to nie wyczyn jest tutaj najważniejszy - podobnie jak w poprzednim roku, gdy podróżnik przeszedł wzdłuż Wisły, marsz jest tylko pretekstem, by zapytać i poszukać odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości. Tym razem chodzi o Bałtyk. Za Waligórą 450 km. Podróżnik minął Puck.

Tajemniczy morświn

- Już łatwiej spotkać w naszym morzu dużego wieloryba, nawet, jeśli jest tylko jeden. Morświny prowadzą bardzo skryty tryb życia, trudno zauważyć je pod wodą, tafla musi być jak lustro. - powiedziała Waligórze Iwona Pawliczka, kierowniczka Stacji Morskiej im. Profesora Skóry Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu. - Zwykle mają 160-170 cm. Kiedyś pozyskiwano je dla tłuszczu. Legendy mówią, że na całym półwyspie wytapiano go z nich tego samego dnia. Ze względu na zapach. Mięsa z morświnów, z fok zresztą też, nie uznawano w naszym rejonie za przysmak. Ale konserwowano je, solono, przetrzymywano w beczkach i zostawiano na czarną godzinę, na wypadek, gdyby zabrakło ryb.

Morświn jest waleniem. Tak jak humbaki, kaszaloty i delfiny. Stanowi osobną rodzinę, do której należy siedem gatunków. A ten, który mieszka w Bałtyku, występuje również w Oceanie Atlantyckim. - I jest naj: najmniejszy, żyje najkrócej, w ciągu swojego życia wydaje na świat najmniej potomstwa. Żyje najbliżej człowieka, bo w najpłytszych, przybrzeżnych wodach. I jest najbardziej narażony na wszelkie konsekwencje tej bliskości. Morświny często mylimy z delfinami. Są podobne, ale mają inny charakter - samotniczy, w przeciwieństwie do delfinów, które żyją w wielkich stadach. Są bardzo skryte, uciekają od człowieka, jednostki pływające nie są dla nich atrakcyjne - tłumaczyła Pawliczka.

Jak informuje WWF, dziś głównym zagrożeniem dla morświnów jest stosowanie stawnych sieci skrzelowych, skonstruowanych z mocnych, bardzo cienkich przędzy. - Takie sieci nie odbijają fal dźwiękowych wysyłanych przez morświny. Niestety, nie wiemy jak często w nie wpadają. Rybacy przestali zgłaszać przyłowione morświny jakieś 15 lat temu. Od tamtej pory znajdujemy je głównie na plażach, w stanie rozkładu i nie jesteśmy w stanie osądzić, co się stało.

Fok coraz więcej, ale wciąż są zagrożone

Pawliczka opowiedziała Waligórze również o fokach. Na początku XX wieku w Bałtyku żyło ok. 100 tys. fok szarych, ale na skutek intensywnych polowań, przyłowów w sieciach rybackich, zanieczyszczeń chemicznych - w pewnym momencie zostało ich 2-3 tysiące. - Państwa bałtyckie podniosły alarm, musiały coś zrobić, żeby foki całkiem u nas nie wymarły - mówiła Pawliczka. - Zabroniono polowań i wyznaczono miejsca, gdzie foki mają święty spokój. I to wystarczyło. Musimy pamiętać, że foka na plaży jest u siebie. To my jesteśmy gośćmi, wpadamy tylko na chwilę. Foka to dzikie zwierzę. Jeśli nawet wyleguje się na plaży, to słysząc człowieka, ucieka. Chyba, że jest chora albo wyczerpana. Jak możemy im pomóc? Jeśli jakąś zauważymy, obserwujmy ją z dużej odległości, nie płoszmy, spróbujmy ustalić, czy się porusza, czy żyje, czy jest energiczna, czy się rozgląda. Możemy też trafić na fokę o białym futrze. To oznacza, że się dopiero urodziła i pobliżu powinna być matka. Jeśli jej nie ma, albo jeśli zauważyliśmy fokę, która się nie rusza - proszę dzwonić na nasz telefon alarmowy - 0 601-889-940 lub 58 675-08-36. Powiemy, co robić, albo przyjedziemy z pomocą.

Z tegorocznych szacunków wynika, że w tej chwili w Bałtyku żyje ok. 40 tysięcy fok szarych, a ich populacja powoli rośnie.

Sieci widmo

Na foki i morświny czeka jeszcze jedno zagrożenie - sieci widmo, czyli sieci zerwane z kutrów rybackich. Przez pierwsze pół roku po zerwaniu mają nawet 20 proc. skuteczności w łowieniu ryb, ale też ptaków morskich, fok i morświnów. „Jak pokazują badania naukowe, sieci pozostawione w morzu nadal łowią, a ich efektywność utrzymuje się w granicach od 6 do 20% ich roboczej zdolności połowowej" - zwraca uwagę Marta Kalinowska, specjalistka WWF ds. ochrony ekosystemów morskich. „Przy ustanawianych rokrocznie kwotach połowowych na najwyższym możliwym poziomie gwarantującym stabilność populacji ryb te dodatkowe 6% przyłowu zaburza stabilność stad" - podkreśla. "Ponadto, sieci zrobione są z tworzyw sztucznych, które zalegają wiele lat w morzu mogą uwalniać mikrocząsteczki plastiku, szkodliwe dla ryb i innych organizmów morskich".

Przeprowadzone na zlecenie WWF szacunki wykazały, że co roku w wodach Bałtyku w skutek zdarzeń losowych (sztormy, kolizje, zaczepy) rybacy gubią od 5 500 do 10 000 sieci. Każda z nich waży ok. 9,5 kg.

Szacuje się, że tylko w polskiej strefie Bałtyku może zalegać aż 810 ton sieci widm.

 Waligóra przeszedł już ponad 450 km. Codziennie w mediach społecznościowych relacjonuje swoją wyprawę. Wpisy można śledzić tutaj: https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial

*

Mateusz Waligóra - specjalista od wyczynowych wypraw w najbardziej odludne miejsca planety. Szczególnie upodobał sobie pustynie: od Australii po Boliwię. Na koncie ma rowerowy trawers najdłuższego pasma górskiego świata – Andów, samotny rowerowy przejazd najtrudniejszą drogą wytyczoną na Ziemi – Canning Stock Route w Australii Zachodniej, samotny pieszy trawers największej solnej pustyni świata – Salar de Uyuni w Boliwii oraz pierwsze samotne przejście mongolskiej części pustyni Gobi. Członek The Explorers Club.

Więcej o: