Oto, co jest stawką szczytu klimatycznego. Bałtyk może pochłonąć Gdańsk i Gdynię

Już teraz ludzkość ociepliła klimat Ziemi wystarczająco, by z czasem poziom morza podniósł się tak, że zaleje część Trójmiasta. Ale brak działania na rzecz zatrzymania zmian klimatu będzie skazaniem Gdańska, Gdyni i nadmorskim miast na całym świecie na jeszcze gorsze skutki.

Przeczytaj więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Piotr Siergiej: Za 15 miesięcy będzie kara za posiadanie "kopciucha"

Zmiany klimatu są zjawiskiem o kolosalnej skali i złożoności. Ich efekty mogą być odczuwalne bezpośrednio już teraz - jak np. w bezprecedensowych falach upałów - lub dopiero za jakiś czas. Zjawiskiem bardziej odległym w czasie jest wzrost poziomu morza.

Ocean ogrzewa się wolnej od atmosfery, a lądolody  - choć topnieją w zastraszającym tempie - także reagują "z opóźnieniem" na wzrost temperatury. Można to porównać do kostki lody wyjętej z zamrażarki - choć lód topnieje w temperaturze pokojowej, to nie dzieje się to od razu. Możemy być jednak pewni, że w końcu lód zmieni się w płyn.

Nie jest to jednak dobra wiadomość z perspektywy skutków zmian klimatu. To, że wzrost poziomu morza jest opóźniony względem podnoszenia się temperatury Ziemi, oznacza, że pewien poziom wzrostu jest już nieunikniony. Jednak wraz z postępem ocieplenia będzie on o wiele, wiele wyższy. Widać to na wizualizacjach przygotowanych na podstawie nowego badania Climate Central. Widać na nich, że obecne ocieplenie o 1,1 stopnia wystarczy, by w perspektywie kilkuset lat zalane zostały części Gdańska i Gdyni. Wtedy poziom morza wzrośnie o niespełna 2 m. W najlepszym scenariuszu zatrzymania ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia ten wzrost to już prawie 3 m zaś przy ociepleniu o 3 stopnie - obecnie zmierzamy w takim kierunku - blisko 5 m. 

Praca opublikowana w Environmental Research Letters opisuje miejsca, które mogą zostać zniszczone - lub ocalone - w zależności od tego, czy i na jakim poziomie uda się nam zatrzymać zmiany klimatu. Autorzy podkreślają, że potencjalny los nadmorskich miast, którym grozi pochłonięcie przez morze, jest stawką globalnych negocjacji klimatycznych na zbliżającym się szczycie COP26. Chodzi o los setek nadmorskich miast i miliardów ich przyszłych mieszkańców. 

Autorzy badania podkreślają, że część wyemitowanego przez człowieka dwutlenku węgla pozostanie w atmosferze przez setki lat, długoterminowo podnosząc temperaturę i poziom mórz na całym świecie. Mówiąc o zmianach klimatu, często skupiamy się na perspektywie roku 2100, ale skutki naszych działań teraz będą odczuwalne jeszcze przez wiele późniejszych stuleci.  "Polityka i działania większości krajów w zakresie redukcji emisji nie wydają się odzwierciedlać tego długoterminowego zagrożenia" - piszą. 

 

Ile zabiorą nam zmiany klimatu

Interaktywna mapa Climate Central pozwala porównać, jak będą wyglądać skutki podniesienia temperatury - i w konsekwencji podniesienia poziomu morza w perspektywie kilkuset lat - w 200 miejscach, w tym w Gdańsku i Gdyni. 

- O ile wzrost poziomu morza o 2 m byłby niebezpieczny, to 8-9 m byłby już katastrofalny. Np. w Gdyni oznaczałby utratę wszystkich terenów portowych i stoczniowych oraz północnej części Śródmieścia wraz ze Skwerem Kościuszki. W Gdańsku oznaczałby to utratę znacznej części miasta: wszystkiego na wschód i północ od Wisły (łącznie z całymi Żuławami), dolnego tarasu z częścią Przymorza i Zaspy, Nowego Portu, Brzeźna Letnicy, a w centrum Dolnego Miasta, dużej większości Starego Miasta i fragmentów Głównego (najstarszej części miasta), z Kościołem Mariackim pozostającym na niewielkim suchym półwyspie, stanowiącym ostatnią pamiątkę po historycznym Gdańsku - powiedział prof. Jacek Piskozub, oceanolog z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

- To emisje gazów cieplarnianych powodują globalne ocieplenie, a co za tym idzie wzrost poziomu morza. Już teraz zwiększyliśmy średnią globalną temperaturę o 1 stopień Celsjusza. To doprowadzi do docelowego zwiększenia poziomu morza o 2,3 m, nawet jeśli wstrzymamy emisje tu i teraz - dodał.

Więcej o: