"Wielki mur klimatyczny". Bogate kraje, zamiast zatrzymywać zmiany klimatu, budują dystopię

Patryk Strzałkowski
Kraje, które najbardziej przyczyniają się do zmian klimatu, wydają kilkukrotnie więcej na zbrojenie swoich granicy przed potencjalnymi uchodźcami klimatycznymi niż na zatrzymanie globalnego ocieplenia - wynika z nowego raportu "Wielki mur klimatyczny". Autorzy wskazują, że prywatne firmy zarabiają na tym krocie, zwiększając zyski dzięki postępującemu kryzysowi klimatycznemu. Jednocześnie mają one powiązania z branżą paliw kopalnych - która jest jednym ze źródeł kryzysu.
Zobacz wideo J. L. Ramsey: Co będzie dalej, jeżeli pokojowy protest nie działa?

Odgrodzona od reszty świata murem elita cieszy się względnym spokojem, podczas gdy na jej zlecenie brutalne służby zatrzymują miliony ludzi uciekających przed katastrofą. Brzmi jak zapowiedź filmu katastroficznego? Niestety to nie fikcja, lecz obraz płynący z nowego raportu o klimacie i migracji.

Wynika z niego, że bogate kraje wydają wielokrotnie więcej na ochronę granic niż na ochronę klimatu. Ocieplenie, za które ubogie państwa odpowiadają w znikomym stopniu, dotknie ich najbardziej. Zaś militaryzacja granic dodatkowo zwiększy zagrożenie i cierpienie uciekających przed skutkami katastrofy. 

Raport think-tanku Transnational Institute pt. "Wielki mur klimatyczny" opublikowano na tydzień przed szczytem klimatycznym COP26 w Glasgow z nadzieją, że będzie on otrzeźwieniem dla światowych przywódców. Twórcy zwracają w nim uwagę m.in. na powiązania między firmami z branży paliw kopalnych oraz zabezpieczenia granic. Te drugie "zarabiają na kryzysie klimatycznym" - piszą autorzy. To połączenie "ma straszliwy, ludzki koszt", który można zobaczyć we "wzrastającej liczbie śmierci uchodźców, fatalnych warunkach w obozach i centrach zatrzymań, brutalnych push-backach z krajów europejskich". 

Planeta niezdatna do życia

Różne szacunki mówią o dziesiątkach, a nawet setkach milionów ludzi, którzy w nadchodzących dekadach zostaną zmuszeni do opuszczenia domów z powodu zmian klimatu. Dokładne przewidzenie tej liczby jest trudne: choć możemy prognozować trendy zmian, to trudniej już przewidzieć, jak dokładnie odbiją się na konkretnych miejscach, a jeszcze trudniejsze do przewidzenia są ich społeczne i polityczne konsekwencje. Wiemy, gdzie na Ziemi szybciej zacznie brakować wody i kiedy fale upałów będą zbierać większe śmiertelne żniwo, ale zupełnie nieprzewidzianie może wybuchnąć wojna o zasoby, konflikt graniczny czy wewnętrzny. Pewne jest jedno - im bardziej pozwolimy planecie się ocieplić, tym większe będzie zagrożenie i skala kryzysu. 

Więcej informacji o klimacie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

- Niestety, zmiany klimatu będą postępowały i coraz większe obszary naszej planety staną się nieprzyjazne nie tylko dla wielu gatunków roślin i zwierząt, ale także dla ludzi. Prognozy publikowane w ubiegłym roku w "Proceedings of the National Academy of Sciences" wskazują, że przy ciągłej realizacji modelu business as usual [ang. działamy tak, jak dotychczas], jedna trzecia globalnej populacji (3,5 mld ludzi) za 50 lat znajdzie się w otoczeniu, w którym nie będzie w stanie przeżyć - powiedział prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego.

Obliczenia autorów raportu pokazują, że każdy stopień ocieplenia powyżej obecnego poziomu odpowiada około miliardowi dotkniętych ludzi, potencjalnych uchodźców klimatycznych. Powyższe oznacza tylko tyle, że osoby rozumne, wrażliwe i empatyczne - na szczęście jest ich wiele - muszą działać, intensyfikować swoje wysiłki na rzecz (niepewnej) przyszłości naszego gatunku

- wyjaśnił prof. Skubała. Wysiedlenie z powodu zmian klimatu może dziać się stopniowo (np. pogarszające się warunki życia z powodu upałów lub podnoszenie poziomu morza) lub nagle (przez kataklizm jak huragan lub wybuch wojny związanej ze zmianami klimatu). Większość ludzi migrujących w związku z klimatem pozostaje w swoich krajach, jednak znacząca część udaje się za granicę - szczególnie, gdy skutki ocieplenia dotykają całych regionów i ekosystemów.

Uzbrojone granice przeciwko migrantom

Autorzy raportu wyliczyli, że najwięksi emitenci gazów cieplarnianych wydają średnio 2,3 razy więcej na ochronę granicy niż na działania klimatyczne. W ten sposób powstaje - fizyczny i nie tylko - "globalny mur klimatyczny". Ma zamknąć migrantom dostęp do najsilniejszych państw, zamiast zmierzyć się źródłem wysiedlenia. 

Stosowane przy ochronie granic środki, w tym ich militaryzacja, przyczyniają się do obrażeń i śmierci migrantów na granicach - czytamy w raporcie:

Uzbrojenie granic jest niezdającym egzaminu rozwiązaniem wobec migracji związanej ze zmianami klimatu. Zabiera środki na inwestycje na rzecz zatrzymania zmian klimatu, jednocześnie zwiększając ludzkie cierpienie. Liczba osób przesiedlonych w wyniku katastrof związanych z klimatem już rośnie.

Ponadto raport wskazuje na ziejące nierówności w kontekście zmian klimatu. Siedem państw, które wydają 2,3 razy więcej na ochronę granic niż na klimat, odpowiadają za 48 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych od 1850 roku. Tymczasem Somalia, gdzie tylko w 2020 roku ponad milion ludzi zostało wysiedlonych w przez kataklizmy związane z klimatem, odpowiada za  0,00027 proc. globalnych emisji od 1850 roku.

Choć bogate kraje wciąż nie wywiązują się ze swoich obietnic zapewnienia pomocy finansowej państwom uboższym, w latach 2013-2018 zwiększył wydatki na bronienie granic o prawie 1/3. 

Najgorzej w zestawieniu wypadają Kanada, która wydaje na granice 15 razy więcej niż na klimat, Australia (13,5 razy więcej), Stany Zjednoczone (prawie 11 razy więcej). Autorzy raportu piszą, że "militaryzacja granic jest częściowo zakorzeniona w krajowych strategiach bezpieczeństwa klimatycznego, które lat w przeważającej większości przedstawiały migrantów jako 'zagrożenia', a nie ofiary".

Zyski z kryzysu klimatycznego 

Uzbrajanie granic nie tylko pochłania środki, które mogłyby być przeznaczone np. na zieloną transformację i działania mające na celu zatrzymanie zmian klimatu. Daje to też ogromne zyski prywatnym firmom, które zajmują się ochroną, inwigilacją i fizycznymi zabezpieczeniami. Niektóre firmy opisane w raporcie wprost informują potencjalnych klientów, że "w wyniku powodzi, susz czy huraganów spowodowanych przez zmiany klimatu może wzrosnąć popyt na produkty militarne". Inna firma pisze, że zmiany w "zdatności do życia" niektórych państw mogą zwiększyć "zapotrzebowanie na inwigilację na granicach w związku z migracją". 

Wiele z tych firm jest ściśle powiązanych z największymi trucicielami - gigantami z branży paliw kopalnych. "Podobnie jak truciciele, firmy zajmujące się ochroną granic zwiększają zyski (obecnie to 68 mld dolarów rocznie), skłaniając państwa do skupienia się na militaryzacji granic w odpowiedzi na konsekwencje zmian klimatu" - piszą autorzy raportu. 

10 największych firm z branży paliw kopalnych korzysta z usług tych samych organizacji, które zajmują się ochroną granic. W wielu sytuacjach te same osoby zasiadają w radach nadzorczych jednych i drugich. Na przykład Exxon Mobil przy swoich odwiertach w Nigrze zatrudnia firmę L3Harris, jednego z prywatnych kontraktorów ochrony granic USA. 

- Przemysł naftowy nie jest jedynym biznesem, który czerpie korzyści z kryzysu klimatycznego. Branża ochrony granic, inwigilacji i militarna także korzystają na bezczynności wobec zmian klimatu - sprzedając fałszywe rozwiązania na problemy nagrzewającego się świata - powiedział Nick Buxton z Transnational Institute. Podkreślił, że kryzys klimatyczny wymaga transgranicznej współpracy, "budowania mostów, nie murów", i na szczycie COP26 delegaci muszą nalegać na odebranie środków od "przemysłu granicznego i wojennego" oraz przekierowanie ich na prawdziwe rozwiązanie: zapewnienia wszystkim zdatnej do życia planety. Tymczasem - czytamy w raporcie - branża paliw kopalnych oraz ochrony granic wzajemnie napędzają swoje zyski. 

Z tego wstrząsającego raportu uczestnicy COP26 powinni wyciągnąć jeden wniosek: jeśli najwięksi historyczni truciciele przekierowaliby - choćby w niewielkim stopniu - środki z militaryzacji granic na finansowanie działań na rzecz klimatu dla Globalnego Południa, moglibyśmy zapobiec katastrofalnemu ludzkiemu cierpieniu związanemu z wysiedleniami na ogromną skalę

- powiedział Mohamed Adow, dyrektor Power Shift Africa. Pokreślił, że te problemy wymagają solidarności i  sprawiedliwości klimatycznej. - Zamiast budować mury i umocnienia, aby odgrodzić się od tych, w których zmiany klimatu uderzają najmocniej, najwięksi emitenci mają moralny obowiązek zapobiegać wysiedleniom tam, gdzie mogą i pomagać wysiedlonym ludziom tam, gdzie trzeba - dodał.

Autorzy raportu podkreślają, że takie militaryzacja granic w odpowiedzi na kryzys klimatyczny jest wyborem politycznym i możliwy jest inny wybór. Alternatywa opiera się na przeznaczeniu środków na zatrzymanie emisji, a więc i globalnego ocieplenia, na poziomie 1,5 stopnia, a także na adaptację w krajach o najsłabszych gospodarkach. Takie inwestycje pozwolą ludziom pozostać w swoich domach. W pewnych przypadkach także odpowiednio zarządzana migracja może być środkiem adaptacji do zmian klimatu. 

Więcej o: